21-letni mężczyzna zmarł w środę na sepsę w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu. Lekarze mówią, by nie łączyć tej śmierci z innym przypadkiem zgonu na tę chorobę kilka dni temu w tym samym szpitalu.
Mężczyzna trafił na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej szpitala na początku listopada. - Pacjent był w stanie śpiączki farmakologicznej. W środę po południu nastąpiło u niego zaburzenie rytmu serca. Niestety, lekarzom nie udało się go uratować - powiedziała Bożenna Pacholczak ze szpitala.
W nocy z soboty na niedzielę w tym samym szpitalu na sepsę zmarł 57-letni lekarz ortopeda, u którego także stwierdzono sepsę.
- Objawy nie wskazywały na sepsę. Okazało się jednak, że mężczyzna był osłabiony, a zwichnięcie nogi było efektem osłabienia organizmu. Po pobraniu krwi do analizy chory stracił przytomność i od razu został przeniesiony ma Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Zastosowano właściwe leczenie, mimo to pacjent zmarł - powiedziała Pacholczak.
Nie łączyć spraw Według niej, nie należy wiązać ze sobą dwóch ostatnich przypadków sepsy. - W przypadku zmarłego w środę 21-letniego pacjenta sepsa miała podłoże wirusowe, tymczasem u zmarłego lekarza sepsę wywołały bakterie – zaznaczyła.
Dorota Jastrzębska, lekarz specjalista chorób zakaźnych z Radomskiego Szpitala Specjalistycznego, podkreślała, że sepsa, zwana też posocznicą, nie jest chorobą, ale gwałtowną reakcją ogólnoustrojową organizmu, która rozwija się w przebiegu zakażenia.
- Posocznicą zarazić się nie da, bo jest to indywidualna reakcja organizmu na bakterię czy wirusy. Może wywołać ją każdy patogen: bakteria, wirus czy grzyb – tłumaczyła Jastrzębska. - Każdy z nas jest wrażliwy na bakterie, ale od naszych zdolności obronnych organizmu zależy to, w jaki sposób poradzimy sobie z zakażeniem. Ta sama bakteria u jednego dziecka wywoła zapalanie ucha, u innego zapalenie płuc, a jeśli będzie to dziecko, które jest osłabione, nie radzi sobie w danym momencie z zakażeniem, to może dojść nawet do zagrożenia życia - dodała.
Źródło: PAP, tvn24.pl