Sąd w Poznaniu skazał Violettę K. na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata za nieumyślne spowodowanie pożaru w kamienicy w Nowym Tomyślu. Uciekający przed ogniem mieszkańcy wyskakiwali z okien. Poszkodowane w pożarze zostały cztery osoby, jedna z nich zmarła.
Violetta K. została uznana przez Sąd Okręgowy w Poznaniu za winną nieumyślnego spowodowania pożaru w kamienicy przy ul. Mickiewicza w Nowym Tomyślu, do którego doszło 15 lutego 2021 roku. Zdaniem sądu, sprowadziła zdarzenie zagrażające mieniu i wielu osobom, w postaci pożaru, poprzez dopuszczenie do wydostania się iskier z pieca, nie zamykając drzwiczek popielnika, co doprowadziło do pożaru całej kamienicy. W wyniku wyskoczenia z okna, jeden z mieszkańców zmarł w szpitalu. Dwaj inni lokatorzy kamienicy doznali obrażeń naruszających czynności narządy ciała na okres powyżej siedmiu dni.
Sąd skazał kobietę na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Violetta K. Musi też zapłacić m.in. zadośćuczynienie w łącznej wysokości 70 tysięcy złotych za doznane krzywdy dla poszkodowanych w pożarze.
Wyrok nie jest prawomocny.
"Ja nigdy nie paliłam rano w piecu"
Violetta K. nie poczuwa się do winy. Jak powiedziała reporterowi TVN24, jeszcze nie podjęła decyzji czy będzie się od niego odwoływać. - Ja nie pamiętam nic. Usłyszałam wybuch i znalazłam się w szpitalu (...) Ja nigdy nie paliłam rano w piecu, dopiero po południu - mówiła. Jak dodała, nie będzie też w stanie zapłacić tak wysokiego zadośćuczynienia.
Z wyroku zadowolona jest prokuratura. Prokurator Karol Talaga podkreślił, że sąd podzielił zapatrywanie prokuratury zarówno co do popełnionego czynu jak i wymiaru kary. Odniósł się też do słów Violetty K., która twierdzi, że nie paliła wtedy w piecu. - To jest oczywiście osąd, do którego ma prawo. Przeczy jednak temu zgromadzony materiał dowodowy, przede wszystkim opinia biegłego z zakresu pożarnictwa - odpowiada Karol Talaga, dodając, że prokuratura jest usatysfakcjonowana piątkowym wyrokiem.
Rodzina wyskakiwała z okna
Pożar w kamienicy przy ulicy Mickiewicza w Nowym Tomyślu wybuchł 15 lutego. Zgłoszenie o pożarze do strażaków dotarło o godzinie 5.48. Po dojechaniu na miejsce pierwszych zastępów okazało się, że pali się trzypiętrowa kamienica. Pożar pojawił się na parterze w jednym z lokali, klatką schodową przeniósł się na piętra.
Na trzeciej kondygnacji w palącym się mieszkaniu przebywała trzyosobowa rodzina. - Ojciec tej rodziny wyskoczył z okna na podwórze, mocno się potłukł. Jego syn zeskoczył z okna na daszek przyległy do budynku, córka została ewakuowana przy użyciu drabiny - mówił kpt. Damian Żukrowski, oficer prasowy nowotomyskiej straży pożarnej.
Strażacy ewakuowali też trzyosobową rodzinę mieszkającą w lokalu na pierwszym piętrze. Na miejscu w kulminacyjnym momencie akcji pracowało 13 zastępów, około 60 strażaków.
Do szpitala zostały zabrane cztery osoby - troje mieszkańców trzeciej kondygnacji budynku i kobieta mieszkająca na parterze.
54-latek sam opuścił kamienicę. Poparzony mężczyzna stracił przytomność. Do szpitala w Nowym Tomyślu zabrał go śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jego stan określany był jako ciężki. Około południa mężczyzna zmarł. Do szpitala trafiły też dwie kobiety w wieku 19 i 54 lat oraz 25-letni mężczyzna.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: OSP Boruja Kościelna