Chaos reklamowy, każdy sklep w innym kolorze, szyby w tramwajach zalepione afiszami, latarnie zamienione w reklamowe słupy. Taki opis Poznania wyłania się z artykułu jednego z architektów. Ale diagnoza, do której dotarliśmy nie dotyczy dzisiejszego miasta, sporządzono ją bowiem w 1923 roku. - Z tymi samymi problemami walczymy także dziś - przyznaje plastyk miejski Piotr Libicki.
Jak wyglądał Poznań w latach 20.? Wcale nie był tak szary, jak to sobie dziś wyobrażamy.
"Mamy zafałszowany przekaz"
"Każdy właściciel danego lokalu uważa sobie za święty obowiązek portal swego składu pomalować innego koloru farbą i to olejną, aby była trwała i ładnie się błyszczała. A na tem dopiero różnego rodzaju i koloru napisy, szyldy i wywieszki. Wszystko zaś bez ładu i składu, natłoczone, jedno na drugiem" - opisywał w sierpniu 1923 r. Stanisław Kirkin w piśmie "Kronika Miasta Poznania".
- To pokazuje nam, że czarno-białe fotografie nie odzwierciedlają rzeczywistości. Dają zafałszowany przekaz - twierdzi plastyk miejski Piotr Libicki, którego odnaleziony przez nas tekst wyraźnie zaskoczył. - Okazuje sie, że problemy z ładem estetycznym w przestrzeni publicznej to nic nowego. Czasami idealizujemy historię, mówimy jak to kiedyś było. Ten tekst burzy ten pogląd - ocenia.
"Reklama rzuciła się na latarnie"
"Do ostatnich czasów reklama ograniczała się na budynki, a względnie na wszystkie ich części tj. drzwi, okna, parapety, filary międzyokienne, balkony, dachy i ściany szczytowe, następnie na kioski i parkany. Niedawno rzuciła się na latarnie gazowe, zaś przed kilkunastu dniami miałem sposobność zaobserwować reklamę na chodniku. Dość przejść którąkolwiek ulicą Poznania, a choćby nawet Starym Rynkiem, by wyrobić sobie pogląd, iż reklama u nas poczyna dochodzić do granic niemożliwych"- pisał Kirkin, apelując by reklama stawała się ozdoba a nie oszpecała miasta. W kolejnych akapitach artykułu architekt krytykuje między innymi poznański dworzec kolejowy, którego główne wejście "zatłoczone jest wszelkiego rodzaju reklamami". Krytykuje reklamy w tramwajach, zwanych wówczas Koleją Elektryczną. Z tekstu dowiadujemy się, że już wtedy okna zalepiano afiszami.
Trzy przyczyny chaosu
Artykuł sprzed 91 lat zawiera nie tylko diagnozę sytuacji, ale także analizę przyczyn tego stanu rzeczy.
Według autora chaos reklamowy jest skutkiem trzech zjawisk. Po pierwsze, braku uregulowań prawnych i tolerancji dla reklam. Istniały tylko ogólnikowe przepisy zawarte w niemieckiej ordynacji budowlanej. Po drugie miało na to wpływać obniżenie poziomu artystycznego pracowni malarskich. Jak pisał Kirkin, dobre reklamy "giną w złem otoczeniu, w powodzi banalnych pomysłów, niewybrednego smaku i lichego wykonania". Zdaniem autora, to skutek tego, że pracownie stawiają na ilość, a nie jakość. Trzecią przyczyną reklamowego nieładu było, zdaniem architekta, obniżenie poziomu kulturalnego społeczeństwa po I wojnie światowej.
- Problemy jakie były 90 lat temu są i dziś. Autor tekstu pisał o uchwale rady miasta Krakowa o szyldach reklamowych z 1918 r., dziś podobnym tematem jest powstanie parku kulturowego, który niesie za sobą podobne skutki. Pisze o obniżeniu poziomu pracowni malarskich, tymczasem dziś każdy, mając program graficzny na komputerze, może zaprojektować coś beznadziejnego. Kiedyś były kongresy reklamowe, dziś mamy debaty. Podobieństwa sytuacji są więc widoczne na pierwszy rzut oka - mówi Libicki.
Ważny ład, a nie opera
Stanisław Kirkin przekonuje, że wygląd miasta bardzo negatywnie wpływa na jego wizerunek, którego nie ratuje nawet bogata oferta kulturalna.
- Podkreśla, że jeśli nie dbamy o ład przestrzenny, to nie poprawi naszego wizerunku to, że pokazujemy jakieś wyjątkowe przedstawienie w operze. To pokazuje, że obie kwestie są co najmniej równie istotne, o czym często się zapomina - zauważa plastyk miejski, którego zadaniem jest m.in. poprawa ładu reklamowego w Poznaniu. - Podobnie jak pisał autor tekstu sprzed 90 lat to, że walczymy o zmiany nie oznacza, że jesteśmy antyreklamowi. Chcemy po prostu ładu reklamowego, a to znaczna różnica - wyjaśnia Libicki.
Pierwsze ulice, na których stowarzyszenie Wildzianie i plastyk miejski próbują przywrócił reklamowy ład to 28 Czerwca, Górna Wilda i Wierzbięcice. Wisienką na torcie jest tam bazar przy skrzyżowaniu ulic 28 Czerwca i Sikorskiego. - To taki poznański Times Square. Skrajny przypadek, może powinniśmy go zachować i konserwować jako swoistą atrakcje dzielnicy? - żartuje Libicki.
Autor: Filip Czekała / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: NAC, Ulepsz Poznań