Rozpoczynamy ogólnopolską akcję protestacyjną. Popieramy działania nauczycieli, którzy udają się na zwolnienia lekarskie. Jesteśmy przekonani, że tak dalej być nie może - oświadczył we wtorek prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Zapewnił jednocześnie, że ZNP chce rozmawiać z Ministerstwem Edukacji Narodowej.
We wtorek zebrał się zarząd główny ZNP, by rozmawiać o proteście nauczycieli i pracowników. W przerwie zebrania, na zorganizowanej w siedzibie ZNP konferencji prasowej prezes tej organizacji Sławomir Broniarz poinformował o rozpoczęciu akcji protestacyjnej.
"Chcemy rozmawiać"
- Związek rozpoczyna akcję protestacyjną. Popieramy działania nauczycieli, którzy w trosce o swoje i uczniów zdrowie udają się na zwolnienia lekarskie. Jesteśmy przekonani, że tak dalej być nie może. Jest rzeczą niedopuszczalną, że nauczyciel rozpoczynający pracę zarabia 1750 złotych - podkreślił prezes ZNP.
- Chcemy rozmawiać z Ministerstwem Edukacji Narodowej, te rozmowy, do których zapraszamy zarówno pana premiera, jak i panią minister edukacji narodowej, zostały zaplanowane na 8 stycznia - powiedział. Dodał, że od efektu tych rozmów zależą dalsze działania.
Broniarz zaznaczył, że przed podjęciem decyzji dotyczącej akcji protestacyjnej i jej formy Związek przeprowadził ankietę wśród nauczycieli i pracowników oświaty.
"Na wzór akcji policjantów"
- Otrzymaliśmy ponad 230 tysięcy zwrotów, dominującą forma protestu wskazaną przez nauczycieli i pracowników oświaty była akcja protestacyjna przeprowadzona na wzór akcji policjantów, a zorganizowana w okresie egzaminu kończącego ósmą klasę i egzaminu gimnazjalnego - powiedział.
Na drugim miejscu, jeżeli chodzi o skalę poparcia, znalazła się akcja strajkowa.
Domagają się podwyżki, krytykują system oceny
Według ZNP pensje w oświacie powinny wzrosnąć o minimum 1000 złotych na etat.
Związek krytykuje też obowiązujący od 1 września nowy system oceny pracy nauczycieli. ZNP skierował także po raz kolejny list do premiera Mateusza Morawieckiego z prośbą o spotkanie i rozmowę na temat sytuacji w oświacie.
Wiceminister edukacji: w budżecie na przyszły rok cztery miliardy na podwyżki dla nauczycieli
Wiceminister edukacji Marzena Machałek pytana była we wtorek na konferencji prasowej o to, jak wygląda sytuacja w szkołach i przedszkolach. Wskazywała, że od poniedziałku "nie ma dodatkowych danych, żeby wzrosła liczba szkół, które nie funkcjonują, czy placówek oświatowych, czy przedszkoli, które nie działają".
W poniedziałek rzeczniczka MEN Anna Ostrowska przekazała, że na ponad 39 tysięcy publicznych szkół, przedszkoli i placówek oświatowych, 13 przedszkoli nie funkcjonowało z powodu nieobecności nauczycieli, a w 17 placówkach odbywały się tylko zajęcia opiekuńcze dla uczniów.
Machałek odniosła się we wtorek też do zapowiedzi ZNP. - Związki zawodowe mają prawo do protestów i mają prawo do organizowania i wyrażania w różny sposób stanowiska nauczycieli. Ja tylko przypomnę, bo może warto to przypomnieć, że jesteśmy w kolejnej transzy podwyżek dla nauczycieli – powiedziała.
Przypomniała, że w tym roku nauczyciele otrzymali pierwszą z trzech zapowiedzianych podwyżek o 5,35 procent. Następna podwyżka od stycznia 2019 roku ma wynieść 5 procent, a w styczniu 2020 roku kolejne 5.
- W kolejnych latach będą następne podwyżki – zapowiedziała wiceminister. Podkreśliła, że w budżecie państwa na 2019 roku na podwyżki dla nauczycieli zaplanowano cztery miliardy złotych. To w jej ocenie "ogromny wzrost subwencji oświatowej".
Autor: kb,ads//now//kwoj / Źródło: PAP