Po zakupie węgla warto sprawdzić, do którego Kwalifikowanego Dostawcy Węgla ma trafić surowiec. - Nie działa zasada zdroworozsądkowa, że im bliżej naszego domu, tym taniej - alarmuje mieszkaniec Jeleniej Góry (woj. dolnośląskie). Źle wybierając dostawcę, można stracić ponad tysiąc złotych. A zmiana dostawcy może być bardzo trudna.
Mieszkaniec Jeleniej Góry (woj. dolnośląskie) kupił węgiel od Polskiej Grupy Górniczej. Podobnie, jak każdy inny klient, zanim surowiec został do niego przywieziony, musiał opłacić dwa transporty: z kopalni do wybranego przez niego punktu KDW, czyli Kwalifikowanego Dostawcy Węgla. Drugi transport do opłacenia związany jest przewiezieniem surowca na posesję kupującego. Okazało się, że nie warto zamawiać surowca patrząc tylko na mapę, bo wybranie najbliższego punktu KDW nie oznacza, że zapłacimy najmniej.
- Chciałem zamawiać do tego położonego najbliżej mnie, natomiast cena była bardzo duża, mniej więcej 1400 zł. Do punktu znajdującego się 30 kilometrów od mojej miejscowości było to już 700 złotych, czyli dwa razy taniej - opowiada mężczyzna.
Dodaje, że ostatecznie udało mu się znaleźć najtańszą formę transportu na swoją posesję po miesiącu intensywnych poszukiwań. - Dochodzi do takich sytuacji, gdy ten zakup węgla nie jest takim problemem, jak cała logistyka związana z przywozem tego węgla, w którym jest miejsce spalania - uważa mężczyzna.
Czytaj też: "To nie jest problemem dzisiaj, że nie ma chętnych do sprzedaży węgla. Problemem jest to, że jego nie ma"
Ponad tysiąc złotych różnicy
Reporter TVN24 Łukasz Wójcik, który zajął się sprawą potwierdził, że problem faktycznie występuje i dotyczy wielu miejscowości. I tak, zamawiając węgiel do KDW w Pniewach (woj. wielkopolskie) trzeba zapłacić 1600 złotych. Za przewiezienie surowca do Strzałkowa trzeba zapłacić 500 złotych. Skąd tak duże różnice?
- Rozmawiałem z rzecznikiem Polskiej Grupy Górniczej. Przekazał, że spółka podpisywała umowy z poszczególnymi punktami KDW na zasadach odrębnego postępowania przetargowego. Stąd raz najtańszą ofertą była taka, która opiewała na 700 złotych, a raz 1600 złotych - relacjonuje Wójcik.
Problematyczne podmiany
A co, jeżeli ktoś przed sprawdzeniem kosztów zamówi węgiel do punktu KDW, który wcale nie jest najtańszy? Okazuje się, że zmiana wcale nie jest łatwa, o czym opowiada pani Magdalena Brychcy, mieszkanka Konina, która starała się o zakup surowca od początku lipca. Kobieta już po sfinalizowaniu transakcji próbowała skontaktować się z Polską Grupą Górniczą, żeby zmianę załatwić telefonicznie. Bez skutku.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Problemów z węglem ciąg dalszy. Jacek Sasin chce wsparcia samorządów
- Mimo wielu prób porozmawiania z konsultantem nie udało się. Rozmawiałam tylko z wirtualnym asystentem. Kiedy prosiłam o rozmowę z żywym człowiekiem, połączenie się urywało - opowiada kobieta.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock