- Działał w sposób okrutny i bez opamiętania - mówił sędzia uzasadniając wyrok dla Bronisława M. W ubiegłym roku M. katował swoją suczkę husky, bo twierdził, że dusi jego kury i kaczki. Bił ją kołkiem po głowie, aż przestała się ruszać. Zakrwawioną zostawił w rowie. Zwierzę cudem przeżyło.
We wtorek odbyła się pierwsza i zarazem ostatnia rozprawa w sprawie okrucieństw zadawanych suczce.
Bronisław M. usłyszał wyrok sześciu miesięcy bezwzględnego więzienia, dodatkowo dostał pięcioletni zakaz posiadania zwierząt. Będzie musiał też zapłacić osiem tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz Stowarzyszenia Zwierzaki Niczyje ze Skwierzyny. Wyrok nie jest prawomocny.
"Działał bez opamiętania, chciał zemsty"
Przed sądem w Międzyrzeczu Bronisław M. mówił, że "stało się to, co się stało". Ale twierdzi, że dzisiaj na pewno zachowałby się inaczej. - Żałuję, pewnie, że żałuję. Teraz na pewno nie wziąłbym kołka i nie uderzył tego psa - mówił.
Sędzia w uzasadnieniu wyroku podkreślał zawziętość Bronisława M. To, że widział cierpienie zwierzęcia i nie odpuścił, z zimną krwią kontynuował katusze.
- Sprawca działał w sposób okrutny i bez opamiętania. Poza tym nie uderzył psa raz, aby go odgonić, tylko zrobił to więcej razy w ramach zemsty. Nie ulega wątpliwości, że Bronisław M. powinien spróbować złapać i zamknąć tego psa, a nie wydawać samosąd - mówił sędzia Krzysztof Martysz.
Oskarżyciel posiłkowy zapowiada, że będzie odwoływać się od wyroku.
- Ma to oddziaływanie prewencyjne na społeczeństwo. Do potencjalnych sprawców dotrze, że nie warto zwierzętom zadawać cierpienia, bo za to grozi realna kara - mówił mecenas Mateusz Łątkowski. Odniósł się również do zmienionych przepisów. Gdyby do tego czynu doszło później niż w kwietniu 2018 roku, to kara z całą pewnością byłaby o wiele wyższa.
Zwierzę ma się dobrze, przebywa w domu tymczasowym.
Znaleziona przypadkowo. Z raną otwartą głowy
Makabrycznego odkrycia zakrwawionej suczki dokonał w listopadzie przypadkowy przechodzień. Leżała przy ulicy Kolejowej w Skwierzynie. Jej śnieżnobiała sierść była cała we krwi. Miała ranę otwartą głowy.
Trafiła pod skrzydła wolontariuszy ze Skwierzyńskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Na początku była nawet za słaba na operację. Wolontariusze i policja szukali sprawcy pobicia.
W końcu udało się ustalić, że suczkę pobił jej właściciel.
Zdenerwował się kiedy zobaczył, że trzyma w pysku kaczkę i zaczął bić psa drewnianym kołkiem po głowie. Kiedy zwierzę straciło przytomność, wrzucił je na wózek, przysypał liśćmi oraz śmieciami i wywiózł z podwórka na ulicę Kolejową. Tam wyrzucił.
Autor: ww/gp / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Wolontaiat STOZ, tvn24