Rodzina Ewy Tylman chce, by przyczynę śmierci dziewczyny spróbowali wyjaśnić eksperci z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie, skoro poznańskim ekspertom się to nie udało. - Chcemy skorzystać z ich wiedzy i doświadczenia - mówi pełnomocnik Tylmanów mec. Mariusz Paplaczyk, który w piątek złożył stosowny wniosek do prokuratury. - Nie domagamy się jednak ekshumacji - dodaje.
Zlecone dotychczas przez prokuraturę badania nie dały odpowiedzi na pytanie, co było przyczyną śmierci Ewy Tylman. Nie miała żadnych złamań, co miałoby wskazywać na upadek ze skarpy. Włókna w jej płucach nie były przerwane, co z kolei świadczyłoby o utonięciu. Niewykluczone, że Ewa Tylman żyła w momencie, kiedy znalazła się w wodzie - w jej płucach i nerkach znaleziono ślady glonów. Zaawansowane badania, odbywające się w poznańskim zakładzie medycyny sądowej, nie odpowiedziały na pytanie, w jaki sposób zginęła 26-latka.
Jak poinformowała w piątek "Gazeta Wyborcza", zdaniem Mariusza Paplaczyka, pełnomocnika rodziny Ewy Tylman, w tym zakresie należałoby skorzystać z usług ekspertów z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie.
- Złożyłem w prokuraturze pismo w tej sprawie - potwierdza nam Mariusz Paplaczyk. - Skoro istnieje taka możliwość, to powinniśmy z niej skorzystać - wyjaśnia.
Krakowski instytut zajmował się m.in. sprawą śmierci Jolanty Brzeskiej, analizą nagrań z czarnych skrzynek Tu-154m po katastrofie w Smoleńsku, przeprowadza też kompleksowe badania grafologiczne teczki TW "Bolka".
"Nie domagamy się ekshumacji"
- Chcemy skorzystać z ich wiedzy i doświadczenia. Tam trafiają sprawy, z którymi ktoś sobie nie poradził - tłumaczy Paplaczyk, dodając, że rodzina chciałaby wiedzieć, jak zginęła ich córka i siostra. - Może ktoś tam wpadnie, jakimi metodami można byłoby próbować ustalić przyczyny śmierci? Oczywiście nie ma na to zbyt wielkiej nadziei - mówi.
Jak tłumaczy, eksperci z Krakowa mieliby oprzeć się na próbkach, które już zostały pobrane, a także na wynikach już przeprowadzonych badań. - Nie domagamy się ekshumacji - podkreśla Paplaczyk.
Osiem miesięcy poszukiwań
Ewa Tylman zaginęła 23 listopada 2015 r. Wcześniej bawiła się ze znajomymi z pracy w centrum Poznania. Grupa kilkakrotnie przenosiła się do różnych klubów. Ostatnim z nich był klub Mixtura przy ul. Wrocławskiej. Stamtąd Ewa Tylman i jej znajomy Adam Z. wyszli około godz. 2.15 i udali się w stronę mostu św. Rocha. Tam, około godz. 3:30 ślad po kobiecie zaginął.
Ciało Ewy Tylman wyłowiono z Warty 25 lipca. Ciało dryfujące w rzece zauważył około godz. 19:30 mężczyzna, mieszkaniec Czerwonaka, spacerujący wzdłuż brzegu rzeki. Znajdowało się w pobliżu mariny, w odległości około 10 km od mostu św. Rocha w Poznaniu, przy którym po raz ostatni w listopadzie zeszłego roku widziana była dziewczyna.
Tym samym potwierdziły się informacje o tym, że dziewczyna feralnej nocy znalazła się w wodzie. Jak do tego doszło, wciąż jest tajemnicą. Podobnie, jak przyczyny jej śmierci. Badania nie pozwoliły rozwiązać tych zagadek.
Na początku sierpnia w Koninie, rodzinnej miejscowości Ewy Tylman, odbył się jej pogrzeb.
Autor: FC/i / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24