Pięciu poparzonych uczniów szkoły pożarniczej w Poznaniu opuściło już szpitale. Trzech kadetów wciąż przebywa w lecznicach. Wszyscy poszkodowani zostali ranni podczas zajęć dydaktycznych. Uczyli się określać temperaturę zapłonu cieczy. Okoliczności zdarzenia bada policja.
Wypadek w Szkole Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu. Podczas poniedziałkowych zajęć z fizykochemii spalania i środków gaśniczych zostało poparzonych dziewięciu z dwudziestu kadetów. Ucierpiały osoby, które znajdowały się najbliżej urządzenia do określania temperatury zapłonu cieczy, którą w tym przypadku był olej spożywczy. Poszkodowani trafili do poznańskich szpitali z oparzeniami I i II stopnia.
Wiadomo, że część uczniów szkoły opuściła już lecznice. - Pięciu z ośmiu hospitalizowanych strażaków wróciło już do naszej szkoły. Prowadzimy naukę w trybie koszarowym, więc nasi kadeci uczą się tu i mieszkają. Trzy osoby wciąż przebywają w szpitalach. Są szanse, że dwóch uczniów opuści szpitale jeszcze dzisiaj - powiedział TVN24 bryg. Rafał Wypych, rzecznik prasowy Szkoły Adeptów PSP w Poznaniu.
Rzecznik dodał, że nie będzie udzielał szczegółowych informacji dotyczących stanu zdrowia poszkodowanych uczniów.
Wyjaśniają, co się stało
- Na razie przyczyny i mechanizm, który doprowadził do poparzenia naszych uczniów nie są znane. To pierwsze takie wydarzenie w 70-letniej historii naszej szkoły. Zależy nam, żeby wyjaśnić, co się wydarzyło. Do tej pory nie mieliśmy żadnych incydentów podczas wyznaczania temperatury zapłonu cieczy - mówi rzecznik placówki.
Tuż po zdarzeniu w Szkole Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej pojawili się policjanci i zabezpieczyli ślady. - Będą przesłuchane osoby, które brały udział tego dnia w tych zajęciach. Był powiadomiony prokurator. I teraz policjanci będą dokładnie wyjaśniać przebieg i przyczyny tego zdarzenia - poinformował Maciej Święcichowski z biura prasowego wielkopolskiej policji.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Hubert Remlein