Kilkadziesiąt piskląt czapli siwej nie przeżyło wycinki drzew. Spłoszone rykiem pił ptaki uciekły, pozostawiając jaja i maluchy. - Ci, którym oddano pod ochronę to miejsce, przyczynili się bezpośrednio do jego zniszczenia – komentuje prof. Tadeusz Mizera, ornitolog. Leśnicy przyznają, że popełnili błąd.
Na początku sezonu lęgowego ornitolodzy naliczyli w Nadleśnictwie Czerniejewo w Wielkopolsce około 50 zajętych gniazd. Zostały zaledwie trzy. Wszystko przez wycinkę drzew. Ta odbyła się w szczycie sezonu lęgowego. Ptaki przestraszyły się tak bardzo, że porzuciły lęgi. Po samej wycince wykonywano prace sprzątające. Wszystko zajęło kilka dni. - Zbierano te gałęzie, tak zwaną gałęziówkę układano w stosy i te prace trwały tam co najmniej dwa dni. To był już gwóźdź do trumny, ponieważ czaple, które miały nad ludźmi gniazda, nie były w stanie ogrzewać jaj czy piskląt – mówi ornitolog, prof. Tadeusz Mizera.
Ludzie po prostu je płoszyli. - Nie mogły ogrzewać tych piskląt, więc te umierały w gniazdach z zimna bądź też były porywane przez drapieżniki, bo dorosłe czaple nie były w stanie ich bronić – tłumaczy Przemysław Wylegała z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody Salamandra.
Myśleli, że czapli jeszcze nie ma
Początkowo wycinka miała dotyczyć tylko czterech uschniętych sosen, które rosły bezpośrednio przy krawędzi jezdni i mogłyby zagrażać ludziom. To, dlaczego robotnicy weszli wycinać drzewa w głąb lasu, ma wyjaśnić specjalna komisja.
Wycinka miała zakończyć się 12 marca, zdaniem leśników – przed okresem lęgowym. - Wykonywaliśmy prace w przeświadczeniu, że tam nie ma czapli – tłumaczy Marek Skorniak, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Czerniejewo.
Tyle że czaple były. I o powiększanie rodziny starały się już od końca lutego.
Prof. Mizera nie ma wątpliwości, że wycinka odbyła się zbyt późno. - Ci, którym oddano pod ochronę to miejsce, przyczynili się bezpośrednio do jego zniszczenia – komentuje.
Liczą, że jeszcze wrócą
Leśnicy po fakcie przyznają, że wycinka była błędem. - Usuwając drzewa zagrażające zdrowiu i życiu ludzi, zostały podjęte działania zbyt szerokie i wykraczające poza obowiązujące instrukcje i wytyczne – przyznaje Małgorzata Krokowska-Paluszak z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Poznaniu.
Wiadomo już, że w nadleśnictwie mają być prowadzone tak zwane działania rekompensacyjne – zostaną wykopane i zarybione niewielkie zbiorniki wodne, tak żeby ptaki miały dobrą bazę do żerowania, wróciły w to miejsce i mogły odbudować populację w przyszłym sezonie lęgowym. - Mamy nadzieję, że ta kolonia tam zostanie – kończy Krokowska-Paluszak.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN