Tylko ostre kontrole ścieków i natychmiastowe reakcje na przekroczenia norm mogą zapobiec takim sytuacjom, jak ta na Odrze - przekonuje Dominik Dobrowolski, ekolog i podróżnik. - Większość nielegalnych zrzutów, a nawet tych legalnych, prowadzona jest w weekendy, kiedy inspektorat ochrony środowiska nie działa. Wszyscy o tym wiedzą i wszyscy, którzy są za to odpowiedzialni, nic z tym nie robią - powiedział na antenie TVN24.
Dominik Dobrowolski jest ekologiem i podróżnikiem, który od ponad 30 lat działa na rzecz ochrony i czystości środowiska. To on na przełomie maja i czerwca organizował akcję sprzątania Odry od Czech po Zalew Szczeciński.
- Było ponad 15 tysięcy wolontariuszy, 150 sztabów na całej długości Odry. Teraz ci wszyscy ludzie przesyłają mi codziennie setki zdjęć ścieków, które non stop wpływają do Odry. Ta katastrofa, z którą mamy teraz do czynienia, to jest czubek góry lodowej - mówi. I podkreśla, że jeżeli natychmiast nie zaczniemy interweniować w sprawie bieżących zrzutów ścieków do Odry, to nigdy tej rzeki nie uratujemy.
- Kluczową sprawą w tym momencie jest oczywiście zapobieganie temu co się dzieje i reagowanie, chociażby sprzątanie tych martwych zwierząt. Ale przez dopływy do Odry ścieki spływają cały czas ze źle funkcjonujących oczyszczalni, ze źle funkcjonujących instalacji oczyszczających ścieki - zauważa.
Jak mówi, jest wiele hipotez związanych z zanieczyszczeniem Odry. - Mówi się o takiej bombie solnej, która mogła dopłynąć do Odry ze Śląska przez Kanał Gliwicki. Ale mamy też mnóstwo związków, które dostają się do rzeki poprzez właśnie źle funkcjonujące oczyszczalnie.
Toksyny wędrują przez łańcuch pokarmowy
Jego zdaniem w obecnej sytuacji zagrożony jest cały ekosystem rzeki. - Cały tak zwany układ troficzny jest zagrożony: bezkręgowce, płazy, gady, ptaki, ssaki. To są grupy zwierząt, z których jedna je drugą, więc jeżeli jest toksyna w jednym zwierzęciu, to ona się przedostaje do kolejnego. Te zwierzęta się przenoszą, rozpraszają, zatem ta toksyna może być również rozpraszana - wyjaśnia.
I zwraca uwagę na problem, o którym jego zdaniem w ogóle się nie mówi. - Woda z Odry w wielu miejscach jest pobierana do stawów hodowlanych, gdzie się hoduje ryby. Te ryby w stawach również mogą zostać zatrute - tłumaczy.
A to nie koniec zagrożeń. - Woda może się przedostawać poprzez wodę podskórną do studni, do ujęć wody. Mamy tutaj cały szereg różnych rzeczy, które musimy zbadać, musimy kontrolować - podkreśla.
Potrzebne są ostre kontrole wód w Polsce
Jego zdaniem w Polsce należy zacząć kontrolować wszystkie źródła zanieczyszczeń. - Bo one są cały czas. To nie jest tak, że mamy katastrofę i ścieki nie spływają. Kanał Gliwicki już od kilku lat niesie cały czas ścieki do Odry. Na wiosnę była wielka afera w Kędzierzynie-Koźlu - mnóstwo ryb tam zginęło. WIOŚ w tej sprawie nic nie robił. Regularne spusty fenolu w Brzegu do Odry i dramat wędkarzy powtarzany co miesiąc od kilku lat. To są problemy, którymi musimy się zająć, by uratować rzekę - wymienia Dobrowolski.
Uważa on, że należy cały czas monitorować wodę na wszystkich odcinkach. - Można to robić tak, jak się monitoruje stacje ujęć wody. Sprawdzając czy po prostu ta woda spełnia wymogi - mówi.
Jedna rzecz to sama kontrola, druga - wynikające z niej konsekwencje. - Jeżeli firma, instytucja ma zezwolenie na spuszczanie ścieków do Odry i okazuje się, że te ścieki przekraczają normy, to inspektorzy ochrony środowiska mówią: "mam takie informacje, dajemy państwu rok czasu na poprawę tej sytuacji". Nie! Nie ma czegoś takiego jak rok na poprawę sytuacji! W tym momencie takie przedsiębiorstwo bierze ścieki do beczkowozów i zawozi do oczyszczalni ścieków. To rozwiązanie jest praktykowane na całym świecie! Nie można zezwalać na to, by firmy, rolnictwo, mleczarnie, zakłady chemiczne spuszczały ścieki, które mają przekroczone normy. Później doprowadza to właśnie do takich tragedii - podkreśla.
Trujemy rzeki w weekendy
Kolejny problem, na który zwraca uwagę, to funkcjonowanie instytucji pełniących nadzór nad wodą. - Większość nielegalnych zrzutów, a nawet tych legalnych, prowadzona jest w weekendy, kiedy inspektorat ochrony środowiska nie działa. W piątek po godzinie 16 do godziny 7 rano w poniedziałek mamy do czynienia w Polsce z plagą spuszczania ścieków. To takie proste i praktykowane. Wszyscy o tym wiedzą i wszyscy, którzy są za to odpowiedzialni, nie robią z tym fantem nic - grzmi Dobrowolski.
Jego zdaniem, by uratować Odrę, trzeba zadbać jeszcze o kilka rzeczy. - Wiadomo że rzeki mają pewną zdolność samooczyszczania. Należy więc rzeki renaturyzować, odtwarzać starorzecza, odtwarzać zakola, tak aby więcej tej wody było, która jest filtrowana przez przyrodę - mówi.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Bielecki