Wzruszająca historia cierpiącego na raka pana Leszka, który przez chorobę zmuszony został do oddania swojego owczarka Barego, poruszyła całą Polskę. Praktycznie z każdej części kraju napływają zgłoszenia ludzi pragnących przygarnąć czworonoga pod swój dach. Bary zapewne znajdzie wkrótce ciepły kąt, ale warto przypomnieć, o innych zwierzętach, które nadal czekają na adopcję.
Leszek Raj z Nowej Soli (Lubuskie), właściciel 5-letniego owczarka niemieckiego, zmaga się z nowotworem płuc. Swoim pupilem opiekował się, dopóki miał siły. Tych, a także czasu zabrakło w obliczu częstych, kilkudniowych wyjazdów na chemioterapię do szpitali, m.in. w Poznaniu. Nie był w stanie zapewnić Baremu opieki, postanowił więc znaleźć mu nowy dom i oddał do adopcji. CZYTAJ CAŁĄ HISTORIĘ
Chętnych nie brakuje
Po przybliżeniu losów Barego i jego właściciela widzom TVN24 oraz czytelnikom tvn24.pl, ruszyła lawina chętnych do zaopiekowania się psem. Tym, którzy rzeczywiście są zainteresowani adopcją zwierzaka, od razu spieszymy z wyjaśnieniami, jak wygląda procedura adopcyjna.
- Przyszli właściciele muszą wypełnić ankietę przedadopcyjną, w której zadajemy liczne pytania dotyczące warunków, w jakich pies będzie przebywał. Następnie udajemy się do tych miejsc z tzw. wizytą adopcyjną i sprawdzany jak ankieta ma się do rzeczywistości. Jeśli wymogi zostają spełnione, zawierana jest umowa z urzędem miasta, a pies trafia do nowego domu - tłumaczy Magdalena Samborska, wolontariuszka przytuliska w Nowej Soli.
Swoje zgłoszenia należy kierować bezpośrednio do wolontariuszek, których numery telefonów podane są w opisie wydarzenia na Facebooku pt. "BARY... kto spełni ostatnie życzenie jego pana o nowym domu?". Sam proces wyłonienia nowej rodziny może jednak trochę potrwać, bo zgłoszenia nadal napływają.
Inne zwierzaki też czekają
Jak mówią wolontariusze, zajmujący się obecnie Barym, dobrze by było, gdyby stał się on pewnego rodzaju symbolem. W schroniskach w całej Polsce jest ponad 100 tys. psów i kotów, czekających na adopcję. Bary jest tylko jeden, więc ci, których zgłoszenia nie zostaną przyjęte, na pewno nakłaniani będą na przygarnięcie innych czworonogów.
- Jest u nas wiele zwierząt czekających na adopcję. Jest Kosmuś, kot Czaruś, wystraszony pies Misiu, które pierwsze kilka miesięcy przesiedział trzęsąc się w budzie. W każdy weekend dostają od nas puszki z jedzeniem, robimy im takie małe święto, bo w tygodniu jedzą tylko suchą karmę. Mają zapewnioną opiekę, ale czekają na prawdziwy dom - mówi Elżbieta Nowakowska, jedna z wolontariuszek.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN