Runęły trzy z czterech kondygnacji kamienicy w poznańskiej dzielnicy Dębiec. Cztery osoby zginęły, 21 jest rannych, wśród nich - troje dzieci. Zdaniem ratowników, w gruzowisku nie powinno być kolejnych poszkodowanych. Mimo to, przeczesują teren. Akcja może potrwać do poniedziałku.
Do wybuchu doszło w niedzielę przed godziną 8 w budynku wielorodzinnym przy ulicy 28 Czerwca 319.
Z pierwszych informacji wynikało, że nie żyje jedna osoba. Tuż przed godz. 12 straż pożarna poinformowała, że dotarła do kolejnych dwóch. Niestety, już nie żyły.
Około godz. 14 rzecznik wojewody podał, że znaleziono czwartą ofiarę śmiertelną. Ciało udało się wyciągnąć dopiero cztery godziny później.
Obecnie w akcji uczestniczy nawet 160 strażaków, w tym trzy grupy poszukiwawczo-ratownicze: z Poznania, Łodzi i Warszawy.
Prawdopodobnie w poniedziałek zostanie wszczęte prokuratorskie śledztwo w sprawie tragedii.
Trafili do szpitali
W budynku mieszkało około 40 osób, 21 z nich trafiło do szpitali (najwięcej - siedem - przewieziono do placówki w Puszczykowie). Wśród poszkodowanych była trójka dzieci. Jak dowiedziała się TVN24, dwoje z nich zostało już wypisanych. Tylko 2-letnia dziewczynka z ogólnymi potłuczeniami wciąż przebywa na oddziale chirurgii dziecięcej.
Stan trzech poszkodowanych określany jest jako ciężki.
Pozostali lokatorzy kamienicy zostali przewiezieni do hotelu pracowniczego.
Przeszukują gruzowisko
Zawaliły się trzy kondygnacje kamienicy. Na 18 mieszkań, zniszczeniu uległy cztery - są całkowicie zawalone. Strażacy obawiają się, że może runąć frontowa ściana budynku.
Według ratowników i ich urządzeń pomiarowych, w gruzowisku nie powinno być już kolejnych osób. Mimo to, strażacy dokładnie przeszukują teren. Chcą mieć 100-procentową pewność, że nikt więcej nie potrzebuje pomocy.
Akcja jest bardzo trudna. Niestabilny budynek stwarza problemy z wejściem do środka.
- Cały czas monitorujemy sytuację. Robimy wszystko, żeby ratownikom zapewnić bezpieczeństwo. W pewnym momencie nastąpiły ruchy ściany, dlatego w musieliśmy przerwać działania - tłumaczy Paweł Frątczak.
Rozbierają budynek
Akcji nie ułatwiają trudne warunki atmosferyczne. Na początku strażacy nie mogli korzystać ze sprzętu ciężkiego, pojawił się około godz. 17.
- Wykorzystujemy go, by odgruzować miejsca, w których mamy pewność, że nikogo już nie ma. Dzięki temu, nie musimy ręcznie rozbierać zniszczonej części budynku. Ten sprzęt pomógł nam dotrzeć do ściany budynku, którą trzeba było ustabilizować - powiedziała Sławomir Brandt, rzecznik poznańskiej straży pożarnej.
Teraz ratownicy oczyszczają teren, by zrobić miejsce dla wysięgnika. - Przy jego pomocy będziemy w stanie skierować w tamto miejsce ratowników, którzy wisząc ma na specjalnych linach, będą zdejmować kolejne elementy budynku - dodaje Brandt.
Prawdopodobnie strażacy będą pracować na gruzowisku również w nocy. - Ściągnęliśmy tutaj specjalny kontener oświetleniowy, który będziemy mogli rozstawić po zmierzchu. Mamy świadomość, że działania mogą potrwać do rana - tłumaczy Brandt.
Zniszczenia są duże:
To mógł być gaz
Na razie nie wiadomo co było przyczyną wybuchu. - Patrząc na stopień zniszczeń tego budynku, wstępnie przyjęto, że mógł to być wybuch gazu, ale pewności jeszcze nie mamy. Na razie nasze działania skupiają się na akcji ratowniczej - mówił na antenie TVN24 Paweł Frątczak.
Przepisy zabraniają korzystania z gazu płynnego, dostarczanego w butlach, jeśli w budynkach istnieje sieć gazowa. Polska Spółka Gazownictwa
Jeden z mieszkańców stwierdził, że jego sąsiadka ogrzewała mieszkanie butlą. - Mieszkała na samej górze. Ale trudno mi powiedzieć, czy to coś u niej, czy nie. Ludzie używali gazu do kuchenek. Ja ogrzewałem mieszkanie piecem kaflowym - mówił dziennikarzom.
Dyrektor gazowni podał, że 10 minut po zdarzeniu odcięto gaz, sprawdzono teren pod kątem ewentualnych wycieków gazu, czego nie stwierdzono. Poinformował też, że budynek 19 lutego przeszedł rutynowy przegląd instalacji, który nie wykazał żadnej nieszczelności. Nie było również zgłoszeń od mieszkańców.
- Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wybuchu, ustalą to specjalnie powołani eksperci - poinformował Artur Michniewicz, rzecznik Polskiej Spółki Gazownictwa.
Na miejscu tragedii pojawił się prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. - Dla poszkodowanych zabezpieczyliśmy nocleg na dwa tygodnie. Potem będziemy zapewniać tymczasowe mieszkania. Część osób zrezygnowała z takiego rozwiązania, bo otrzymała pomoc od rodziny - oświadczył Jaśkowiak.
Prezydent Poznania o pomocy dla poszkodowanych:
"W związku z katastrofą budowlaną w Poznaniu minister Joachim Brudziński na bieżąco przekazuje informacje premierowi Mateuszowi Morawieckiemu" - poinformował w niedzielę rano Wydział Prasowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
W Poznaniu trwa akcja ratownicza po tym, jak przed godziną 8:00, doszło do katastrofy budowlanej. Minister @jbrudzinski na bieżąco przekazuje informacje premierowi @MorawieckiM, które otrzymuje od komendanta głównego PSP i wojewody wielkopolskiego https://t.co/2rRQfC0kk1 pic.twitter.com/cKfIFAYCSC
— MSWiA (@MSWiA_GOV_PL) 4 marca 2018
Autor: aa/gp/b / Źródło: TVN 24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24