Mig-15 przez ponad 60 lat leżał na dnie jeziora Miedwie pod Stargardem (Zachodniopomorskie). Dopiero niedawno odkryła go grupa nurków - poszukiwaczy skarbów. Samolot ma niezwykłą historię, ale niepewną przyszłość.
Kiedy Dariusz de Lorm podczas ekspedycji na jeziorze Miedwie wypatrzył ogon samolotu na sonarze, jego koledzy zbagatelizowali informację. – Powiedzieli mi, że ja w każdym jeziorze widzę u-booty i samoloty. Wracaliśmy właśnie z nurkowania przy zatopionym w pobliżu kutrze i nie mieliśmy gazu, żeby zejść pod wodę. Postanowiliśmy wrócić w innym terminie, żeby to sprawdzić – wspomina pan Dariusz.
"Emocje nie do opisania"
Niedawno poszukiwaczom skarbów, którzy działają w ramach akcji eksploracyjno-historycznej Jezioro Tajemnic, udało się wrócić nad jezioro Miedwie. – Kiedy nurkowie nie wracali przez 40 minut, wiedzieliśmy, że coś znaleźli. Potwierdziły to ich uśmiechy, gdy się wynurzyli – opowiada de Lorm. Przypuszczenia okazały się słuszne – na dnie zbiornika leżał radziecki samolot myśliwski mig-15.
- Zobaczyliśmy najpierw jakiś kawał blachy. Zaraz, zaraz. To wygląda jak skrzydło. Oczy robią się większe od maski nurkowej. Emocje są nie do opisania. Świadomość, że widzi się coś, czego nikt nie widział na oczy dobre pół wieku, jest nie do opisania – mówi Andrzej Kosko, nurek, który brał udział w akcji. Podkreśla, że nurkowanie w tym miejscu jest dość niebezpieczne ze względu na sporą ilość sieci i żyłek.
Mig jest w czterech częściach – ogon ze statecznikiem i jednym skrzydłem, dwie części silnika i resztki kabiny. Niewielkie części, w tym dobrze zachowane przednie koło, leżą rozrzucone w pobliżu. – Na pewno jest tam więcej jego części, których jeszcze nie znaleźliśmy – uważa Kosko.
Jeden pilot przeżył
Odkrywcy próbowali również dociec, jaka jest historia miga-15. Okazało się, że na początku lat pięćdziesiątych (dokładna data różni się w zależności od źródeł) w trakcie lotu szkoleniowego samolot z kursantem oraz instruktorem wpadł w tak zwany płaski korkociąg. Obaj piloci katapultowali się, a samolot uderzył w taflę wody. Niestety udało się przeżyć tylko bardziej doświadczonemu z nich – pułkownikowi Bałakinowi. Kursant prawdopodobnie utopił się lub zmarł w wodzie z wychłodzenia.
Teraz odkrywcy wraz ze stargardzkimi włodarzami zastanawiają się, co z wrakiem zrobić. – Osobiście sugerowałem, by został na swoim miejscu. Po oczyszczeniu mógłby stać się atrakcją dla nurków. Nie ma sensu go wyciągać, bo te migi można jeszcze w wielu miejscach na cokołach znaleźć – uważa de Lorm. W sprawie miga we wtorek starostwo ma ogłosić swoją decyzję.
W jeziorze Miedwie mają być ukryte jeszcze dwa inne migi. Czekają na swoich odkrywców.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/mś / Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: Dariusz de Lorm/Jezioro Tajemnic