Rowerzysta został zastrzelony przez myśliwego - co do tego wągrowiecka prokuratura nie ma żadnych wątpliwości. Dotychczas śledczy przyjmowali jednak karkołomną teorię, że mężczyzna zginął od strzału oddanego z 300 metrów, który przebił sarnę, przeleciał między drzewami, a później nad polem, aby na końcu trafić go w głowę. W świetle nowych ustaleń strzałów było kilka, a śmiertelny strzał wcale nie był rykoszetem.
W październiku, na drodze nieopodal Mirkowic na północy Wielkopolski, kierowca samochodu przy ulicy znalazł ledwo żyjącego mężczyznę, obok którego leżał rower. Na miejsce wezwano karetkę, ale niestety nie udało się go uratować.
Teoria niemożliwa
Po sekcji zwłok okazało się, że to nie potrącenie - jak początkowo przypuszczano - było powodem śmierci mężczyzny, a rana postrzałowa głowy. Tego samego dnia w pobliżu odbywało się polowanie. Przesłuchano myśliwych, jeden został zatrzymany. Przeprowadzono z nim eksperyment procesowy i przeprowadzono wstępne analizy balistyczne. Ich wyniki wprawiły ekspertów w osłupienie.
Przyjęta na tamtą chwilą wersja wydarzeń była niesłychana. Stojący na polu myśliwy miał oddać strzał do sarny. Trafił zwierzę, pocisk przeszył je na wylot, a następnie przeleciał przez las między drzewami i kawałek pola. Na końcu miał trafić rowerzystę w głowę. Odległość między myśliwym a postrzelonym wynosiła ponad 300 metrów.
Wygląda na to, że tę hipotezę można już chyba włożyć między bajki.
Zbadali pocisk
Prokuratura Rejonowa w Wągrowcu uzyskała dwie opinie: biegłego z dziedziny balistyki, który sprawdził pocisk i opinię dotyczącą badań zwierzęcego DNA - śledczy mieli sprawdzić, czy rzeczywiście przeszedł przez ciało sarny. Wyniki obalają dotychczasowe ustalenia.
- Obie opinie są negatywne, to znaczy: pocisk ani nie posiada na sobie śladów rykoszetu, ani żadnego DNA zwierzęcego, co wyklucza kategorycznie wcześniej jedną z zakładanych wersji - mówi Robert Pinkowski z prokuratury rejonowej w Wągrowcu.
- Kula wystrzelona z broni myśliwego, nie zmieniając toru lotu, trafiła w rowerzystę - przyznał w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" prokurator.
Śledczy zlecili już kolejne ekspertyzy. Czekają również na decyzję sądu łowieckiego wobec młodego, 21-letniego myśliwego. Przed sądem stanie w czwartek i jest prawdopodobne, że zostanie dyscyplinarnie wydalony ze związku łowieckiego.
Reporterowi TVN24 udało się porozmawiać z bratem postrzelonego rowerzysty. Na pytanie o karę dla myśliwego, odparł: Coś powinien dostać, żeby to była nauczka na przyszłość dla innych:
"Złamał zasady etyki"
- Myśliwy nie oddał jednego strzału. Oddał ich kilka. Złamał zasady etyki. Strzelał w kierunku drogi. Strzelał do nierozpoznanego celu - oburzał się na łamach gazety Zbigniew Wojciechowski, rzecznik dyscypliny Polskiego Związku Łowieckiego w Pile.
Z Wojciechowskim rozmawiał również reporter TVN24, który pytał go o młodego myśliwego. W odpowiedzi usłyszał, że musiała wtedy kierować nim jakaś łapczywość, ponieważ wcześniej zastrzelił już dwie sarny i zasadzał się na trzecią. A powinien zakończyć polowanie na pierwszej, tak jak było to zadeklarowane w dzienniku.
W tuszowaniu sprawy mieli pomagać mu także inni myśliwy, wobec których również toczy się wewnętrzne postępowanie.
Zobacz archiwalny materiał z anteny TVN24:
Autor: ib/gp/jb / Źródło: TVN24 Poznań/Głos Wielkopolski
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24