Na karę 12 lat więzienia skazał w piątek sąd Radomiu pracodawcę z Mazowsza, Szymona F., który - według prokuratury - wspólnie ze swoim współpracownikiem Mateuszem R. usiłował zabić 23-letniego pracownika domagającego się wypłaty pensji. Mateusz R. został skazany na 10 lat więzienia. Mają też zapłacić pokrzywdzonemu 150 tys zł zadośćuczynienia. Wyrok nie jest prawomocny.
Według śledczych 24-letni obecnie mieszkaniec Śląska, Dominik B. został brutalnie pobity przez pracodawcę Szymona F. oraz jego współpracownika Mateusza R., gdy upomniał się o wypłatę i zagroził, że powiadomi Państwową Inspekcję Pracy o nieprawidłowościach w firmie, w której pracował na czarno.
Według sądu obaj oskarżeni współdziałali ze sobą i zaplanowali całe zdarzenie. Przewodniczący składu orzekającego Jerzy Kosiela uzasadniał, że sąd zróżnicował kary wobec oskarżonych, bo odegrali oni różne role w przestępstwie. Wiodącą rolę - zdaniem sądu - odegrał Szymon F. - To on zaplanował to działanie, on przewiózł swoim samochodem i przeprowadził pokrzywdzonego na miejsce zdarzenia, on zaczął zgłaszać pretensje i zaczął mówić, gdzie kończą takie osoby, które go straszą – mówił sędzia, uzasadniając wyrok. Stąd wyższa kara dla pracodawcy - 12 lat więzienia. Sąd ustalił, że chociaż to Mateusz R. dokonał obrażeń u Dominika B., jednak – zdaniem sędziego - to nie z jego inicjatywy doszło do tego czynu, to nie on był inspiratorem, ale wykonywał plan założony przez F. Na tej postawie sąd wymierzył Mateuszowi R. karę 10 lat pozbawienia wolności.
Obrońca: ogólniki, stereotypy, pomieszanie dowodów
W ocenie sądu za ustalonym stanem faktycznym przemawiają zeznania samego pokrzywdzonego i wyjaśnienia współoskarżonego Mateusza R., chociaż – jak wielokrotnie w czasie procesu zwracał uwagę adwokat oskarżonego Szymona F. - są one niespójne. - Te wyjaśnienia są ze sobą zbieżne, chociaż w szczegółach pewne różnice pomiędzy tymi relacjami istnieją, ale nie są one tak doniosłe, aby nie tworzyły logicznej całości zdarzenia - orzekł sędzia. Adwokat oskarżonego pracodawcy Szymona F. Andrzej Werniewicz powiedział dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku, że złoży apelację. - Te ustne motywy przedstawione przez sąd, bez względu na to, że one z istoty mają skrótowy charakter, powinny odpowiedzieć na pytanie, dlaczego sąd uznał winę mojego klienta. A ja usłyszałem ogólniki, stereotypy, beletrystykę, pomieszanie dowodów - stwierdził Werniewicz.
Prokurator: obaj mężczyźni działali bardzo agresywnie
Prokuratura domagała się dla obydwu oskarżonych kar 25 lat pozbawienia wolności. W ocenie prokuratora obaj mężczyźni działali bardzo agresywnie, według ustalonego planu i konsekwentnie dążyli do pozbawienia życia Dominika B.
Oskarżyciel posiłkowy z kolei wnioskował o 25 lat więzienia dla pracodawcy i 12 lat więzienia dla jego współpracownika. Według niego okolicznością łagodzącą dla Mateusza R. jest m.in. fakt, że przyznał się on do winy. Oskarżyciel posiłkowy wniósł także o zasądzenie na rzecz pokrzywdzonego zadośćuczynienia w wysokości 500 tys. zł, które solidarnie mieliby zapłacić obaj oskarżeni. - Ta kwota jest adekwatna i zasadna, mając na uwadze rozmiar cierpień fizycznych i psychicznych Dominika B., ale też ból jego rodziców, którzy przeżywają wraz z nim cierpienie i traumę – podkreślał oskarżyciel posiłkowy. Obrońca oskarżonego pracodawcy dowodził podczas mów końcowych, że żadne dowody nie wskazują na związek Szymona F. ze sprawą i wnosił o jego uniewinnienie. Według niego – twierdzenie Mateusza R., że to Szymon F. zaplanował zemstę na swoim pracowniku i polecił zająć się tym swojemu współpracownikowi są „bezczelnym pomówieniem”.
Z kolei według adwokata oskarżonego Mateusza R., nie miał on zamiaru zabójstwa, a jedynie chciał dokonać obrażeń ciała u swej ofiary. Dlatego m.in. obrońca wnioskował o zmianę kwalifikacji czynu z usiłowania zabójstwa na spowodowanie ciężkich obrażeń ciała, co wiązałoby się z łagodniejszą karą dla Mateusza R. Obrońca domagał się też niższego zadośćuczynienia – w wysokości 50 tys. zł.
Połamali i odcięli palce
24-letni obecnie mieszkaniec Katowic Dominik B. pracował na czarno w firmie budowlano-remontowej na Mazowszu. Gdy nie mógł wyegzekwować wypłaty od pracodawcy, zagroził, że doniesie do Państwowej Inspekcji Pracy, iż szef zatrudnia pracowników na czarno. Wtedy pracodawca wraz z innym pracownikiem wywiózł go do lasu w okolicach Grójca. Tam – według prokuratury - brutalnie go pobili, przysypali ziemią i uciekli, myśląc, że nie żyje. Poszkodowany resztką sił dotarł do krajowej "siódemki", gdzie znaleźli go kierowcy. Mężczyzna miał liczne rany cięte głowy i karku oraz połamane i pokaleczone cztery palce. Właściciel firmy budowlanej Szymon F. nie przyznał się do winy. Powiedział śledczym, że nie ma nic wspólnego z brutalnym pobiciem Dominika B. Według niego to Mateusz R. miał zrobić krzywdę 23-latkowi. Szymon F. zeznał, że był świadkiem ich kłótni w aucie. 22-letni Mateusz R. przyznał się w sądzie do winy i przeprosił Dominika B. za doznane szkody. Według Mateusza R. to Szymon F. zaplanował zemstę i kazał Szymonowi R. zadać pokrzywdzonemu ciosy przygotowanym wcześniej tasakiem.
Autor: eos/ja / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24