W poniedziałek w poznańskim sądzie rejonowym ruszył proces przeciwko czterem funkcjonariuszom policji, oskarżonym o niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień w związku ze sprawą zabójstwa 21-letniej kobiety w Żernikach (Wielkopolska). Monika nie żyje, chociaż zgłaszała policjantom, że boi się swojego byłego partnera. - We wszystkich działaniach, jakie z córką podejmowałyśmy, zawiadamiając policję, byłyśmy pełne wiary, że zostanie nam udzielona pomoc - mówiła przed sądem matka dziewczyny.
Monika G. została zamordowana w marcu 2016 roku w Żernikach przez swojego byłego partnera Sławomira B. Wcześniej, obawiając się o swoje zdrowie i życie, kilka razy prosiła policję o pomoc. Bezskutecznie.
Kobieta składała zawiadomienie w sprawie psychicznego i fizycznego znęcania się nad nią przez Sławomira B. Prosiła też o interwencję w związku z agresywnym zachowaniem mężczyzny. Sławomir B., poszukiwany po dokonaniu zbrodni, popełnił samobójstwo.
Akt oskarżenia przeciwko czterem policjantom skierował w połowie listopada ub. roku do poznańskiego sądu rejonowego Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej. Po śmierci kobiety i wewnętrznej kontroli w policji, odwołane zostało kierownictwo komisariatu na poznańskim Nowym Mieście.
Jednak w Poznaniu
Pod koniec ubiegłego roku poznański sąd zwrócił się jednak do Sądu Najwyższego o przekazanie tej sprawy do innego sądu rejonowego - w innej dzielnicy bądź mieście. Wniosek motywowany był "dobrem wymiaru sprawiedliwości" i tym, że "sprawa dotyczy policjantów z Nowego Miasta, czyli terenu właściwości sądu rejonowego, a więc mogłoby powstać przekonanie, że sąd nie jest w tej sprawie obiektywny".
Sąd Najwyższy nie uwzględnił jednak tego wniosku i proces rozpoczął się w poniedziałek rano, w Sądzie Rejonowym Poznań - Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu.Oskarżycielem posiłkowym w sprawie jest matka zamordowanej dziewczyny.
Marzena L. nie przyznała się do winy
W sądzie Marzena L. nie przyznała się do zarzucanego jej czynu i odmówiła składania wyjaśnień. Oświadczyła, że będzie odpowiadała tylko na pytania swojego obrońcy. Jak mówiła, „w tamtym okresie, czyli w lutym i marcu 2016 roku, nie istniały jakieś szczególne, wewnętrzne procedury postępowania w przypadku złożenia wniosku o ochronę” - podkreśliła. - Pisemny algorytm odnośnie postępowania z wnioskami o ochronę wpłynął do komisariatu Poznań Nowe Miasto w maju 2016 roku, i wtedy zostaliśmy zapoznani z konkretnym algorytmem czynności (...) nie było szkoleń w zakresie tego, jak powinien wyglądać wniosek o ochronę oraz kiedy powinien być przekazany przełożonemu - wskazała policjantka. Tłumaczyła też, że w okresie od kwietnia 2015 roku, czyli od momentu, kiedy weszła w życie ustawa o ochronie i pomocy dla pokrzywdzonego i świadka, "do komisariatu policji Poznań Nowe Miasto, według mojej wiedzy, nie wpłynął żaden taki wniosek" - zaznaczyła.
Miała dużo spraw
Funkcjonariuszka powiedziała, że procedura dotycząca udzielania ochrony jest procedurą niejawną. Jak mówiła, wniosek złożony przez pokrzywdzonego w oryginale jest przekazywany do komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu. Policjantka podkreśliła też, że zdarzały się sytuacje, kiedy funkcjonariusze policji byli informowani telefonicznie przez prokuraturę, że osoby pokrzywdzone przyszły do prokuratury i złożyły wniosek o ochronę. Wówczas, taki wniosek prokurator miał przekazywać bezpośrednio do komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu. Marzena L. tłumaczyła, że w tamtym okresie prowadziła równolegle niemal 50 spraw, była także na dwutygodniowym szkoleniu. Kiedy wróciła, w korespondencji znalazła przesłane z komisariatu Poznań Wilda protokoły przesłuchania Moniki G. Skontaktowała się, więc w tej sprawie z prokuratorem prowadzącym sprawę Janem Sz. - Prokurator oświadczył, że żadnej wiedzy na ten temat nie ma. Po zreferowaniu przeze mnie treści tych protokołów, polecił odesłać je do komisariatu Poznań Wilda - mówiła.
Oskarżeni w sprawie policjanci - Paweł I., Krzysztof W., oraz Piotr B. także nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień.
W czasie, kiedy Monika G. zgłosiła się na komisariat, Paweł I. był zastępcą naczelnika wydziału kryminalnego na komisariacie policji Poznań Nowe Miasto. - Do moich obowiązków nie należało realizowanie wytycznych prokuratora, kierowanych bezpośrednio do moich podwładnych, jak również nie prowadziłem w tym okresie postępowań przygotowawczych - powiedział.
Matka Moniki: do kogo pójdę po pomoc
W sądzie zeznawała również matka zamordowanej Moniki. - We wszystkich działaniach, jakie z córką podejmowałyśmy zawiadamiając policję, byłyśmy pełne wiary, że zostanie nam udzielona pomoc - mówiła.
- Moja córka straciła największy dar, jaki można mieć: życie. Jeśli coś mi się przydarzy, do kogo ja będę się mogła zgłosić po pomoc? - pytała, nie kryjąc wzruszenia.
Zarzuty dla funkcjonariuszy
W związku z zabójstwem Moniki G. w Żernikach, prokuratura zarzuciła Marzenie L., policjantce, która prowadziła postępowanie o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad Moniką G., że nie dopełniła ciążących na niej obowiązków służbowych: nie przekazała ona dwóch wniosków pokrzywdzonej Moniki G. o udzielenie jej środków ochrony i pomocy komendantowi wojewódzkiemu policji w Poznaniu. "W ten sposób oskarżona działała na szkodę interesu publicznego oraz interesu prywatnego pokrzywdzonej" - podała Prokuratura Krajowa. Taki sam zarzut usłyszał Paweł I., który nadzorował postępowanie prowadzone przez Marzenę L. Funkcjonariuszom grożą kary do 3 lat więzienia.
O przekroczenie uprawnień i poświadczenie nieprawdy w dokumentach zostało z kolei oskarżonych dwóch innych funkcjonariuszy: Krzysztof W. i Piotr R. Pierwszy z policjantów prowadził, drugi nadzorował postępowanie dotyczące kierowania gróźb karalnych oraz naruszenia nietykalności cielesnej Moniki G. przez jej byłego partnera, do którego doszło w lutym 2016 roku. W toku tego postępowania sporządzili oni cztery notatki urzędowe, ostatnią datowaną na dwa dni przed zabójstwem Moniki G.
- W notatkach tych oskarżeni policjanci udokumentowali przeprowadzenie czynności, które faktycznie nie miały miejsca. W ten sposób poświadczyli nieprawdę, co do okoliczności podjęcia próby zatrzymania i wykonania czynności procesowych z udziałem Sławomira B - informowała Prokuratura Krajowa. Funkcjonariuszom grożą kary od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: PAP/TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24