Życie w rytmie zumby. Kilkudziesięciu mieszkańców z domków sąsiadujących z klubem tanecznym w Poznaniu codziennie jest bombardowanych dobywającymi się z niego decybelami. Właściciel szkoły tańca twierdzi, że prawa nie łamie. Policja jednak, po licznych interwencjach, skierowała sprawę przeciw niemu do sądu.
Od roku mieszkańcy kilku domów sąsiadujących z nową szkołą tańca w Poznaniu toczą bezowocną walkę o spokój. Odległy od ich okien o mniej niż dziesięć metrów budynek, gdzie prowadzone są zajęcia z zumby, jest ich zdaniem nienależycie wyciszony. Podczas trwających wiele godzin lekcji oni siłą rzeczy też słuchają głośnej muzyki, a nie mają na to ochoty.
Taniec mimo woli
- Nasze życie toczy się w rytmie zumby - mówi jedna z mieszkających obok szkoły kobiet. Zdaniem mieszkańców, poziom hałasu okazjonalnie sięga nawet 90 decybeli, zdecydowanie przekraczający normę wynoszącą 55 decybeli. Reporter TTV podczas swojej wizyty osobiście dokonał prostego pomiaru i uzyskał wynik przekraczający 80. Właściciel szkoły tańca nie ma zamiaru ulegać presji sąsiadów i bardziej wyciszać budynku. - Naszym zdaniem jest to zrobione w taki sposób, w jaki powinno być. Prowadzę działalność gospodarczą szkoła tańca i nie ma żadnych wymogów z tym związanych. My nie jesteśmy do niczego przymuszeni - mówi Andrzej Janda, właściciel Z-Studio. Po skargach mieszkańców na zapowiedzianą wizytę do szkoły tańca wybrali się inspektorzy z Inspektoratu Ochrony Środowiska. Ich pomiary nie wykazały przekroczenia norm, ale jak mówi Hanna Kończal, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, zapowiedziane badania nie są miarodajne, bo zawsze można np. ściszyć muzykę. Niezapowiedziane wizyty można natomiast podjąć tylko w sytuacjach wyjątkowych. Nadzieją dla mieszkańców jest to, że po serii wezwań i skarg mieszkańców, policja skierowała sprawę przeciw właścicielowi szkoły tańca do sądu.
Autor: mk//kdj/k / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV