Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu ruszył proces w sprawie zabójstwa Natalii z Gortatowa. Proces miał ruszyć najpierw w sierpniu, potem w październiku. Tak się jednak nie stało ze względu na stan zdrowia oskarżonego. Dziś Adam R. został doprowadzony na salę sądową.
Sędzia Karolina Siwierska wyłączyła całkowicie jawność, wskazując na dobro małoletniego pokrzywdzonego oraz oskarżonego.
- To będzie proces, który będzie dogłębnie badał sytuację emocjonalną mojego klienta sprzed kilku miesięcy przed zdarzeniem. W naszej ocenie działał w silnym zburzeniu. Można tu mówić o afekcie rozciągniętym w czasie - powiedziała tuż przed wejściem na salę sądową adwokatka Dorota Soby.
Obrończyni oskarżonego wskazała, że Adam R. nie planował zbrodni, a na to zdarzenie przełożyło się wiele czynników m.in. depresja oraz to, że oskarżony w wielu aspektach czuł się traktowany przedmiotowo. - Afekt jest zdarzeniem nagłym, ale elementy, które doprowadziły do niego, pojawiały się co jakiś czas, oddziałując silnie na jego psychikę i doprowadziło to do silnego wzburzenia, które być może w ostatnim czasie zadecydowało o tym, że jego emocje były silniejsze niż racjonalne myślenie - tłumaczyła adwokatka.
Zdaniem obrończyni, powinna zostać sporządzona pogłębiona opinia biegłych psychiatrów, która badałaby również stan zdrowia psychicznego Adama R. przez pryzmat zdarzeń z jego życia tuż przed zdarzeniem.
Zostawiła testament, sama wskazała męża
Do zabójstwa 39-letniej Natalii z Gortatowa doszło w połowie czerwca 2024 roku. Zaginięcie kobiety zgłosił 15 czerwca jej mąż, Adam R. Ostatni raz była widziana dzień wcześniej w Gortatowie pod Poznaniem. Jako ostatnia miała z nią kontakt siostra. W poszukiwaniach brało udział około stu funkcjonariuszy i wyszkolone psy.
Zwłoki kobiety policjanci odkryli 19 czerwca, w kompleksie leśnym w północno-wschodniej części przedmieść Poznania, w okolicy jeziora Kowalskiego, kilkanaście kilometrów od domu. Podczas prac policjanci wykorzystali skaner 3D, który pozwolił na precyzyjną dokumentację.
Tego samego dnia, w uzgodnieniu z Prokuraturą Okręgową w Poznaniu, policjanci zatrzymali męża zaginionej 39-latki. 60-letni informatyk przyznał się do zabójstwa.
Jak ustalił dziennikarz "Faktów" TVN Dariusz Łapiński, 39-latka półtora roku wcześniej rozstała się z mężem, ale nadal z nim mieszkała. Chciała wnieść pozew o rozwód i odejść z dzieckiem. Zaproponowała mężczyźnie sprzedaż domu i za te pieniądze sugerowała zakup dwóch osobnych mieszkań.
- Małżonkowie od kilkunastu miesięcy pozostawali w nieformalnej separacji. Pomiędzy nimi dochodziło do nieporozumień na różnym tle - wyjaśniał prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Według ustaleń "Gazety Wyborczej", 39-latka mówiła swojemu nowemu partnerowi, z którym spotykała się od około miesiąca, że obawia się swojego męża. Skarżyła się na złe samopoczucie, podejrzewała nawet, że mąż ją podtruwa. Nie zgłosiła tego jednak policji. Nowy partner 39-latki przekazał informacje funkcjonariuszom, a te okazały się cenną poszlaką.
Wielkopolscy policjanci dotarli też do koleżanki kobiety, która pracowała z nią w centrum Poznania. - Okazało się, że pani Natalia przed śmiercią zostawiła w biurze dwa dokumenty: kopertę z testamentem, w którym wszystko zapisuje swojemu 10-letniemu synowi, a męża pomija. Zostawiła również drugą kartkę, w której napisała, że jeżeli coś jej się stanie, to należy podejrzewać męża - relacjonował Piotr Żytnicki, dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Udusił ją w domu, ciało ukrył nad jeziorem
Według ustaleń śledztwa, gdy pokrzywdzona wróciła krytycznej nocy do domu, weszła do kuchni i tam spotkała swojego męża. Między małżonkami doszło do wymiany zdań, które doprowadziły Adama R. do wybuchu agresji.
- Mężczyzna uderzył żonę w twarz, a gdy ta leżała na podłodze, trzymając rękoma za szyję i przytrzymując nogą klatkę piersiową, ją udusił. Gdy przestała dawać oznaki życia, jej ciało zaciągnął do garażu, a następnie wpakował do bagażnika samochodu i wywiózł w okolice jeziora - opisywał Wawrzyniak.
Mężczyzna tam porzucił ciało i wrócił do domu.
W sprawie kluczową rolę odebrały zabezpieczone dowody - billingi, zapisy korespondencji, dane o logowaniach telefonów i zapisy monitoringu. Na jednym z nagrań policjanci wypatrzyli samochód należący do kobiety - około godziny 2 w nocy jechał w kierunku jeziora Kowalskiego.
Mąż kobiety w momencie zatrzymania był zaskoczony. - Do końca był przekonany, że poszukiwania jego żony prowadzi miejscowy komisariat. Prawdopodobnie był przekonany o tym, że uda mu się uniknąć odpowiedzialności - mówił Piotr Żytnicki z "Gazety Wyborczej". W rzeczywistości jednak zagadkę rozwiązywali funkcjonariusze z wydziału poszukiwań i identyfikacji osób Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Adam R. po zatrzymaniu został tymczasowo aresztowany. Prokurator zarzucił mu popełnienie zbrodni zabójstwa w zamiarze bezpośrednim. Przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia.
Akt oskarżenia przeciwko Adamowi R. trafił do sądu w maju. Mężczyźnie grozi dożywocie.
Autorka/Autor: FC/ tam
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24