W związku z wydarzeniami z Żar, gdzie policyjna "drużyna pierścienia" w poszukiwaniu zgubionej obrączki swojego kolegi ze służby zrobiła poranne naloty na pięć mieszkań, zbulwersowana sytuacją Balli Marzec, prezes Stowarzyszenia Wspólnota Kazachska, zjawiła się w środę na komendzie głównej policji w Warszawie, aby podarować policjantowi nową, nieużywaną obrączkę. Na spotkanie z kobietą wyszedł rzecznik KGP Mariusz Sokołowski, który jednak odprawił ją z kwitkiem.
We wtorek Marzec wysłała do komendanta głównego policji informację, iż chce wręczyć funkcjonariuszowi z Żar, który zgubił swoją obrączkę, zupełnie nową, jeszcze ometkowaną biżuterię.
- Uważam, że przeszukiwanie domów niewinnych ludzi, w obecności małych dzieci, to metody totalitarnych reżimów. Dlatego chcę przekazać nową obrączkę, jeszcze z metką, policjantowi, który zgubił swoją. Aby niewinni ludzie nie byli poniżani i przeszukiwani przez uzbrojonych policjantów o szóstej rano. Żeby zwykli obywatele mieli okazję widzieć uzbrojonych policjantów tylko podczas łapania groźnych przestępców i w filmach kryminalnych - mówiła Marzec w rozmowie z tvn24.pl.
Obrączka na licytację?
Jak powiedziała, tak zrobiła. W środę pojawiła się przed siedzibą komendy głównej policji w Warszawie i marszowym krokiem przekroczyła próg budynku. Po kilku minutach oczekiwania przy recepcji pojawił się Mariusz Sokołowski, rzecznik KGP. Ten nie był jednak skory do odebrania prezentu.
- Ja swoją obrączkę na szczęście mam, pan komendant też. Poza tym komenda główna nie jest właściwym adresatem dla tego prezentu. Pani chce go wręczyć osobie prywatnej. Proszę w takim razie jechać do Żar i to zrobić - mówił Sokołowski.
Ostatecznie obrączka pozostała w rękach Balli Marzec, która już ma pomysł, jak korzystnie sprawę zakończyć.
- Trzeba ją zlicytować i za uzyskane pieniądze kupimy prezenty i słodycze, które zawieziemy do rodzin z Żar - zadeklarowała Marzec.
Pukanie do drzwi o 6 rano
Początek sprawy sięga 8 stycznia, kiedy to policjanci trenowali w sali sportów walki należącej do Miejskiego Ośrodka Sportu, Rekreacji i Wypoczynku w Żarach. Jeden z funkcjonariuszy zdjął wówczas swoją obrączkę z palca i położył na ławce. Pech chciał, że mężczyzna o niej zapomniał.
Dzień po policyjnym treningu sala była sprzątana przez trzy pracownice MOSRiW-u. To właśnie one, a także dwóch innych pracowników teoretycznie jako ostatni mogli widzieć obrączkę. Cała piątka została posądzona o kradzież. Wszyscy utrzymywali jednak, że o obrączce nic nie wiedzą. Jak mówili, policjant, który następnego dnia przyjechał do sali sportowej, groził, że nie zostawi tej sprawy bez rozwiązania.
Trzy tygodnie po zgubieniu obrączki kilkunastu uzbrojonych kryminalnych o 6 rano zapukało do drzwi pięciu mieszkań. Wszyscy pracownicy posądzeni o kradzież zostali dokładnie zrewidowani, a następnie przewiezieni na komendę w celu przesłuchania. W niektórych mieszkaniach "trzepanie" mebli czy przedmiotów odbywało się na oczach małych dzieci. Na przeszukanie pozwolenie wydał prokurator.
Ostatecznie obrączki nie znaleziono ani przy żadnym z pięciu posądzonych o kradzież, ani w ich mieszkaniach. Śledztwo jest w toku. Na razie nie ma innych podejrzanych.
Działaniu policjantów przyjrzy się wydział kontroli komendanta wojewódzkiego policji, który"szczegółowo, krok po kroku" sprawdzi, czy zakres działań policjantów i sposób ich wykonania był właściwy. Wewnętrzne postępowanie pozwoli mu ustalić, czy funkcjonariusze mogli zachować się lepiej, tak aby ich czynności nie budziły negatywnych odczuć. Nie oznacza to jednak, że policjanci, którzy brali udział w akcji, poniosą jakieś konsekwencje.
Zobacz materiał "Faktów" TVN:
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24