We wtorek około godziny 20 pogotowie dla zwierząt w Pile dostało zgłoszenie o parze, która ciągnie psa po chodniku, mimo że zwierzę nie jest w stanie iść. Na miejscu okazało się, że wcześniej pies był ciągnięty za samochodem.
Przypadkowi przechodnie zauważyli małżeństwo, które na ulicy Kochanowskiego w Pile ciągnie za sobą na smyczy suczkę. Pies skamlał i wył, widać było, że nie może iść. Mimo to był ciągnięty przez właścicieli po chodniku.
- Podobno był to już któryś z kolei pies tej pary, pozostałe znikały w bliżej nieznanych okolicznościach, dlatego sąsiedzi zdecydowali powiadomić pogotowie dla zwierząt. Byliśmy na miejscu około godziny 21 - relacjonuje Grzegorz Bielawski z pogotowia dla zwierząt w Pile.
Leżała w dziwnej pozycji
Na początku kobieta nie chciała wpuścić przedstawicieli pogotowia do środka. Dopiero gdy do mieszkania wrócił też jej mąż, wspólnie otworzyli drzwi. W środku, tuż przy drzwiach, funkcjonariusze pogotowia zobaczyli ośmiomiesięczną suczkę.
- Jest to mieszanka amstafa z bokserem, bardzo łagodna. Gdy weszliśmy, pies był przywiązany tuż obok drzwi smyczą do wieszaka na ubrania. Suczka leżała w dziwnej pozycji, z brzuchem do góry, czyli w pozycji uległości. Piszczała, nie miała dostępu do wody - opowiada Bielawski.
Za duży wysiłek
Po wejściu mieszkania kolejnych osób, pies nawet się nie ruszył. Jak twierdzi Bielawski nie jest to zwykłe zachowanie.
- Normalnie pies przychodzi do nowych osób, zapoznaje się z nimi. Ten nawet się nie ruszył postanowiliśmy więc zobaczyć co z nim nie tak - mówi.
Gdy podszedł bliżej, zobaczył, że pies ma zupełnie starte wszystkie poduszki łap, przez co praktycznie nie mógł chodzić.
- Poduszki były kompletnie starte, do krwi. Gdy spytaliśmy właścicieli dlaczego tak jest, mężczyzna odpowiedział, że pies nie rusza się przez zbyt duży wysiłek po bieganiu po asfalcie. Przez to też miał zetrzeć sobie łapy - opowiada dalej Bielawski.
Hakiem za samochodem
Funkcjonariusze pogotowia dla zwierząt jeszcze przed wejściem do mieszkania zadzwonili po policję. Gdy właściciel psa tylko zobaczył przez okno policjantów, od razu zmienił swoją wersję wydarzeń.
- Przyznał, że ciągnął psa za samochodem. Miało się to stać kilka dni wcześniej na płycie pilskiego lotniska. Pies miał być przywiązany do haka holowniczego i ciągnięty za samochodem - opowiada Bielawski.
Mężczyzna miał też przyznać, że pomysł ten podpowiedział mu kolega, twierdząc że jest to świetny sposób na "zbudowanie psu kondycji".
Po chwili właściciel suczki zmienił zeznanie, każąc zanotować w protokole, że ciągnął psa za smycz przez otwarte okno i jechał nie więcej jak 20 km/h.
Przemył wodą
Na pytanie pracowników pogotowia, dlaczego nie poszedł z psem do weterynarza, właściciel nie miał jednej dobrej odpowiedzi.
- Stwierdził że nie miał czasu, bo ma chore dziecko a poza tym przemył psu łapy wodą utlenioną - mówi Bielawski.
Pies został odrazu odebrany właścicielom za znęcanie się nad nim i zawieziony do pogotowia dla zwierząt. Dzień później trafił do weterynarza.
Może nie będzie chodzić
- Weterynarz stwierdził, iż pies ma tak głębokie i rozległe obrażenia łap, że może już nigdy nie chodzić. Zdarte zostały wszystkie opuszki i to do samej krwi. Nie wiadomo czy tkanka się odbuduje. W momencie gdy pies był bez bandaży, potrafił zrobić tylko kilka kroków i padał, po prostu nie chodził - ubolewa Bielawski.
Szukają domu zastępczego
Suczka jeszcze przez 21 dni będzie miała podawane antybiotyki oraz zmieniane opatrunki, dzięki którym może się choć trochę poruszać. Pogotowie dla zwierząt będzie szukało dla pieska nowego, zastępczego domu. Poza tym zbierane są pieniądze na leczenie męczonego zwierzaka.
W sprawie byłych właścicieli zostało już złożone zawiadomienie o przestępstwie w Prokuraturze Rejonowej w Pile.
Autor: kk / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Pogotowie dla Zwierząt w Pile