W Ciecierzycach trwa długo wyczekiwane przez ekologów badanie i kolczykowanie dzikich krów. Ekolodzy 94 dni czuwali przy stadzie, które pierwotnie miało być zabite. - Nasza rola tutaj, na obozie, już się kończy - mówi Iwona Stępniewska, działaczka obozu "Wolne Krowy".
Badania krów ruszyły we wtorek około godziny 7 rano. Poprzedziła je budowa specjalnej zagrody. Tę profesjonalna firma postawiła w poniedziałek.
- Musieliśmy rano spędzić stado. Potem trzeba było wybudować drugą zagrodę na byki już zakolczykowane i po pobraniu krwi - wyjaśnia Izabela Kwiatkowska z Biura Ochrony Zwierząt, które obecnie jest właścicielem stada.
Pierwszy kontakt z człowiekiem
Zadanie nie było łatwe, bo dla stada były to pierwsze badania w życiu. - One nie były dotykane wcześniej przez człowieka. To pierwsza taka ingerencja - tłumaczy Kwiatkowska.
Początkowo trudno było zapędzić stado do tego tunelu. - Musieliśmy zwęzić konstrukcję, bo nam uciekały - wyjaśnia Kwiatkowska.
Z czasem krowy się uspokoiły i zaczęły wykonywać polecenia.
Badania stada potrwają do końca tygodnia. Potem prawdopodobnie krowy będą już mogły trafić do rezerwatu w Czarnocinie, do nowego właściciela.
Ze zbliżającego się końca sprawy ocalonego stada cieszą się aktywiści, którzy od trzech miesięcy pilnowali krów w rozbitym nieopodal obozie. Wtorek był dla nich 94. dniem czuwania.
- Nasza rola tutaj na obozie już się kończy, więcej nie możemy zrobić. Przebadane, zarejestrowane i zakolczykowane stado to bezpieczne stado. Daliśmy z siebie maksa - cieszy się Iwona Stępniewska z obozu "Wolne Krowy".
Ocalone po walce
Stado z Ciecierzyc liczy 185 zwierząt. To krowy, które od wielu lat chodziły samopas po terenach gminy Deszczno. Ich właściciel nie zapewnił im właściwych warunków, wreszcie całkowicie stracił kontrolę nad stadem. Zwierzęta wchodziły w szkodę, rozmnażały się bez żadnej kontroli. Nigdy nie zostały zarejestrowane i przebadane.
Przez lata krowy były "niewidzialne" dla systemu, kilka miesięcy temu urzędnicy się o nie upomnieli.
Zgodnie z decyzją powiatowego lekarza weterynarii z 31 października 2018 roku, stado miało zostać wybite. Decyzję tę w listopadzie podtrzymał gorzowski sąd. Za stadem ujęli się jednak aktywiści i obrońcy praw zwierząt. Pod koniec maja br. przy zagrodzie zwierząt zaczęli pokojowy protest, który wciąż trwa.
Kiedy zdawało się, że krów nie da się już uratować, w ich obronie stanął prezydent Andrzej Duda oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński. 29 maja minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski poinformował, że krowy z Deszczna nie trafią do uboju. - Zostaną odizolowane w jednym z państwowych gospodarstw - zapowiedział.
Właścicielem stada krów jest teraz Biuro Ochrony Zwierząt - to organizacja, której powierzono przeprowadzenie zwierząt przez cały proces legalizacji.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań