40-50 centymetrów - tyle wynosi średnio grubość lodu na Wiśle na odcinku Włocławek-Płock. W tym drugim mieście, w czwartek po południu wprowadzono pogotowie przeciwpowodziowe. Poziom wody na rzece podniósł się w jednym miejscu powyżej stanu alarmowego. Dlatego lodołamacze pracują na Wiśle pełną parą.
Każdy z sześciu lodołamaczy, które od rana kruszą lód na odcinku między Włocławkiem a Płockiem, spala na godzinę około 160 litrów ropy. Pracują od świtu do nocy, bo choć Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej uspokaja, że zagrożenie powodzią w Polsce nie jest dziś wielkie, to lód na rzekach nie odpuszcza.
Do połowy marca
Właśnie dlatego lodołamacze "Gepard", "Jaguar", czy "Niedźwiedź" krę kruszyć będą codziennie jeszcze przez kilkanaście dni.
- Zakończenie akcji lodołamania na tym odcinku planowane jest na 15 marca. Wszystko będzie jednak zależało od pogody - zaznacza Marek Kościeszyński, kapitan jednego z lodołamaczy.
Meteorolodzy zapewniają, że w przyszłym tygodniu w Polsce znów zrobi się zimniej i wróci śnieg. Lodołamacze będą miały więc jeszcze trudniejsze zadanie.
Źródło: tvn24