Podjechał, przywiązał psa do płotu schroniska i szybko odjechał. Nagrała go kamera

Porzucenie psa przy schronisku w Małoszycach
Porzucenie psa przy schronisku
Źródło: Schronisko dla psów Bajer w Małoszycach

Sytuacja jakich w okresie wakacyjnym wiele – pies porzucony przy bramie schroniska. Chory i przestraszony. Tym razem sytuację nagrała jednak kamera. Sprawa trafiła na policję, a właściciel psa został namierzony.

Przed godziną 20. w minioną niedzielę, pod schronisko dla psów w Małoszycach podjeżdża auto. Ze środka wybiega mężczyzna z psem na smyczy, przywiązuje zwierzę do płotu i biegiem wraca do samochodu. Pojazd szybko odjeżdża. Całą sytuację nagrywa kamera monitoringu.

Okazało się, że to pies w starszym wieku. Był przestraszony, a w dodatku chory – na grzbiecie miał otwarte rany od nieleczonego świerzbu.

- Zauważyła to żona oraz córka z chłopakiem. Krzyczeli, że się tak nie robi, ale oni uciekli z piskiem opon – opowiada Sławomir Twardziak, właściciel schroniska. Właściciele przytuliska postanowili bez zwłoki opublikować film ze zdarzenia na portalu społecznościowym.

Wrócił po godzinie

Oprócz oburzenia większości internautów, wywołali tym także inny natychmiastowy efekt – ten sam mężczyzna wrócił po godzinie od zdarzenia.

- Był wulgarny. Chciał, żeby usunąć wpis z filmikiem. Tłumaczył, że to nie jego pies i nawet chciał go wziąć z powrotem. Potem dzwoniła jeszcze kobieta, która twierdziła, że to pies szwagra, który idzie do więzienia – relacjonuje Sławomir Twardziak, właściciel schroniska. Pies nie został wydany mężczyźnie, a o sprawie zawiadomiono policja.

- Policja prowadzi postępowanie pod kątem znęcania się nad zwierzęciem. Grozi za to do 3 lat więzienia – informuje st. sierż. Aleksandra Ligmanowska z Komendy Powiatowej Policji w Lęborku.

Jak twierdzi pan Sławomir, ten sam mężczyzna dzwonił już do nich kilka dni wcześniej. - Powiedział wtedy, że chce oddać psa. Powiedział także, że to nie jego pies, tylko brata, ale potem zmienił wersję, że to pies szwagra. Wytłumaczyliśmy mu, że schronisko jest przepełnione i obecnie, zgodnie z umową z miastem, możemy brać tylko wskazane przez nich – mówi właściciel schroniska.

Znajdą mu nowy dom

Schronisko zaproponowało wówczas pomoc w adopcji. – Poprosiliśmy o zdjęcie psiaka, numer telefonu kontaktowego. Nie było odzewu. O chorobie w takim zaawansowanym stadium, która trwa z pewnością od wielu tygodni, też nie zostaliśmy poinformowani – dodaje pan Twardziak. Mówi, że stopień zapchlenia psa był dramatyczny.

- Tłumaczenie tych ludzi, to nie jest dla mnie tłumaczenie. Takie rzeczy planuje się wcześniej – denerwuje się Twardziak. Do takich sytuacji dochodzi w jego schronisku 6-7 razy w tygodniu.

Pies ma na imię Dżeki. Na razie pozostanie w schronisku. Jest pod opieką weterynarza i już rozpoczął kurację. Schronisko zamierza znaleźć dla niego nowy dom.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze

Czytaj także: