Swoim siostrom mówił, że nie pamięta drogi do domu i tego co wydarzyło się nad rzeką. Skarżył im się też na policjantów, którzy mieli wymuszać na nim zeznania i szydzić z jego orientacji seksualnej. Oskarżony Adam Z., po raz pierwszy odpowiadał przed sądem z wolnej stopy. Zeznawały jego siostry i szwagier, a także brat Ewy Tylman.
Do sądu wszedł głównym wejściem. Schludnie ubrany, z czapką z daszkiem na głowie. Ciągnął za sobą walizkę z aktami sprawy. Nie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Na sali sądowej usiadł już nie za pancerną szybą, a normalnie na ławie oskarżonych. Bez kajdanek na rękach, słuchał co mówią jego siostry, szwagier i brat Ewy Tylman.
Szwagier widział, jak "urywa mu się film"
Sąd na początku przesłuchał rodzinę oskarżonego. Jako pierwszy zeznawał Sławomir M., szwagier Adama Z. To on pomógł mu skontaktować się z radcą prawnym, z którą udał się na spotkanie z Krzysztofem Rutkowski. Później skontaktował go z mecenasem Ireneuszem Adamczakiem, który dziś go broni.
Jak tłumaczył, rodzina Adama Z., już dzień po zaginięciu, spodziewała się, że skoro był on ostatnią osobą, która widziała Ewę, to może usłyszeć zarzuty. - Moja żona i ja chcieliśmy by od razu miał pomoc prawną. Dlatego spotkaliśmy się z mecenasem Adamczakiem. Chcieliśmy też dowiedzieć się od fachowca, jak duża jest szansa, że Adam usłyszy zarzuty - tłumaczył Sławomir M.
Dla niego fakt, że Adam Z. nie pamiętał tamtej feralnej nocy nie jest niespodzianką. Jak mówił, zdarzało im się wspólnie pić alkohol. Bywało, że Adamowi Z. pod wpływem alkoholu „urywał się film” i na drugi dzień nie pamiętał co się działo.
Po Sławomirze M., przed sądem zeznawały trzy siostry Adama Z. Wszystkim miał mówić, że nie pamięta powrotu z imprezy tamtej nocy.
- Adam mówił, że dobrze się bawił na imprezie. Jak tańczył z Ewą, to ona pociągnęła go na siebie, a on chroniąc jej głowę przed upadkiem, podłożył jej rękę, by nie uderzyła głową o ziemię – mówiła Katarzyna B.
- Mówił mi o zadrapaniu na ręce, którego doznał przy upadku, żeby chronić głowę - potwierdzała druga z sióstr Ewa M.
Gdy spał u nas w domu, w nocy obudził się i krzyczał "nie zabiłem jej, nie zabiłem". Płakał, musiałam go uspokoić. Rano nie pamiętał już tego zdarzenia Katarzyna B., siostra Adama Z.
Katarzyna B. mówiła, że brat był bardzo roztrzęsiony po całym zdarzeniu. - Gdy spał u nas w domu, w nocy obudził się i krzyczał "nie zabiłem jej, nie zabiłem". Płakał, musiałam go uspokoić. Rano nie pamiętał już tego zdarzenia - zeznała przed sądem.
"Był taki moment, że nie chciał już żyć"
Adam Z. siostrom skarżył się też na zachowanie policjantów. Katarzyna B. dowiedziała się o tym podczas jednego z widzeń w kwietniu lub maju zeszłego roku. - Mówił jednak, że policjanci go źle traktowali ze względu na orientację. Powiedział, że z powodu zachowania policjantów, był taki moment, że nie chciał już żyć. Nie mówił jaką wersję przedstawił policjantom, po "załamaniu się" - zeznała.
Znam swojego brata, wiem jaki jest. Wiem, że nie mógł zrobić tego, o co go oskarżają. Małgorzata Z., siostra Adama Z.
W rozmowie z Joanną Z., mówił z kolei, że w trakcie przesłuchań najbardziej znęcała się nad nim policjantka. - Była najbardziej wyrachowana, w porównaniu do pozostałej dwójki. Najbardziej wredna. Mówił, że zakładała rękawiczki, przyciskała go do stołu, ściskała nadgarstki, brat to tak sformułował - zeznawała Joanna Z.
Jak przyznała, rozmawiała z bratem na temat zeznań policjantów przed sądem. - Śmiał się z ich zeznań, uważał, że nie były one prawdziwe - mówiła. Jak podkreślała, jest to jej opinia - po prostu tak odebrała zachowania brata. Na pytanie mec. Wojciecha Wizy, pełnomocnika rodziny Ewy Tylman, co konkretnie Adam mówił, szydząc z zeznań policjantów, nie potrafiła odpowiedzieć.
Ewa M. o wymuszaniu zeznań dowiedziała się od siostry Kasi. - Ja tylko później go dopytywałam, ale nie za dużo, bo wiedziałam, że dla niego to były ciężkie wspomnienia. Mówił to, co w swoich wyjaśnieniach, że miał założoną kamizelkę, że jak się nachylał. to go podduszała, że miał wykręcane nadgarstki i że był cały czas maglowany - mówiła Ewa M.
Brat Ewy opowiedział, jak jej szukali
Dawid Tylman przed sądem opowiedział jedynie o tym, że w dniu imprezy, widział się z siostrą w Koninie, ponieważ odwoziła i odbierała jego oraz jego partnerkę ze szpitala. - Ewa z Natalią rozmawiała na temat imprezy, która miała się odbyć wieczorem - powiedział.
Po zaginięciu siostry, przyjechał do Poznania i wraz z bratem Piotrem rozpoczęli poszukiwania 26-latki. - Zadzwoniliśmy do chłopaka Ewy, z którym się umówiliśmy, chyba na ulicy Wodnej, około godziny 20. Spotkaliśmy się z nim i jego kolegą i stwierdziliśmy, że zaczniemy jej szukać. Zaczęliśmy od Wrocławskiej, czyli tam gdzie Ewa wychodziła z oskarżonym w klubie Mikstura. Staraliśmy się odtworzyć trasę do mostu św Rocha. Dołączyli do nas znajomi Ewy - opowiadał.
Około godz. 21 przy moście św. Rocha pojawił się Adam Z. z kolegą. - Mnie nie było wtedy w grupie, ponieważ szukałem czegokolwiek. Mój brat zapytał się oskarżonego jak wyglądała ich trasa i co się stało z Ewą. On nie umiał odpowiedzieć, nic nie pamiętał. Stwierdził, że obudził się na innej ulicy, Serafitek. Później poszliśmy do znajomych Ewy, tam wydrukowaliśmy karty informacyjne, że Ewa zaginęła z jej zdjęciem i danymi, wróciliśmy na ul. Wrocławską i we wszystkich klubach rozdawaliśmy ulotki dotyczące zaginięcia Ewy - relacjonował Dawid Tylman.
Później założyli stronę na Facebooku, a Adam O., chłopak Ewy, zorganizował grupę poszukiwawczą.
Sąd przesłucha uczestników zabawy
Na najbliższej rozprawie 11 kwietnia przesłuchanych zostanie czterech świadków. Są to uczestnicy imprezy z nocy z 22 na 23 listopada 2015 r., na której byli Adam Z. i Ewa Tylman. Sąd zamierza też odtworzyć jeden z eksperymentów procesowych.
Zdaniem pełnomocników rodziny Ewy Tylman, zeznania tej czwórki mogą być kluczowe, ponieważ będzie można skonfrontować relacje świadków, którzy byli z Adamem Z. na imprezie, z tym co dzisiaj powiedzieli członkowie jego rodziny.
Później, na kolejnej rozprawie, na wniosek prokuratury, przesłuchani zostaną dwaj mężczyźni, którzy przebywali z Adamem Z. w jednej celi. Jednemu z nich oskarżony miał opisać przebieg tamtej nocy.
Adam Z. szuka pracy
Tymczasem Adam Z. po wyjściu na wolność próbuje wrócić do normalnego życia. Jak mówiła jego siostra Ewa M., jej brat "jakoś się trzyma", a na ulicach nie spotyka się z wyzwiskami. - Adam stara się jakoś żyć. Chce podjąć pracę, ale będzie ciężko - ktoś musi go jeszcze zatrudnić, a o to będzie trudno - przyznała.
Adwokat oskarżonego przekazał, że jego klient zarejestrował się jako bezrobotny i uczy się języków obcych.
Proces od stycznia
Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył 3 stycznia. Prokuratura oskarża Adama Z. o to, że 23 listopada 2015 r., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną zepchnął do wody. Według śledczych mężczyzna w chwili popełnienia przestępstwa był poczytalny. Co było przyczyną śmierci kobiety - tego nie wiadomo. Ciało odnaleziono w wodzie dopiero po ośmiu miesiącach od zaginięcia. Jego stan uniemożliwił ustalenie przyczyny śmierci.
Dotychczas odbyły się trzy rozprawy. Na pierwszej Adam Z. odmówił składania wyjaśnień. W związku z tym sędzia odczytała protokoły zeznań mężczyzny, których oskarżony w części nie potwierdził. - Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...). Nie zabiłem jej - powtarzał Adam Z. Potem odpowiadał na pytania swojego obrońcy. Odtworzono także eksperymenty procesowe.
Wyrok jeszcze w 2017 r.?
Podczas drugiej rozprawy zeznawała siostra Adama Z. oraz trójka policjantów, którym Adam Z. miał przyznać się do zabójstwa. To, co powiedzieli przed sądem, może mieć kluczowe znaczenie. Przesłuchiwano ich osobno, nie mieli możliwości usłyszeć tego, co mówili przesłuchiwani wcześniej koledzy. Z ich relacji wynikało, że Ewa Tylman stała przy barierkach, a Adam Z. niechcący spowodował, że spadła ze skarpy. Nieprzytomną dziewczynę przeciągnął potem brzegiem i wrzucił do rzeki.
Adam Z. twierdzi jednak, że został zmuszony do złożenia takich zeznań. Śledztwo w tej sprawie prowadziła prokuratura w Zielonej Górze, ale zostało ono umorzone ze względu na brak jakichkolwiek dowodów potwierdzających wersję przedstawianą przez Z.
Na trzeciej rozprawie zeznawali partnerzy Ewy Tylman i Adama Z. (deklaruje, że jest gejem) oraz współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego, którego zadaniem było doprowadzenie do spotkania między swoim pracodawcą a Z., czego dokonał. Jako ostatni tego dnia zeznawał Dominik M., partner Adama. - To były kapitalne zeznania - mówił po rozprawie obrońca oskarżonego. Zeznania, których dziennikarze nie usłyszeli, ponieważ ta część została utajniona. Najważniejszym momentem rozprawy niewątpliwie była opisana wyżej informacja sądu, że rozważy możliwość zmiany kwalifikacji czynu.
Łącznie zaplanowano 11 rozpraw. Jeśli nie zdarzy się nic niespodziewanego, wyrok może zapaść jeszcze pod koniec 2017 roku.
Autor: Filip Czekała, Igor Białousz/gp / Źródło: TVN 24 Poznań, PAP