Jezioro Rusałka w Poznaniu skrywa mroczną historię z okresu II wojny światowej. To sztuczny zbiornik, przy jego budowie pracowali polscy i żydowscy więźniowie, a dno umacniano połamanymi macewami, które wciąż co pewien czas można dostrzec w wodzie. Poznańscy społecznicy chcą, by teraz każdy, kto tam przyjdzie, mógł poznać mroczną historię tego miejsca.
Jezioro Rusałka powstało w latach 1941-42. Do jego budowy, podobnie jak do budowy drugiego zbiornika - jeziora Maltańskiego, Niemcy skierowali więźniów polskich i żydowskich. Do umacniania brzegów i dna wykorzystano fragmenty nagrobków ze zlikwidowanych cmentarzy św. Marcina, św. Małgorzaty i żydowskiego, znajdujących się na terenie obecnych Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Nim hitlerowcy wybudowali rękami jeńców wojennych jezioro, na tym terenie mordowali więźniów. Według ustaleń historyków, życie mogło tam stracić około dwa tysiące osób.
Po II wojnie światowej nad jeziorem utworzono miejsca pamięci ofiar. Znajdują się na wschodnim, południowym i północnym brzegu jeziora.
Co roku nad jeziorem Rusałka wypoczywają tysiące poznaniaków. W ostatnich latach zapuszczony ośrodek wypoczynkowy doczekał się generalnego remontu. Nawieziono piasek na plażę, odnowiono pomost. Działa tam restauracja, beach bar, smażalnia ryb, punkt z lodami, wypożyczalnia sprzętu wodnego. Dzieci bawią się na placu zabaw, starsi ćwiczą pod chmurką na siłowni, grają w siatkówkę plażową.
Mało kto pamięta, jaką historię skrywa woda. O niej przypominają jedynie wyłaniające się co pewien czas, przy niższym stanie wody, kamienne fragmenty macew.
"To nie jest przenoszenie traumy"
- O tragicznych losach więźniów żydowskich i polskich robotników przymusowych wie niewielu z nas. Pracowali ponad siły, byli katowani i głodzeni. Pod lufami karabinów zmuszani byli do rozbijania nagrobków swoich przodków i umacniania nimi brzegów jeziora. Pamięć o tych ludziach i ich cierpieniu miała zostać na zawsze starta z powierzchni ziemi. Chcemy to zmienić i przywrócić ofiarom hitlerowskiego terroru ich godność - mówi Aleksander Przybylski, reporter TVN24 działający w Stowarzyszeniu Mieszkańców Abisynia, które wraz ze Stowarzyszeniem Łazęga Poznańska chce postawić tablicę informacyjną nad jeziorem.
Pylon o wymiarach 60 cm na dwa metry ma stanąć w pobliżu wiaduktu kolejowego po wschodniej stronie jeziora.
- Mamy wszelkie wymagane zgody i kosztorys wykonania. Jesteśmy o krok od pierwszego celu - przerwania 74-letniego okresu milczenia i braku informacji na temat historii powstania tego sztucznego zbiornika, nad którego wodami, w otoczeniu pięknej natury, chyba każdy z nas niejednokrotnie już relaksował się i wypoczywał - podkreśla Maciej Krajewski ze Stowarzyszenia Łazęga Poznańska.
Trwa jeszcze ustalanie treści tablicy z Instytutem Pamięci Narodowej. I zbiórka środków, bo społecznicy chcą, by sami poznaniacy przywrócili pamięć o swoich przodkach.
- Pamięć o tej bolesnej i mrocznej historii, o ludziach, którzy tam cierpieli i ginęli, nie jest żadnym przenoszeniem traumy na nowe pokolenia, jest po prostu potrzebną człowiekowi wiedzą o przeszłości, świadomością wielowymiarowości otaczającego nas świata i refleksją nad losem człowieka, które z pewnością nie przeszkodzą nam w dalszym kontemplowaniu pięknej przyrody otoczenia Rusałki - podkreśla Krajewski.
Postawienie tablicy ma kosztować osiem tysięcy złotych. - To koszt wykonania i montażu pylonu - wyjaśnia Przybylski. Ponad połowę tej kwoty już udało się zebrać.
Miasto chce wydobyć część macew
Na razie nie wiadomo kiedy fragmenty macew leżące na dnie zostaną wydobyte z jeziora. W grudniu społecznikom obiecał to prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.
- Nie damy rady usunąć wszystkich elementów i doprowadzić do sytuacji, że żadna płyta nie będzie spoczywała w tym jeziorze. Ale to, co się da usunąć i wydobyć przy racjonalnych kosztach, zostanie wydobyte - deklarował.
O wydobycie macew jako pierwszy w listopadzie zeszłego roku zabiegał Andrzej Rataj, radny Koalicji Obywatelskiej w Poznaniu.
- Niestety pandemia zamroziła obecnie ten temat - mówi Przybylski.
Alicja Kobus, przewodnicząca gminy żydowskiej w Poznaniu, podkreślała, że dla Żydów macewy i ich fragmenty są niezwykle ważne, bo cmentarz jest dla nich miejscem świętym, nietykalnym.
- Dla Żydów cmentarz to miejsce spoczynku. Tu zmarli czekają na Mesjasza. W judaizmie nie wolno ekshumować grobów, kremować ciał czy ich przenosić. Nagrobki powinny więc pozostać tam, gdzie je pierwotnie ustawiono, czyli na żydowskich grobach i cmentarzach. A na pewno nie w wodzie - zaznacza Kobus.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań