Zmiany w służbach specjalnych. Będą nowi wiceszefowie w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Nad kandydaturami dyskutowała w środę sejmowa komisja ds. służb specjalnych.
Nad kandydaturami dyskutowała w środę sejmowa komisja ds. służb specjalnych. Choć działo się to za zamkniętymi drzwiami, to decyzja mogła być tylko pozytywna. Wśród siedmiu członków komisji jest aż czterech posłów Prawa i Sprawiedliwości. W jej prezydium nie ma żadnego reprezentanta opozycji.
- Zmiany nie wnoszą nowej jakości. Choć wojna u naszych granic, to służby w państwie PiS zajmują się tym, czym najbardziej lubią. Czyli sobą - mówi poseł klubu Koalicji Polskiej-PSL Marek Biernacki, który pracuje w tej komisji.
Wiceszef kontrwywiadu
Dlatego awansem cieszyć się już może pułkownik Radosław Żebrowski, który wkrótce zostanie powołany na stanowisko czwartego wiceszefa największej polskiej służby specjalnej - Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Mogę powiedzieć, że ten oficer był moją największą pomyłką personalną. Powierzyłem mu zadania dotyczące radiowywiadu. Merytorycznie sobie poradził, osobowościowo - zupełnie nie. Tyle mogę powiedzieć publicznie - mówi generał Janusz Nosek, który kierował Służbą Kontrwywiadu Wojskowego w latach 2008-13.
Po zmianie władzy w 2016 roku pułkownik Żebrowski zmienił formację na Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Od początku towarzyszyła mu opinia bliskiego kolegi ministra Mariusza Kamińskiego, z którym lubi spędzać wolny czas.
Oko i ucho szefa
Został wtedy dyrektorem pionu bezpieczeństwa wewnętrznego. - To kluczowe stanowisko w każdej służbie specjalnej, wymagające ścisłej współpracy - i zaufania - ze strony szefa. Dyrektor tego pionu to ucho, oko i zarazem kij szefa - wyjaśnia jeden z funkcjonariuszy.
Wkrótce doszło do bezprecedensowej sytuacji w historii polskich służb. Wojskowy kontrwywiad nie przyznał certyfikatu bezpieczeństwa pułkownikowi Żebrowskiemu.
- Chodzi o dobrą zasadę, która wynika z ustawy o dostępie do informacji niejawnych. Szefa pionu bezpieczeństwa wewnętrznego w ABW prześwietlają koledzy ze Służby Kontrwywiadu Wojskowego. I na odwrót: szefa "bezpieki" w SKW prześwietla ABW - tłumaczy tvn24.pl jeden z emerytowanych już oficerów.
"Jak Feniks z popiołów"
W świecie ludzi polskich służb ta sytuacja była długo dyskutowana. Najczęściej padały opinie, że był to element wojny między obozem Mariusza Kamińskiego i ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, któremu podlegała Służba Kontrwywiadu Wojskowego.
W ABW poradzono sobie z tą sytuacją, uciekając się do fortelu. Rozdzielono dotychczas skupione w jednym stanowisku dwie funkcje: dyrektora pionu bezpieczeństwa i pełnomocnika do spraw ochrony informacji niejawnych. W ten sposób decyzja SKW straciła swój sens, gdyż na mocy ustawy tylko funkcja pełnomocnika do spraw ochrony informacji niejawnych wymagała ich akceptu.
Po tym, jak na początku 2020 roku profesor Piotr Pogonowski został odwołany ze stanowiska szefa ABW, na zawodowym zakręcie znalazł się także pułkownik Żebrowski. W połowie 2022 roku nie dość, że stracił posadę dyrektorską, to miał wtedy nawet przejść na emeryturę. Już jako cywil doradzał zarządowi spółki PGNiG. Z nieoficjalnych informacji tvn24.pl wynika, że do służby wrócił około sześciu miesięcy temu, w roli doradcy pułkownika Krzysztofa Wacławka, szefa ABW.
- Dla naszego środowiska to szok, że odrodził się jak Feniks z popiołów i zostaje wiceszefem firmy - komentuje jeden z naszych rozmówców, prosząc o zachowanie anonimowości.
Człowiek od prania pieniędzy
Mniej kontrowersji budzi formalne odwołanie wiceszefa CBA Bogdana Sakowicza i powołanie w jego miejsce Marcina Steca, urzędnika z Ministerstwa Finansów. Przez ostatnie lata pełnił on mało eksponowaną, ale ważną w systemie bezpieczeństwa państwa funkcję dyrektora Departamentu Informacji Finansowej Ministerstwa Finansów. To komórka, która zajmuje się przeciwdziałaniem praniu brudnych pieniędzy. Analizuje przepływy na podejrzanych kontach, współpracuje z pionami bezpieczeństwa we wszystkich bankach i instytucjach finansowych.
- Uważam, że to już kolejny ruch personalny, który osłabia bezpośredni wpływ ministra koordynatora Mariusza Kamińskiego na służbę antykorupcyjną. Jego bliskiego kolegę, Sakowicza, zastępuje młody urzędnik - komentuje w rozmowie z tvn24.pl poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Odejście na raty
Odejście Sakowicza, który współorganizował CBA wraz z Mariuszem Kamińskim i Maciejem Wąsikiem, odbywało się na raty. Dokumenty do komisji do spraw służb specjalnych były gotowe już niemal dwa lata temu, gdy stery w tej formacji objął Andrzej Stróżny. Ostatecznie jednak nie doszło wtedy do odwołania.
Teraz - w styczniu tego roku - dziennikarze Radia ZET przekazali informację, że Sakowicz był właśnie ostatni dzień w pracy. Na oficjalnym profilu CBA pojawiło się wtedy dementi: "FAKE NEWS RADIAZET! Szanujemy prawo do wyrażania osobistych opinii czy przekonań, niemniej informacje zawarte w artykule nie polegają na prawdzie. Dotyczy to nie tylko Zastępcy Szefa CBA ale i fali odejść z Biura".
Tyle że gdy CBA dementowało informację, Bogdan Sakowicz zapraszał już kolegów na pożegnalną imprezę, która miała się odbyć w ośrodku szkoleniowym formacji w Lucieniu. Kilkanaście dni później jego nazwisko zniknęło ze strony CBA, na której przedstawiane jest kierownictwo biura. Teraz zaś posłowie ze speckomisji dopełniają procedurę odwołania.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24