Prokuratura Rejonowa w Złotowie właśnie umorzyła sprawę zastrzelenia młodej wilczycy. Nie pomogły przesłuchania, sekcja ani prześwietlenie ciała wilka. Nie udało się znaleźć ani kuli, która zabiła zwierzę, ani właściciela broni, z której pocisk wystrzelono. - Nie wykluczamy, że ktoś zainteresowany mógł tę kulę zabrać - mówi prokurator Sebastian Drewicz.
Na martwą wilczycę natknął się 31 sierpnia jeden z myśliwych. Zwierzę skonało na terenie Nadleśnictwa Lipka. Śledczy ustalili, że wilczyca zdążyła wcześniej wydać na świat cztery młode.
Prokurator prowadzący sprawę zdecydował o jej umorzeniu. - Dlatego, że nie ustaliliśmy sprawcy. Ciało wilka zostało poddane sekcji. W jej toku nie zdołano jednak wyciągnąć kuli, bo wiadomo, że szyja została przestrzelona na wylot. Ktoś oddał strzał w okolice krtani - tłumaczy prokurator Sebastian Drewicz.
Żaden z myśliwych się nie przyznał
Śledczy dla pewności prześwietlili ciało wilczycy rentgenem. Dokładnie przeszukali też miejsce, gdzie wilk został znaleziony. Bez skutku.
- Powołaliśmy biegłego z dziedziny batalistyki, miał ustalić po dziurze wlotowej i wylotowej, jakiego rodzaju broni użyto. Niestety nie był w stanie tego zweryfikować - mówi Drewicz.
Przesłuchano też wszystkich myśliwych, którzy tego dnia mieli pozwolenie na polowanie w terenie Nadleśnictwa Lipka. Żadna z osób nie przyznała się do postrzelenia.
Możliwe, że ktoś po sobie posprzątał? - Nie wykluczamy, że ktoś zainteresowany mógł tę kulę zabrać. To są tylko nasze przypuszczenia. Nie udało się jej odnaleźć - kończy prokurator.
Autor: ww/gp / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Nadleśnictwo Lipka