"Europoseł jest osobą publiczną, co powoduje, że musi się liczyć z negatywnymi komentarzami i opiniami na temat jego osoby" - stwierdziła prokurator Iwona Skrzypek w uzasadnieniu umorzenia śledztwa w sprawie portretów europosłów na szubienicach. Ten happening to według śledczych dopuszczalna krytyka, a wydarzenie mieści się w ramach wolności wypowiedzi.
26 listopada katowicka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie manifestacji z listopada 2017 roku, której uczestnicy powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia europosłów głosujących za rezolucją Parlamentu Europejskiego w sprawie praworządności w Polsce.
Reporter "Czarno na białym" Artur Warcholiński dotarł do treści postanowienia o umorzeniu, autorstwa prokurator Iwony Skrzypek.
Organizatorzy przekonywali, że "zgromadzenie miało charakter pokojowy"
Organizator demonstracji został przesłuchany w toku śledztwa i zeznał, że manifestacja, w tym zawieszenie portretów europosłów na atrapach szubienic, "miała charakter symboliczny, ukazujący analogię pomiędzy wydarzeniami historycznymi z XVIII wieku, a obecnymi wydarzeniami w Parlamencie Europejskim".
Przedstawiciele organizatorów zeznali też, że "zgromadzenie miało charakter pokojowy i stanowiło wyraz swobody zgromadzeń, mieszcząc się w ramach tak zwanej debaty publicznej".
W prokuratorskim postanowieniu znalazły się również fragmenty zeznań policjantów, którzy zabezpieczali tak zwany "happening". Policjant mówił: "nie stwierdziłem konieczności podejmowania wobec nich interwencji. Uczestnicy zgromadzenia wyrażali swoją niechęć wobec osób, które w ich przekonaniu zdradziły Polskę, lecz nie wskazywali nikogo personalnie (…). To, że portrety europosłów były zawieszone na szubienicach, nie odbierałem jako groźby, tak jak powiedziałem, to był happening, oni mieli taki pomysł na jego przeprowadzenie".
Jak ocenił funkcjonariusz zabezpieczający to wydarzenie, chodziło o wzbudzenie zainteresowania. Inny policjant podkreślał, że nie było podstaw do legitymowania jakichkolwiek osób.
Europosłowie: dostawaliśmy groźby i "makabryczne zdjęcia"
Prokuratura przesłuchała również europosłów, których zdjęcia zostały zawieszone na szubienicach. Wskazano, że z ich zeznań wynika, iż po manifestacji otrzymali maile oraz telefony, kierowane do ich biur poselskich, zawierające groźby karalne i zdjęcia przedstawiające "makabryczne treści".
"Stwierdzili, iż zarówno groźby kierowane pod ich adresem podczas manifestacji, jak i te, które otrzymywali bezpośrednio po niej w/w drogą wzbudziły u nich poczucie strachu i zagrożenia, a nadto są w ich ocenie realne i wynikają z przynależności do określonego ugrupowania politycznego" - wskazano w uzasadnieniu.
"Takie są wymogi pluralizmu, tolerancji i otwartości"
Pod 34-stronicowym dokumentem podpisała się Iwona Skrzypek, wiceszefowa Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Prokurator prowadzący do tej pory śledztwo od kilku miesięcy przebywa na zwolnieniu lekarskim.
W swoim uzasadnieniu prokurator Iwona Skrzypek powołuje się na szeroko rozumianą wolność wypowiedzi i dopuszczalną krytykę. "Wolność wypowiedzi ma nie tylko zastosowanie do 'informacji' czy też 'poglądów', które są przychylnie przyjmowane, uznawane za nieobraźliwe albo obojętne, lecz także do tych wypowiedzi, które obrażają, szokują, przeszkadzają lub wprowadzają w niepokój. Takie są wymogi pluralizmu, tolerancji i otwartości, bez których nie ma 'społeczeństwa demokratycznego'" - wskazała prokurator.
Według Skrzypek, "celem uczestników tego zdarzenia było wyrażenie swoich poglądów politycznych poprzez krytykę konkretnych działań osób sprawujących funkcję publiczną". A to - pisze prokurator - nie jest groźbą karalną.
Jeden z organizatorów mówił w trakcie demonstracji: "politycy muszą pamiętać, że czasami może być próba ostrzejszego rozliczenia..." i dodał do zgromadzonych, że "nawet gdy Szyszko wytnie wszystkie drzewa w Polsce, szubienic dla zdrajców nie braknie".
Jednocześnie prokurator stwierdza, że intencją organizatorów nie było wywołanie u europosłów uczucia strachu czy obawy. To między innymi dlatego, że wypowiedzi narodowców dotyczyły publicznej działalności eurodeputowanych, a nie ich życia prywatnego. Zatem - zdaniem prokuratury - o żadnych groźbach karalnych nie ma mowy.
Autor: asty/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Silesia Flesh TVS