Cztery awarie w sześć dni, na rynku ciemno. Od piątku, niemal codziennie, w centrum miasta godzinami brakuje prądu. Lody płyną w lodziarniach, w klubach młodzież "ratuje się" muzyką puszczaną z... komórek. Znaleziono już winnych przerw w zasilaniu - to szczury.
Cała płyta Starego Rynku, ul. Gołębia, Kozia, Wodna, Szkolna, Wrocławska, Woźna, Klasztorna - innymi słowy serce miasta z dziesiątkami restauracji i setkami mieszkań w ostatnim tygodniu kilkukrotnie spowiły ciemności. Od piątku mieszkańcy i właściciele nieruchomości doświadczyli czterech przerw w dostawie prądu.
- W piątek wyłączenie nastąpiło około godz. 21. Sytuacja powtórzyła się w sobotę o godz. 12, później jeszcze popołudniu w poniedziałek i środę, czyli wczoraj - mówi Mateusz Gościniak ze spółki energetycznej Enea.
Goście opuszczali lokale
- Telefon w recepcji nie przestawał dzwonić, goście dzwonili ze skargami i sarkastycznymi komentarzami. Jeśli przyjechali do miasta na weekend, to nie ma się co dziwić. Nie mogliśmy nawet meldować nowych przyjezdnych - mówi z żalem pracownica hotelu przy rynku.
- Wszystkie lodówki automatycznie przestały działać. Cały zapas lodów jaki mieliśmy nadawał się do wyrzucenia - przyznaje dziewczyna pracująca w lodziarni.
- Wszyscy powychodzili, przecież nie mogliśmy nawet sprzedać piwa - opowiada barman pijalni alkoholi. - Byłem w klubie na ulicy obok. Impreza w piwnicy się nie skończyła, odpaliliśmy świeczki, a muza szła z komórki - odzywa się klient zza barowej lady.
Wszyscy jednogłośnie przyznają, że lokale zamykali wcześniej, a brak światła starali się desperacko wynagrodzić świeczkami. Utargi z ostatniego weekendu - narzekają- mają wyjątkowo niskie.
Czasem to kwestia życia
W ciężkiej sytuacji znalazł się również mieszkaniec ulicy Wrocławskiej, który na stałe jest podłączony do respiratora. Pomogli mu poznańscy strażacy. - Respirator ma zasilanie awaryjne, baterie. Kiedy te zaczynają się kończyć, potrzeba zasilania z zewnątrz. Takie właśnie panu dostarczyliśmy. - Mówi Michał Kucierski, rzecznik miejskiej straży pożarnej.
Awaria nie ominęła też placu Kolegiackiego, na którym znajduje się urząd miasta. Na szczęście nie sparaliżowała placówki. - Braki w dostawie energii nie miały wpływu na funkcjonowanie urzędu. W razie czego dysponujemy własnym, dodatkowym zasilaniem - mówi Daria Pertek z biura prasowego urzędu.
"Szara strefa"
Po kolejnych zgłoszeniach zarząd spółki Enea, która zaopatruje miasto w prąd, dotarł do źródła problemu. Okazało się nim siedlisko szarych gryzoni przy ul. Koziej. - Tam znajduje się nasza stacja, ale też dwa opuszczone budynki i śmietnisko. Szczurów jest naprawdę dużo - mówi Gościniak.
Nie chodzi jednak o głód myszowatych. Nie podgryzają kabli, a wciskają się między ciasne przestrzenie stacji transformatorowej. - To kable średniego napięcia, szczur nie byłby go w stanie przegryźć. Ale wchodząc między przewody, zwierzęta powodują zwarcia. Po kilku takich zwarciach kabel nie wytrzymuje - tłumaczy.
Jeszcze zaboli
Po czwartej awarii firma zadecydowała o wymianie feralnego połączenia. Od czwartkowego ranka na Kozią zawitała ekipa fachowców.
- Będzie mocniejszy i bardziej odporny. Nie chcemy, żeby awarie się powtarzały. Trwają uzgodnienia z zarządcami nieruchomości, wymiana potrwa kilka dni - zapewnia Gościniak. Oznacza to niestety, że jeszcze przez kilka dni istnieje ryzyko kolejnych niespodziewanych godzin bez prądu.
Autor: ww/i / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps / TVN 24