Ojciec Ewy Tylman: Dopóki nie zobaczę ciała córki, nie uwierzę, że nie żyje

Andrzej Tylman wierzy, że jego córka żyje
Ojciec Ewy Tylman: Dopóki nie zobaczę córki nieżywej, to nie uwierzę
Źródło: TVN 24 Poznań

Andrzej Tylman, ojciec 26-latki, która według policji prawdopodobnie utonęła w Warcie, nie wierzy, by jego córka zginęła wskutek nieszczęśliwego wypadku. O przypuszczeniach policji dowiedział się z mediów. Nadal liczy, że Ewa odnajdzie się żywa.

- I ciała nie znaleziono? Przecież szukano tu trzy tysiące razy! Dopóki nie zobaczę ciała córki, to nie uwierzę, że nie żyje - mówi ojciec Ewy Tylman, który nadal wierzy w inną wersję tego, co się stało z jego córką.

- Uważam, że jest to uprowadzenie i ktoś gdzieś ją trzyma. To są grubsze sprawy - mówi.

"On wszystko wie"

Jego zdaniem gdyby to był nieszczęśliwy wypadek, ciało Ewy już zostałoby odnalezione. - Już dawno - twierdzi.

Jak dodaje, jego "serce jest przeciwko temu człowiekowi" (zatrzymanemu mężczyźnie, który wracał z Ewą - red.). - On wszystko wie. Jak Ewa nie żyje, niech powie, co zrobił, gdzie ukrył ciało. Sam je znajdę - zaznacza.

Policja: Ewa nie żyje

Policja przeprowadziła z mężczyzną dwa eksperymenty procesowe. Odtworzono ostatni, kluczowy czas przed zniknięciem kobiety.

- Możemy powiedzieć, że doszło do śmierci Ewy Tylman - mówił po pierwszym eksperymencie Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Z informacji, jakie pozyskała policja wynika, że Ewa i jej kolega nie weszli na most św. Rocha. Tragedia miała wydarzyć się przed mostem, na brzegu Warty. - Jesteśmy przekonani, że jej ciało znajduje się w wodzie. Koncentrujemy teraz nasze poszukiwania na rzece. Szukamy ciała - dodaje Borowiak.

Nieoficjalnie: zarzuty dla kolegi dziewczyny

Policjanci spodziewają się, że ciało znajduje się w niedużej odległości od mostu św. Rocha. Jak mówi policjant, zgromadzony materiał dowodowy pozwala postawić towarzyszącemu Ewie mężczyźnie zarzuty - nie wiadomo jednak jakie. Za to odpowiedzialna będzie już prokuratura.

Według nieoficjalnych informacji mężczyźnie postawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. W prokuraturze miał przyznać, że widział tonącą Ewę. Według niego miało dojść do nieszczęśliwego wypadku.

Dopóki nie zobaczę ciała córki nie uwierzę że nie żyje

"Dopóki nie zobaczę ciała córki, nie uwierzę, że nie żyje"

Prokuratura jest ostrożna

Poznańska prokuratura na razie nie potwierdza śmierci Ewy Tylman. Jak powiedziała na konferencji rzeczniczka, nie ma jeszcze dowodów, które jednoznacznie wskazują na to, że kobieta nie żyje.

- W tej chwili wydział śledczy prowadzi czynności o różnych charakterze. Prowadzone są m.in. czynności z zatrzymanym mężczyzną. Mogę potwierdzić, że jest to osoba, która jako ostatnia miała kontakt z Ewą T. Dopiero po tych wszystkich czynnościach będziemy mogli powiedzieć więcej - mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Nie mamy dowodów, które jednoznacznie wskazywałyby na to, że kobieta poniosła śmierć. Nie można wykluczyć hipotezy, że Ewa T. nadal żyje - dodaje.

Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań

Czytaj także: