Najpierw spłonęło mitsubishi. Dwa tygodnie póżniej w płomieniach stanął volkswagen. To drugie auto paliło sie jeszcze dwa razy. Na "deser" 56-latka z Konina podpaliła jeszcze stodołę, naczepę i drewnianą szopę. Wszystko tłumaczyła nieporozumieniami z mężem. Grozi jej 5 lat więzienia.
2 kwietnia mężczyzna zgłosił policji pierwszy z pożarów - auta mitsubishi. Straty oszacował na około 3 tys. złotych. Nie udało się ująć sprawcy. Na dwa tygodnie zapanował spokój.
16 kwietnia zauważył ogień w innym samochodzie: tym razem był to volkswagen. Spłonęła tylko uszczelka przedniej szyby i lakier, a do rachunku strat mężczyzna doliczył kolejne 500 zł.
Zemsty ciąg dalszy
Na dwóch pożarach się nie skończyło. Po tygodniu kobieta ponownie podpaliła volkswagena. Spłonął silnik, a mąż był "do tyłu" o 2 tysiące. Pod względem podpaleń maj upłynął małżeństwu spokojnie, ale był tylko ciszą przed burzą.
W czerwcu żona poddała volkswagena trzeciej próbie ognia.
- W nocy z 7 na 8 czerwca spłonęło wnętrze i tylne opony, wszystko warte łącznie pół tysiąca złotych. Dzień później mąż zgłosił pożar stodoły, w którym stracił też naczepę. Te straty wycenił na 51 tys. złotych - wylicza Marcin Jankowski, oficer prasowy konińskiej policji.
"Ognista kobieta"
Podpalaczkę zdradziła jej ostatnia akcja: w ubiegłą środę podłożyła ogień pod drewnianą szopkę. - Udało nam się złapać ją 1,5 godziny po tym, jak konstrukcja stanęła w płomieniach. Swoje zachowanie tłumaczyła rodzinnymi nieporozumieniami, mówiła, że chciała się odpłacić za kłótnie. Co mogę powiedzieć, ognista kobieta - kwituje rzecznik.
Wobec 56-latki zastosowano dozór policyjny. Za jej płomienną zemstę grozi jej 5 lat więzienia.
Autor: ww / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24