Sprzątali las na terenie Leśnictwa Żółwin koło Bydgoszczy. Szukali gwoździ rozrzuconych na drodze jako pułapki na kierowców. Na koniec "machnęli" sprzętem metr od drogi i znaleźli obrączkę, którą leśniczy zgubił 23 lata temu.
Leśniczy Adam Kata poprosił Stowarzyszenie Historyczno-Archeologiczne "Bractwo" o posprzątanie lasu. Chodziło o 1800 hektarów na terenie Leśnictwa Żółwin podległemu Nadleśnictwu Bydgoszcz.
- Jakiś samarytanin wysypał gwoździe na drodze - mówi Kata.
Gwoździe były ręcznie przyspawane do podkładek, tak, by stały ostrzem do góry i wbijały się w koła. Leśniczy jest przekonany, że "samarytaninowi" chodziło o walkę z prostytucją - klienci kobiet zarabiających w ten sposób mają je wozić do lasu w Żółwinie. Po lesie jeżdżą nielegalnie także amatorzy quadów i motorów crossowych.
Kata przyznaje, że to uciążliwe, ale ofiarą pułapek padał także on w czasie pracy oraz rowerzyści.
Znaleźli dużo złomu, spinek, monet
Stowarzyszenie Historyczno-Archeologiczne "Bractwo" na co dzień zajmuje się poszukiwaniem skarbów historycznych. Mają do tego odpowiednie narzędzia, a przed wyruszeniem w teren zdobywają zgody konserwatora zabytków.
W trakcie sprzątania lasu w Żółwinie w sobotę znaleźli dużo złomu, spinek do włosów, monety z okresu II wojny światowej, nic cennego dla historyków. Ale - przez przypadek - także ważną pamiątkę leśniczego Katy.
Obrączka była za luźna
- Krótko po ślubie wyjechałem do Niemiec do pracy przy szparagach - Adam Kata wspomina zdarzenia sprzed 23 lat. - To była ciężka praca. Góry, przy granicy z Austrią, człowiek mniej jadł, inne jedzenie, wypocił się i po trzech tygodniach schudłem 15 kilogramów. Pies mnie nie poznał. Mówili, że mogłem schować się za szpadel.
Efekt? Założona na palec obrączka zrobiła się luźna. Po powrocie do pracy w polskim lesie Kata ściągnął z prawej ręki rękawicę, a wraz z nią, niechcący, obrączkę. Machnął rękawicą i było po wszystkim. Od razu się zorientował, co zgubił i rzucił się do szukania, ale na próżno. Dwa miesiące szukał, zanim odpuścił.
Teraz po 23 latach rzucił żartem do ludzi z "Bractwa", że może znajdą jego obrączkę. Nikt nie wierzył, że to się uda.
Teraz palec jest za gruby
- Czasami szukaliśmy na prośbę obrączek. Ale w przydomowym ogródku. Znaleźć coś takiego na 1800 hektarach lasu po 23 latach od zgubienia to się w głowie nie mieści, to musi być fuks - mówi Piotr Glimasiński z "Bractwa". - Gdy już mieliśmy wchodzić z lasu, kolega Marek Strzyżewski machnął sprzętem metr od drogi, a potem podniósł ręce do góry i coś do nas krzyczał. Pobiegliśmy.
Okazało się, że była to obrączka leśniczego. Już nie wchodzi na palec. Kata wrócił do wagi z czasów ślubu, ale jego prawa dłoń powiększyła się od pracy w lesie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Stowarzyszenie Historyczno-Archeologiczne "Bractwo"