Personel jest przekonany: to pijany pacjent podpalił materac w szpitalu w Lesznie. Śledczy też wątpliwości nie mają. 52-latek przyznał się do winy, ale nie potrafił powiedzieć, dlaczego tak się zachował. Usłyszał trzy zarzuty, grozi mu nawet 10 lat więzienia.
52- latek, którego zatrzymano w związku z pożarem w leszczyńskim szpitalu (woj. wielkopolskie) usłyszał trzy zarzuty.
- Pierwszy z nich dotyczy sprowadzenia pożaru na szpital poprzez podpalenie wyściółki materaca, co skutkowało narażeniem zdrowia i życia pacjentów oraz personelu, a także zagroziło zniszczeniem mienia o dużej wartości - mówi Monika Żymełka, rzecznik policji w Lesznie.
Pozostałe dwa zarzuty dotyczą gróźb karalnych, które podejrzany miał kierować do pracowników szpitala.
Jak podaje policja, mężczyzna przyznała się do winy, ale nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć dlaczego tak postąpił. - Powiedział, że był pod wpływem alkoholu i nie pamięta szczegół całego zdarzenia - dodaje Żymełka.
Prokuratura wystąpiła o areszty tymczasowy, a sąd przychylił się do tego wniosku. 52-latek najbliższe trzy miesiące spędzi za kratami.
Spłonęło wyposażenie sali
Pożar w szpitalu wybuchł w czwartek około godz. 23. Od początku personel wskazywał jako sprawcę 52-letniego pijanego pacjenta, który trafił na oddział chirurgiczny z urazem głowy.
- W pewnym momencie podpalił materac i pościel na swoim łóżku. Ogień szybko rozprzestrzenił się po sali. Strawił wyposażenie i sprzęt. Całe szczęście, że płomienie nie dotarły do instalacji gazów medycznych, która znajduje się pod stropem. Wtedy mielibyśmy tu katastrofę - mówi Tomasz Karmiński, dyrektor szpitala w Lesznie.
Jak twierdzi dyrektor, 52-latek próbował się zamknąć w jednym z pomieszczeń gospodarczych.
- Chciał podpalić znajdujące się tam środki czystości. Udało się temu zapobiec - dodaje Karmiński.
Personel oddziału sprawnie ewakuował pacjentów do drugiego skrzydła placówki. W szpitalu szybko pojawili się strażacy. W akcji wzięło udział osiem zastępów.
Z pijanymi pacjentami są problemy
Dyrektor szpitala nie kryje, że pijani pacjenci na oddziale notorycznie sprawiają kłopoty. Obelgi i wyzwiska to jedno, ale nierzadko dochodzi do rękoczynów.
- Potrzebne są rozwiązania systemowe, które pozwolą dotkliwie ukarać takiego pacjenta - mówi Karmiński i dodaje: straty po pożarze oszacowaliśmy na kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale to jeszcze ocenią rzeczoznawca i ubezpieczyciel. Za to trudne do wycenienia jest niebezpieczeństwo, na które ten człowiek naraził pacjentów i cały personel. Coś takiego jeszcze nigdy się nie wydarzyło w tym szpitalu - mówi Karmiński.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: elka.pl | Filip Wybieralski