"Zabijemy was", "Polska cała tylko biała" - te i bardziej wulgarne okrzyki dało się słyszeć podczas manifestacji narodowców i antyfaszystów w listopadzie. Poznańska policja właśnie umorzyła postępowanie dotyczące szerzenia mowy nienawiści na tych zgromadzeniach. - Policjanci nagrali zajścia, ale widoczne osoby są zamaskowane, stoją tyłem do kamer, nie udało się tych osób zidentyfikować - tłumaczy Andrzej Borowiak, rzecznik KWP w Poznaniu.
Zebrani na ulicy Strzeleckiej w Poznaniu stali na jej dwóch końcach, oddzielały ich kordony policji uzbrojonej w hełmy i tarcze.
Uczestnicy wydarzenia też byli "uzbrojeni": w kominiarki, szaliki, chusty zakrywające twarz. I właśnie przez te przebrania nie udało się ustalić osób, które mogłyby odpowiedzieć za wyzwiska, jakie padały 15 listopada 2017 roku.
Policjanci mieli inne zadanie
Jak mówi Andrzej Borowiak, funkcjonariusze działali przez długie miesiące. Odbywały się przesłuchania osób, które udało im się tamtego wieczoru wylegitymować. Nic jednak nie dały. - Policjanci którzy prowadzili postępowanie wydali postanowienie o umorzeniu sprawy wobec niewykrycia sprawców przestępstw - przekazuje.
Dlaczego nie można było dotrzeć do większej ilości osób jeszcze podczas całego zajścia? - Policjanci przede wszystkim koncentrowali działania na tym, żeby nie dopuścić do konfrontacji dwóch grup. Rzeczą wtórną było wszczęcie postępowania karnego dotyczącego okrzyków, które mogą być zakwalifikowane jako nawoływanie do przestępstwa czy nienawiści. Takie postępowanie komisariat policji Stare Miasto wszczął - mówi Borowiak.
Kiedy funkcjonariusze już po tej nocy zaczęli przeglądać nagrania z zajścia, mało kogo udało się rozpoznać. - Widoczne osoby są zamaskowane, stoją tyłem do kamer, nie udało się tych osób zidentyfikować - mówi rzecznik.
Jak mówi, były też osoby, które tłumaczyły, że nie biorą udziału w manifestacji, a stoją w kolejce do pubu. Policjanci nie mogli ich więc wylegitymować. Nie mogli im też zwrócić uwagi na zamaskowaną twarz, co podczas zgromadzeń publicznych jest niedozwolone.
Miało być pokojowo
15 listopada 2017 roku wszystko "rozbiło się" o spotkanie z Robertem Winnickim, posłem, byłym działaczem Młodzieży Wszechpolskiej i prezesem Ruchu Narodowego. To odbyło się w jednym z pubów przy ulicy Strzałowej.
Spotkanie z parlamentarzystą stało się pretekstem dla środowisk antyfaszystowskich do zorganizowania manifestacji pod hasłem "Nacjonalizm nie przejdzie! #2 - Wygwizdujemy Winnickiego!". Organizatorzy zgromadzenia, czyli koalicja poznańskich środowisk społecznych zrzeszonych w ramach porozumienia "Poznaniacy Przeciwko Nacjonalizmowi", podkreślali, że zgromadzenie ma charakter pokojowy.
Młodzież Wszechpolska, która zorganizowała spotkanie z posłem, w odpowiedzi na tę manifestację zachęcała, by także się zgromadzić, aby "bronić Poznań przed lewactwem".
Autor: ww/gp / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24