- Uciekałam boso z córką i jej dzieckiem. Temperatura była bardzo wysoka. Czułam ogień na plecach - mówiła reporterce TVN24 jedna z poszkodowanych kobiet, która poparzona trafiła do szpitala po wybuchu gazu w Jankowie Przygodzkim. - Czekaliśmy tylko, jak to wszystko pójdzie w naszą stronę. To było jak koniec świata - relacjonowała wstrząśnięta jedna z mieszkanek. Inni mówili, że "słyszeli wybuch, jakby bomba spadła".
Kobieta, która przeżyła wybuch i trafiła do szpitala, powiedziała reporterce TVN24, że bardzo źle się czuje.
Jak podkreślała, nie spodziewała się, że przeżyje coś tak strasznego. Dom jej córki, w którym przebywała, stał 10 metrów od miejsca wybuchu. - Córkę karetka zabrała do szpitala, bo jest bardzo poparzona - mówiła, płacząc.
Wspomniała, że kiedy doszło do wybuchu, jej córka krzyknęła: "mamo uciekamy". - Na boso, w cienkich rajtuzach, uciekałam, córka wyskoczyła oknem od kotłowni, podałam jej dziecko, uciekała z nim w tym ogniu, a ja za nią. Temperatura była bardzo wysoka, czułam na plecach ogień, zasłaniałam twarz - opowiadała kobieta.
"Tam nie ma do czego wracać"
Do szpitala trafił też Ryszard Dudek. Ma oparzenia. - Poleżę tu kilka dni, ale inni mają gorzej - powiedział, dodając, że poszkodowane zostały także jego córka i żona. - Są poparzone, leżą w sali obok - powiedział. Jak powiedział, jego dom stał 25-30 metrów. - Teraz tam nie ma do czego wracać. Jesteśmy w wielkim szoku. Temperatura, po wybuchu była tak duża, że wszystko się topiło - mówił.
"Szum i huk"
Jedna z mieszkanek Jankowa Przygodzickiego przyznała, że bardzo się bała wyjść z domu, bo widziała z okien bardzo wysoki ogień, który bardzo szybko obejmował domy sąsiadów. - Był szum i huk, nie wiedziałam, co się dzieje - mówiła pani Dorota.
- Na początku myślałem, że myśliwce z Odolanowa przelatują nad wsią. Brzmiało, jakby było ich co najmniej 20. Potem zdałem sobie sprawę, że to coś gorszego, jak wybuch bomby - relacjonował jeden z mieszkańców miejscowości, w której doszło do tragedii. - Gdyby ogień poszedł rurociągiem dalej do Odolanowa, byłoby jeszcze gorzej - dodał.
- Jeszcze długo po wybuchu czuć było gorący podmuch. Na wszystko leciały kamyczki. Wszędzie dookoła na samochodach jest ich pełno - opisuje wystraszona mieszkanka.
- Nie pamiętam takiej tragedii na terenie gminy. Wszystkie służby działają, organizujemy niezbędną pomoc mieszkańcom - przyznaje Krzysztof Rasiak, wójt gminy Przygodzice.
Olbrzymia siła
- Podmuch po wybuchu był niesamowity. Znajdowałem się jakieś 700 metrów od miejsca wypadku, ale siła była tak wielka, że drzwi samoczynnie zaczęły się otwierać - mówi pan Kazimierz, mieszkaniec Jankowa Przygodzkiego. W wybuchu gazociągu i pożarze zginęły 2 osoby, a kilkanaście zostało rannych. Wcześniej służby informowały o 3 ofiarach. Pierwsze informacje i zdjęcia otrzymaliśmy na Kontakt24. CZYTAJ WIĘCEJ
Autor: BŻ/mac//par/kdj / Źródło: TVN24 Poznań, Głos Wielkopolski
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24 | Maciej