Wyjaśniła się sprawa zamontowanego nadajnika GPS pod autem żony posła Tomasza Górskiego. - Nie ma ona związku z działalnością posła - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. Jak mówi Tomasz Górski, jego żona spodobała się jednemu z przedsiębiorców i chciał dowiedzieć się kim jest i gdzie mieszka.
Tajemniczą skrzynkę pod autem posła odnaleźli mechanicy, którzy pod koniec lipca naprawiali samochód Tomasza Górskiego. Na miejsce wezwano policję. Ta zabezpieczyła teren, wyłączając z ruchu ulicę poznańską ulicę Więrzbięcice. Na miejsce przyjechała też grupa saperów.
Na początku sierpnia okazało się, że nie był ładunek wybuchowy a nadajnik GPS. Teraz policji udało się zatrzymać mężczyznę, który go założył pod autem.
- Sprawa nie ma związku z działalnością posła - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Chce dobrowolnie poddać się karze
W czwartek z policyjnymi aktami zapoznał się poseł. - Sprawa jest bardziej błaha niż się wydawało - mówi Tomasz Górski. - Właściciel jednej z firm spedycyjnych zauważył moją żonę na fitnessie, "wpadła mu w oko" i zastanawiał się kim jest i gdzie się porusza. W jego firmie takie nadajniki montowane są pod tirami. Jeden z nich zamontował pod autem żony - tłumaczy.
Jak dodaje Górski, mężczyzna nie był karany i nie jest powiązany ze światem przestępczym. - Ma rodzinę, jest wydaje się poważnym przedsiębiorcą. Chce dobrowolnie poddać się karze i ustaliliśmy z żoną, że nie będziemy mu robić z tym problemów - wyjaśnia.
Według przepisów grozić mu może do 2 lat pozbawienia wolności. Zapłaci też za akcję policyjną.
"Żona podchodzi do tego z uśmiechem"
Poseł Górski cieszy się z takiego zakończenia sprawy i chwali policję za szybkie jej zakończenie. - Na początku było trochę strachu. Nie mieliśmy wcześniej niepokojących sygnałów. Nikt do nas nie pisał, nikt nie dzwonił. Teraz, gdy znamy już okoliczności sprawy, żona podchodzi do tego z uśmiechem - mówi Górski.
Autor: FC//ec / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24