Mimo różnych działań priorytet organizacji pozarządowych jest wspólny: rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Taki sam cel ma przyświecać Narodowemu Instytutowi Wolności, czyli centralnej agencji, która będzie decydować, które NGO-sy dostaną państwowe środki. Organizacje boją się jednak, że kluczem przy rozdysponowywaniu środków będzie podłoże ideologiczne, a nie kompetencje. Materiał magazynu "Polska i świat".
Rząd przyjął w czwartek projekt o Narodowym Instytucie Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, nowej instytucji, która według wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego ma być odpowiedzią na problemy trzeciego sektora i poprawić jego kondycję. Projekt przewiduje między innymi powołanie Narodowego Komitetu do spraw Pożytku Publicznego, który ma koordynować politykę dotyczącą społeczeństwa obywatelskiego. Wśród jego zadań znajdzie się opiniowanie projektów. Nie będzie w nim przedstawicieli NGO-sów, a członkowie rządu.
- O środkach publicznych zawsze decydują politycy - tłumaczył Piotr Gliński. - Nie oszukujmy się, że dotychczas tak nie było. Przecież to resorty decydowały o środkach publicznych - argumentował.
Ideały "wolnościowe i chrześcijańskie"
Przedstawiciele organizacji pozarządowych przekonują jednak, że do tej pory decyzje nie zapadały w tak wąskim gronie. Jak zauważają, w ustawie pojawiły się zapisy, które nie były wcześniej konsultowane.
Na pierwszej stronie ustawy czytamy na przykład, że "państwo polskie wspiera wolnościowe i chrześcijańskie ideały obywateli i społeczności lokalnych, obejmujące tradycję polskiej inteligencji, tradycję niepodległościową, narodową, religijną, socjalistyczną oraz tradycję ruchu ludowego, dostrzegając w nich kontynuację wielowiekowych tradycji Rzeczypospolitej Polskiej i tym samym chroniąc bogate dziedzictwo wspólnoty jej wolnych obywateli".
- To są już pewne podstawy do tego, żeby później podejmować decyzje, odwołując się do tak brzmiących przepisów - zauważa Katarzyna Batko-Tołuć z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Wśród przedstawicieli NGO-sów rodzą się obawy, że kluczem przy rozdysponowywaniu środków będzie podłoże ideologiczne, a nie kompetencje czy skala działań, jakie organizacje prowadziły do tej pory.
Tak było w przypadku Centrum Praw Kobiet, gdy dwukrotną odmowę dotacji resort Zbigniewa Ziobry uzasadnił tym, że organizacja kieruje swoją pomoc jedynie do kobiet.
- Myślę, że zapisy statutowe organizacji nagle mogą odgrywać duże znaczenie przy rozdawaniu środków - mówi Mirosława Hamera z Regionalnego Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarządowych.
Nie wszyscy przedstawiciele III sektora podzielają obawy.
- Nie ma w ustawie żadnych elementów, które mogłyby się stać podstawą dyskryminacji części organizacji czy też preferowania innych. Takich składników ta ustawa nie zawiera - uważa dr Tymoteusz Zych z Instytutu Na Rzecz Kultury Prawnej "Ordo Iuris".
Jeszcze trzy tygodnie temu rządowy pełnomocnik do spraw społeczeństwa obywatelskiego Adam Lipiński zapewniał organizacje, że ustawa zostanie zmieniona i trafi do ponownych konsultacji. Rząd skierował ją jednak do Sejmu.
- To, co dzisiaj proponuje rząd, wydaje mi się chęcią scentralizowania wszystkiego. Chcą zniszczyć samorząd, chcą zniszczyć samorządność organizacji pozarządowych - uważa Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL).
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24