Po przerwie spowodowanej mrozami, w sobotę rano policja wróciła na Wartę, aby kontynuować poszukiwania Ewy Tylman. Kobieta zaginęła ponad dwa miesiące temu i - jak twierdzi prokuratura - nie żyje, a jej ciało znajduje się w rzece.
Chwilę po godzinie 10 policjanci zwodowali swoją motorówkę w okolicach mostu św. Rocha i ruszyli w dół rzeki. Chcą w sobotę sprawdzić ponad 40-kilometrowy odcinek rzeki, między Poznaniem a Obornikami.
- Policjanci sprawdzą przede wszystkim te miejsca, gdzie dotychczas najczęściej znajdowano ciała - mówi Maciej Święcichowski z biura prasowego wielkopolskiej policji.
Zobacz materiał "Faktów" TVN:
"Sonar nic nie pomoże"
Swoje własne śledztwo prowadzi także brat zaginionej. Piotr Tylman zbiera pieniądze na na ekspertyzę dna koryta Warty na odcinku 250 km z wykorzystaniem najnowocześniejszego sprzętu do analizy hydrograficznej. Ma to jednak swoją cenę. Tylman potrzebuje prawie 33 tys. złotych na pokrycie kosztów.
Michał Kołodziejczak, strażak z OSP Mosina, który jako jeden z pierwszych brał udział w poszukiwaniach Ewy Tylman z wykorzystaniem sonaru jest sceptyczny.
- Dzisiaj sonar już nic tam nie pomoże, bo ciało nie leży na dnie. Kiedy kobieta zaginęła, okazało się, że nasza jednostka ma jedyny w Wielkopolsce sonar przystosowany do poszukiwań na rzece. Zebraliśmy echo sonarowe, zanim jeszcze przyjechały sonary z Legnicy, a później nurkowie z GSP RP. Nic nie znaleźliśmy - przyznaje strażak.
I dodaje: - Po dwóch miesiącach, nawet przy tej temperaturze, ciało powinno wypłynąć na powierzchnię. Jeśli tak się nie stało, a jest w rzece, to znaczy, że zahaczyło o jakieś przeszkody, np. konary drzew i unosi się pod powierzchnią wody. Tego nie pokaże żaden sonar. Nawet nasz, a mamy jeden z nowocześniejszych - mówi.
"Robić dużą falę"
Kołodziejczak ma też radę, w jaki sposób powinno się teraz prowadzić poszukiwania.
- Trzeba pływać z małą prędkością, robiąc dużą falę i liczyć, że ciało się odhaczy. Ewentualnie skorzystać z psów do wykrywania zwłok. Prąd wody jest na Warcie tak silny, że nie ma możliwości, by ciało leżało w nurcie rzeki, chyba że ma pod kurtką kilka płytek chodnikowych. Ale wówczas zatrzymałoby się już na pierwszym kilometrze - kończy strażak.Wyszła z klubu i zniknęła26-letnia Ewa Tylman zaginęła 23 listopada około godz. 3:30. Wcześniej bawiła się ze znajomymi z pracy w centrum Poznania. Impreza zaczęła się na kręgielni w Galerii MM. Później, około godz. 23, spotkanie przeniosło się na ul. Wrocławską - najpierw na 15 minut do Pijalni Wódki i Piwa, następnie do klubu Mikstura. Stamtąd Ewa Tylman wyszła około godz. 2.15.Po raz ostatni została zarejestrowana przez kamerę monitoringu na ul. Mostowej w Poznaniu. Według śledczych dziewczyna nie żyje. Zarzut zabójstwa 26-latki usłyszał Adam Z., kolega Ewy, który odprowadzał ją tego dnia. Miał on przyczynić się do tego, że Ewa Tylman znalazła się w Warcie. Mężczyzna trafił na trzy miesiące do aresztu.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24