Zaledwie kilkuset metrów zabrakło Michałowi Kościuszce do przekroczenia granicy 50 km. Nie dotarł tam jednak biegnąc, a... goniąc ruchomą metą polskich uczestników biegu Wings for Life. - Po tym, co widziałem za rok bedę chciał pobiec - zapowiada polski rajdowiec.
- Każdy, kto wziął udział w tym biegu jest zwycięzcą. Wzięliśmy udział w czymś niesamowitym. W czymś, co ma bardzo szczytny cel - mówił tuż po zakończeniu maratonu Kościuszko.
Polski rajdowiec był dziś zmorą każdego uczestnika polskiego Wings for Life. Jego pojawienie się na horyzoncie wieszczyło rychły koniec biegu. Jak mówi, biegacze często prosili go, by zwolnił.
- Jak ludzie tylko mnie widzieli to przyspieszali. Mnie kusiło, żeby zwolnić ale z drugiej strony miałem urządzenia, które pokazywało mi: przyspiesz, przyspiesz, utrzymaj prędkość - opowiada Kościuszko.
Uśmiechy do mety
Kierowca polskiego samochodu pościgowego był w szoku, z jakim entuzjazmem biegacze dawali się wyprzedzać.
- Uśmiechy ludzi, których mijałem były zdumiewające. Nie spodziewałem się, że ludzie podejdą tak entuzjastycznie do mety, która ich dogania. Chciałem wszystkim podziękować - mówi kierowca.
Jak opowiada była też spora grupa biegaczy, która... prosiła go, aby zwolnił.
- Krzyczeli: Michał zwolnij! Daj spokój! Nie mamy szans! Kusiło, ale niestety nie mogłem nic zrobić - rozkłada ręce Kościuszko.
Nieoficjalne zawody?
Michał Kościuszko nie bez powodu został wybrany na kierowcę polskiego auta pościgowego w Wings for Life. Organizatorzy szukali kierowcy z wielkim doświadczeniem i "żelazną stopą". W samochodach mimo wstępnych zapowiedzi nie zamontowano bowiem tempomatów. Przez kilka godzin kierowca musi utrzymać nogę na gazie i pilnować prędkości, aby nie była ani za duża, ani za mała.
- Nawet pytałem, czy nie ma nieoficjalnych danych z 34 pozostałych samochodów. Moglibyśmy mieć wewnętrzną rywalizację o to, kto jest bardziej precyzyjny. Nogę mam całą, nie boli. Myślę, że daliśmy radę - przyznaje Kościuszko.
Rajdowiec nie chciał w tym roku ustąpić swojego miejsca Adamowi Małyszowi, jak zapowiada, w następnej edycji zamierza... pobiec.
- Za rok po tym, co widziałem na pewno będę chciał biec. Atmosfera jest fantastyczna - zadeklarował kierowca.
Podkręca tempo
Tempo Samochodów Pościgowych zwiększało się w określonych odstępach czasowych, zgodnie ze ściśle wyznaczonym harmonogramem. W chwili, gdy samochód minął biegacza lub biegaczkę odpadali oni z rywalizacji.
Co godzinę prędkość mobilnej mety wzrastała:
12.00 – START BIEGU12.30 – SAMOCHÓD GONIĄCY ZAWODNIKA RUSZA W TRASĘ – TEMPO: 15 km/h13.30 – ZWIĘKSZENIE TEMPA: 16 km/h14.30 – ZWIĘKSZENIE TEMPA: 17 km/h15.30 – ZWIĘKSZENIE TEMPA: 20 km/h17.30 – ZWIĘKSZENIE TEMPA: 35 km/h
Taką trasą w Polsce jechał Michał Kościuszko :
100 proc. na badania
Opłata startowa za udział w biegu wynosi 120 zł i będzie w całości przeznaczona na badania finansowane przez Fundację Wings for Life. Ich celem jest wynalezienie metody leczenia przerwanego rdzenia kręgowego.
Fundacja Wings for Life to prywatna organizacja non-profit. W swojej działalności wspiera projekty naukowych badań medycznych i testów klinicznych w tej dziedzinie na całym świecie. Jej działalność opiera się na datkach od osób prywatnych i firm.
Zobacz rozmowę z z Michałem Kościuszką przed startem Wings for Life:
Autor: kk / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań