W kabinie pilotów prezydenckiego tupolewa do samego końca przebywała osoba oznaczona jako Dowódca Sił Powietrznych - donosi RMF FM powołując się na najnowszą opinię biegłych, którzy na nowo odczytali zapis rozmów w kokpicie TU-154M. Według rozgłośni, udało się odczytać o 1/3 więcej słów, niż w dotychczas publikowanych zapisach. Zdaniem Adama Hofmana, który był gościem programu "Jeden na jeden" w TVN24, doniesienia te są wrzutką przed piątą rocznicą katastrofy.
Według RMF FM, biegłym powołanym przez Prokuraturę Wojskową w Warszawie udało się odczytać o 1/3 więcej słów niż w dotychczas publikowanych odczytach.
"Faktem jest, że my musimy to robić, do skutku"
Z opublikowanego zapisu rozmów wynika, że w kabinie pilotów, do samego końca, przebywała osoba opisana przez biegłych jako DSP, czyli Dowódca Sił Powietrznych. DSP miał nie opuszczać kokpitu mimo wezwania stewardessy do zajęcia swoich miejsc i wydawać także polecenia członkom załogi.
Według RMF FM, to Dowódcy Sił Powietrznych eksperci z dużym prawdopodobieństwem przypisują słowa: "Faktem jest, że my musimy to robić, do skutku". Ma chodzić o próby podejścia do lądowania.
Według odczytu biegłych, DSP miał uciszać inne osoby przebywające w kokpicie. Po pierwszym "TERRAIN AHEAD" - wg doniesień radia - oczekiwał od załogi "po-my-słów", a na wysokości 300 metrów zachęcał pilota: "zmieścisz się śmiało". Sugestie o konieczności lądowania miały również padać z ust Mariusza Kazany, dyrektora protokołu dyplomatycznego.
Cały czas ktoś przeszkadzał?
Z dokumentów, na które powołuje się stacja wynika, że przez cały czas, do ostatnich minut lotu ktoś pojawiał się w kabinie pilotów. Miały zostać również odczytane uporczywie powtarzające się wielokrotne próby uciszenia przebywających obok albo w samym kokpicie osób trzecich.
Jak podaje rozgłośnia, w ciągu 20 minut przed katastrofą magnetofon zarejestrował aż siedem prób uspokajania i uciszania. Od zwykłego "ćśś-ćśś", "cicho tam!", przez "wychodzić mi stąd!", po "ku(...), przestańcie proszę" na 2,5 minuty przed rozbiciem się samolotu.
"Piwko"na pokładzie?
Według doniesień RMF FM, na pół godziny przed katastrofą mikrofony zarejestrowały rozmowę, w czasie której ktoś z załogi - raczej nie piloci - mieli mówić o piciu piwa w czasie lotu. Alkoholowi poświęcone są dialogi niezidentyfikowanych osób: - Co to jest? - miała zapytać jedna z nich. - Piwko, a ty nie pijesz? - odpowiedziała druga osoba.
Dwie minuty później stewardessa miała zapytać kogoś: "wypijesz?", a ten odpowiedzieć przeciągłym: "taaak".
Własna kopia zapisu
Jak podaje RMF FM, opinia biegłych, którzy na nowo odczytali zapis rejestratora rozmów w kokpicie prezydenckiego tupolewa zawiera o ok. 30 proc. więcej odczytanych słów niż odczytali eksperci z Instytutu Sehna i o ok. 40 proc. więcej niż w stenogramach Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji.
Według rozgłośni, opinia ta stawia pod znakiem zapytania solidność wcześniej prowadzonych ekspertyz zapisu rozmów w kokpicie. Najnowsza opinia uznaje za wadliwe wszystkie wcześniejsze ekspertyzy nagrania - zarówno prowadzone przez MAK, jak przez tzw. Komisję Millera, Krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. Sehna czy Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji. Wszystkie wcześniejsze badania oparte były na jednakowych kopiach zapisu przechowanego w Moskwie rejestratora MARS, wykonanych z nieodpowiednią dla uzyskania pełnego zapisu tzw. częstotliwością próbkowania. Biegli prokuratury wykorzystali zaś własną kopię zapisu, zarejestrowaną podczas specjalnej, dodatkowej wizyty w Moskwie w lutym 2014 - informuje RMF FM.
Adam Hofman: to wrzutka
Adam Hofman zauważył w "Jeden na jeden" w TVN24, że ta informacja pojawia się kilka dni przed piątą rocznicą katastrofy smoleńskiej. W jego ocenie to "wrzutka".
- To jest po raz kolejny próba powrotu w takiej narracji do tej pierwszej rosyjskiej wersji o naciskach na pilotów, pijanym generale Błasiku. To są rzeczy tak skrajnie podłe - mówił.
- Jeśli to jest kolejna wrzutka tylko po to, żeby po jednej stronie te emocje bardzo mocno rozbuchać, to trudno to nawet określić - dodał.
Pytany czyja to "wrzutka", odpowiedział: - Jak rozumiem tych, którzy uważają, że ta oficjalna propaganda, która na początku miała miejsce tylko wymiarze propagandowym, później już formalnym w raporcie MAK, raporcie Anodiny, przegrała. To znaczy, że kłamstwo się nie utrzymało.
- Wiem komu służy, nie wiem kto zrobił - dodał.
Autor: eos//tka / Źródło: RMF FM, TVN24