Marszałek Senatu Tomasz Grodzki z Platformy Obywatelskiej, odnosząc się do ustaleń TVN24 i tvn24.pl w sprawie sprzedaży działki żony premiera za prawie 15 milionów złotych, ocenił, że "to brutalny skok na kasę". Senator Jan Maria Jackowski z klubu PiS uważa natomiast, że "to był bardzo ciekawy ruch biznesowy". Zdaniem posłanki Lewicy Agnieszki Dziemianowicz-Bąk premier "powinien przeprosić obywateli i obywatelki".
TVN24 i tvn24.pl ustaliły, że żona premiera, Iwona Morawiecka zarobiła ponad 14 milionów złotych na sprzedaży działek we Wrocławiu, które razem z mężem kupili w 2002 roku za 700 tysięcy złotych.
Dwa lata temu żona premiera obiecywała, że jeśli miasto będzie chciało wybudować na tym gruncie drogę, odsprzeda potrzebną część po cenie zakupu wynikającej z aktów notarialnych z uwzględnieniem inflacji, a otrzymaną kwotę przeznaczy na cele charytatywne. Nieruchomość za 14,9 mln zł kupiła spółka, która powstała 10 miesięcy przed transakcją.
Grodzki: brutalny skok na kasę
Tę sprawę komentowali politycy. Głos zabrał między innymi marszałek Senatu Tomasz Grodzki z Platformy Obywatelskiej.
- To jest skandal. Wszyscy politycy podlegają transparentnej ocenie. Decyzja tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego, że raptem ujawnianie majątków współmałżonków, jest niekonstytucyjna, w kontekście tego, co się stało miesiąc, dwa wcześniej, nakazuje podejrzewać, że była to decyzja dyktowana doraźną potrzebą rodziny pana premiera, a to w demokratycznym państwie nie powinno się zdarzyć - ocenił. Nawiązał w ten sposób do tego, że pod koniec listopada TK uznał, że uchwalona jesienią 2019 roku ustawa w sprawie jawności majątku rodzin najważniejszych urzędników państwowych jest niekonstytucyjna.
- Premier polskiego rządu powinien absolutnie pilnować tego, żeby nie było żadnych wątpliwości co do kwestii jego majątku - dodał.
- Mówiąc językiem ulicy, to jest brutalny skok na kasę, typowy dla tej formacji, która widząc zmierzch i koniec swoich rządów, robi wszystko, żeby jej funkcjonariusze w ten czy inny niegodny sposób się wzbogacali - powiedział Grodzki.
Czarzasty: po prostu cwaniactwo
Głos zabrał także wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty z klubu Lewicy. - Zawsze krytykowałem cwaniactwo, tak jak zawsze krytykowałem to, że aparat Kościoła dostawał działki i różne rzeczy, które następnie opychał na rynku za sto razy więcej. Nie podoba mi się to. Tanio kupić, drogo sprzedać, to jest po prostu cwaniactwo - komentował.
Dziemianowicz-Bąk o "telefonie do przyjaciela", aby ukryć majątek Morawieckich
Sprawę komentowała także inna przedstawicielka klubu Lewicy, posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
- W oczach mieszkańców Wrocławia to jest po prostu niestosowne, to jest nieprzyzwoite i to jest coś, za co przynajmniej pan premier Morawiecki, jako osoba publiczna, po prostu powinien stanąć i przeprosić obywateli i obywatelki - powiedziała.
- Bo jest coś nie tak, że najpierw premier dowiaduje się, że jest jakaś ziemia od znajomego kardynała, później dokonuje jakiejś już wątpliwej transakcji, potem jeszcze ten grunt zostaje sprzedany z jakąś horrendalną przebitką i jeszcze po drodze ktoś, nie wiemy kto, wykonuje telefon do przyjaciela do Julii Przyłębskiej, po to, żeby Trybunał (Konstytucyjny - red.) przyklepał, ukrył, pomógł nie ujawniać majątku państwa Morawieckich - dodała.
Jackowski: to był bardzo ciekawy ruch biznesowy
O komentarz pytany był także senator klubu PiS Jan Maria Jackowski.
- W obecnym stanie prawnym pani Morawiecka jest osobą prywatną, natomiast na temat działalności biznesowej osób prywatnych się nie wypowiadam. Jako licencjonowany zarządca nieruchomości, jako jednego z zawodów, muszę przyznać, że to był bardzo ciekawy ruch biznesowy - ocenił.
Tłumaczenia premiera
Sprawę komentował wcześniej także premier Mateusz Morawiecki.
Powiedział, że "pewne rzeczy trzeba sprostować". - Aby móc dysponować całą działką, mniej więcej po 10 latach, czyli około 10 lat temu, wykupione zostało 25 procent całej tej działki. W związku z tym łączna suma to około trzy miliony, więc nie dwudziestokrotność - powiedział premier. - Łatwo sobie policzyć, jaka była wartość tej transakcji - dodał.
Przekonywał też, że zarówno zakup, jak i sprzedaż odbyły się po cenie rynkowej.
Okoliczności zakupu działek
"Gazeta Wyborcza" ujawniła w maju 2019 roku w tekście "Jak Morawiecki uwłaszczył się na gruntach kościelnych", że nieruchomość, która w ramach rozliczeń Kościoła z państwem stała się w 1999 roku własnością wrocławskiej parafii pw. św. Elżbiety, kilka lat później stała się częścią majątku Morawieckich.
W 2002 roku kupili od tej parafii 15 ha gruntu za 700 tysięcy złotych, chociaż - jak pisała "GW" - "to kilkakrotnie mniej niż realna wartość gruntu, która wynosi 4 mln zł", bo władze Wrocławia zaplanowały na tych terenach inwestycje i "przez środek działki dzisiejszego premiera przebiegać ma trasa szybkiego ruchu".
"Wyborcza" cytowała też zeznania składane przez Morawieckiego w prokuraturze. Śledztwo dotyczyło urzędników Agencji Nieruchomości Rolnych, którzy przekazali Kościołowi działki. To powołana w jego trakcie biegła w 1999 roku "wyceniła wartość gruntów kupionych przez późniejszego premiera na blisko 4 mln zł".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24