35-letni Piotr Adamowicz zginął 24 lipca w rodzinnej Warce. W jego motor uderzył nieoznakowany radiowóz, który prawdopodobnie wymusił pierwszeństwo. Jechał nim komendant miejscowej policji. Rodzina zmarłego motocyklisty podejrzewa, że policjant był pijany i że koledzy po fachu go ochraniają. Komendant zapewnia, że feralnego dnia nie pił alkoholu.
Do tragicznego w skutkach wypadku doszło, gdy komendant Mariusz Świątkiewicz wracał wraz ze swoim synem i dwójką innych funkcjonariuszy ze święta policji.
Wszystko wskazuje na to, że skręcając w lewo wymusił pierwszeństwo przejazdu. Radiowóz uderzył w motor, na którym po drobne zakupy jechał Piotr Adamowicz. Mężczyzna zginął na miejscu.
Dmuchał trzy razy
Zdaniem żony zmarłego, na miejscu wypadku było wielu świadków, choć policja twierdzi, że żadnego nie może znaleźć.
Największe wątpliwości rodziny budzi to czy policjant był w momencie wypadku trzeźwy. Był on zbadany alkomatem w ich obecności dopiero wieczorem, po wielokrotnych prośbach. - Pierwsze dmuchanie wyszło nieudane, drugie wyskoczyło coś 0,9, ale zaraz zostało skasowane i trzecia próba była zero - relacjonuje ojciec zabitego.
Jak zapewnia prokuratura, trzeźwość wszystkich podróżujących radiowozem została sprawdzona, ale zdaniem rodziny zmarłego pierwsze badanie alkomatem - wykonane przez podwładnych wareckiego komendanta - może nie być wiarygodne. Bliscy Piotra Adamowicza są też oburzeni, że policjant nie został zawieszony w wykonywaniu swoich obowiązków.
"Nie piłem"
Komendant Świątkiewicz nie chciał rozmawiać przed kamerą reporterów Prosto z Polski. W telefonicznej rozmowie zastrzegł, ze nie chce komentować niczego przed rozstrzygnięciem sądu. Dodał tylko, że nic feralnego dnia nie pił: - Zapewniam pana, że absolutnie tego dnia nie spożywałem alkoholu - mówił.
Pokazali ciało dziecku
Rodzina zmarłego ma do policji pretensje o jeszcze jedną rzecz - funkcjonariusze na miejsce wypadku zabrali 14-letniego syna ofiary. - Puścili go na miejscu wypadku, a wnuczek rzucił się na syna i darł się - relacjonuje matka zabitego.
Policja prowadzi w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. W tym samym czasie rodzina na własną rękę szuka świadków zdarzenia.
Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24