Pani Elżbieta, bezdomna kobieta od blisko 2 lat koczuje w namiotach przy trasie Poznańskiego Szybkiego Tramwaju. Teraz ma zostać częściowo ubezwłasnowolniona i przymusowo umieszczona w Domu Pomocy Społecznej. Według pracowników socjalnych to ostateczność, ale tylko w ten sposób można jej pomóc. W sprawie pani Elżbiety odbyło się już kilka spotkań sztabu kryzysowego.
O tym, że sprawą pani Elżbiety zajmie się sąd, jako pierwszy poinformował "Głos Wielkopolski". Informacje te potwierdziła nam Lidia Leońska, rzecznik prasowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. - Zwróciliśmy się do sądu w sprawie zgody na umieszczenie kobiety w Domu Pomocy Społecznej bez jej zgody. Czekamy na decyzję - podała.
Rozprawa w tej sprawie odbędzie się w marcu.
Miasto szuka "ludzkiego rozwiązania"
Sprawą pani Elżbiety urzędnicy miejscy zajmują się od kilku miesięcy. Było kilka spotkań sztabu kryzysowego w jej sprawie. Kobieta "mieszka" przy nasypie Poznańskiego Szybkiego Tramwaju, na miejskiej działce. Miasto mogłoby, więc na niej wymóc likwidację koczowiska, jednak nie chce sprawy rozwiązywać siłowo.
- Interwencja siłowa nie wchodzi w grę, bo byłaby złamaniem praw człowieka i obywatela. Naszym zdaniem jednak jej dalszy pobyt w tym miejscu stanowi zagrożenie dla jej zdrowia i bezpieczeństwa - zaznacza Leońska.
We wtorek odbyło się kolejne spotkanie w tej sprawie. - Rozmawiali przedstawiciele MOPR, wydziału organizacyjnego, wydziału zdrowia i polityki społecznej, Zarządu Transportu Miejskiego czy Zarządu Dróg Miejskich. Zaplanowane są kolejne spotkania - mówi Paweł Marciniak, rzecznik Urzędu Miasta Poznania.
Częściowe ubezwłasnowolnienie ma pomóc w przymusowym umieszczeniu bezdomnej w Domu Pomocy Społecznej, a tym samym w likwidacji koczowiska.
- Obecna sytuacja jest niedopuszczalna. To nie jest miejsce, gdzie można mieszkać. Mamy skargi mieszkańców, ale jednocześnie poznaniacy wykazują się empatią wobec pani Elżbiety. Sami do niej chodzimy i oferujemy "dach nad głową" w schronisku. Kobieta jednak nie chce się na to zgodzić. Stąd czekamy na decyzję innych organów, które mogą to na niej wymóc - tłumaczy Jędrzej Solarski, dyrektor wydziału organizacyjnego Urzędu Miasta Poznania, zapowiadając jednocześnie, że do tego czasu pani Elżbieta będzie pod ich stałą obserwacją. - W czasie mrozów będziemy ją codziennie odwiedzać - deklaruje.
"Nie chce współpracować"
Pani Elżbieta przebywa w Poznaniu od 2013 r. Mieszka na koczowisku na Piątkowie przy nasypie Poznańskiego Szybkiego Tramwaju. Tam rozbiła dwa namioty i prowadzi ogródek warzywny. Renty, choć ta jej przysługuje, nie odbiera. Żywi się tym co dostarczą jej mieszkańcy. Donoszą jej też rzeczy czy koce.
- Wszyscy chcemy jej pomóc, jednak pani Elżbieta z nikim nie chce współpracować. Kobieta była raz u nas w ośrodku, rozmawiała z psychologiem i miała przyjść na kolejne umówione spotkania. Od tego czasu jednak ani razu się nie pojawiła. Dwukrotnie zwracaliśmy się do psychiatry o orzeczenie stanu jej zdrowia. Lekarz jednak twierdził, że zachowanie tej pani znajduje się w ramach normy społecznej, wobec czego nie mogliśmy sprawy przekazać do sądu - wyjaśnia Leońska.
Sytuacja zmieniła się po tym, jak na jaw wyszły informacje o tym, że kobieta już wcześniej była leczona w szpitalu psychiatrycznym w Gdańsku. To pozwoliło na złożenie wniosku o umieszczenie w DPS bez jej zgody.
Trafiła do Poznania, "bo tu jest fajnie"
To właśnie w Gdańsku większość swojego życia spędziła kobieta. Dorobiła się spółdzielczego mieszkania, jednak w latach 90. zaczęły się kłopoty. Straciła pracę, a nie miała jeszcze renty, więc nie miała też z czego opłacać rachunków. Około 15 lat temu skończyło się to eksmisją, po której trafiła do mieszkania socjalnego. Cztery lata temu, z powodu długów, i z niego ją eksmitowano. Wcześniej wzięła kredyt na 8 tysięcy złotych. Część tej sumy jednak straciła, bo dała się oszukać naciągaczom i kupiła za 2 tys. złotych matę masującą.
Zadłużona bezdomna zaczęła wówczas tułaczkę po Polsce. - Odwiedzała kilka większych miast. Do Poznania trafiła po tym, jak jedna z jej koleżanek ze schroniska dla bezdomnych powiedziała, że u nas jest fajnie - wyjaśnia Leońska.
"Naczelna anarchistka Poznania"
Kobieta dziś nazywana jest "naczelną anarchistką Poznania". - Protestuje w Poznaniu przeciwko temu, co się stało w Gdańsku. Walczy z państwem, z urzędnikami. Nie chce mieć dowodu osobistego, nie odbiera renty i chce umorzenia długu - mówi Leońska.
Pani Elżbieta nie zamierza się ruszać ze swojego koczowiska.
- Wiem, czego się będą chwytać urzędnicy. Wyciągną papiery, że byłam w szpitalu psychiatrycznym - powiedziała "Głosowi Wielkopolskiemu" Elżbieta Zielińska. - Tak, byłam, i co z tego? Wysłano mnie tam, żebym dostała rentę. Niech sobie sami idą do ośrodka, może wtedy w końcu znajdą receptę na problem bezdomności. Byłam już w takim miejscu i nabawiłam się jedynie wszawicy - dodała wzburzona.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TTV