Trzech metrów zabrakło, by mogli się wyprowadzić i żyć spokojnie, a nie na placu budowy południowej obwodnicy Warszawy. Gdyby mieszkali dwadzieścia metrów od budowy trzypoziomowej drogi, zostaliby wysiedleni i dostali szansę na nowe życie w innym miejscu. Kilka rodzin miało jednak tego pecha, że ich domy znajdują się 23 metry od drogi i dziś są w kleszczach. Z jednej strony gigantyczna inwestycja drogowa, od której ziemia się trzęsie, z drugiej hale i magazyny. Do tego latające tuż nad głowami samoloty z lotniska na warszawskim Okęciu.
- Koparka zrzuca ziemię, przechyla się i tłucze tą klapą po 15 razy. Cały mój dom robi dyg-dyg. I ja też dyg-dyg, cała chodzę nerwowo. Jestem nerwowo wykończona, a mam 80 lat - mówi Jadwiga Kwiatkowska, mieszkanka pechowej posesji.
Wysiedleni prawie wszyscy
Koszmar mieszkańców ulicy Żniwnej w Warszawie rozpoczął się półtora temu. Wszystko przez budowę południowej obwodnicy Warszawy, która przebiega w pobliżu zabudowań. Mieszkańcom dokucza hałas, podtopienia, wywołane przez spowodowane budową zaburzenia kanałów melioracyjnych.
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, słusznie doszła do wniosku, że w takich warunkach żyć się nie da i nakazała wykupić inwestorowi większość posesji w okolicy budowanej drogi. Większość, bo trzy posesje znajdują się nieznacznie dalej, niż wymagane przez dyrekcję 20 metrów od budowanej drogi.
Nie dopatrzono się przeciwskazań
Koparka zrzuca ziemię, przechyla się i tłucze tą klapą po 15 razy. Cały mój dom robi dyg-dyg. I ja też dyg-dyg, cała chodzę nerwowo. Jestem nerwowo wykończona, a mam 80 lat PZP DROGI
Decyzja została wydana w 2009 roku. Zawarto w niej warunki, na podstawie których mają być realizowane prace budowlane oraz wytyczne, jak zabezpieczyć mieszkańców przed możliwymi problemami. Nie dopatrzono się wtedy przeciwwskazań.
- Te domy, które były w pasie przyszłej drogi, zostały wykupione, mieszkańcy dostali odszkodowania. Mieszkańcy, którzy są poza tym pasem, muszą zostać tam, gdzie są - mówi Małgorzata Tarnowska, rzecznik prasowy warszawskiego oddziału GDDKiA.
Boją się o własne życie
Ci którzy zostali, codziennie borykają się z problemami, które przynosi im budowa. Do hałasu i podtopień doszły niedawno pęknięcia na ścianach ich domów.
- Siedzimy, pijemy kawę i sąsiadka mówi: zobacz, jak ci kwiatek chodzi. I chodził na stole, drgał cały, takie mamy wstrząsy - mówi Jadwiga Kwiatkowska. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego stwierdził, że pęknięcia nie zagrażają ich zdrowiu. Poza tym, nie ma dowodu, że powstały z winy budowlańców.
Miasto pomóc nie może
Rozwiązaniem problemu mogłoby być zapewnienie lokali zastępczych na czas budowy drogi. Jednak urzędnicy z ratusza rozkładają ręce. To są domy prywatne, może warto spróbować je sprzedać - proponują urzędnicy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24