Dwa zarzuty usłyszał Zbigniew S., który we wtorek został przesłuchany w warszawskiej prokuraturze. Chodzi o śledztwo ws. działania rzekomej grupy przestępczej w jednym ze śląskich sądów. Kontrowersyjny biznesmen musi wpłacić 50 tys. zł poręczenia majątkowego, w przeciwnym razie trafi za kratki.
Zbigniew S. we wtorek stawił się w Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie, która prowadzi śledztwo ws. działania rzekomej grupy przestępczej w sądzie Katowice-Zachód
Biznesmen w licznych filmikach umieszczonych w internecie twierdził, że posiada na to świadka i dowody - nagrania rozmów sędziów i akta spraw karnych z sądu.
Nasi rozmówcy nie chcieli przesądzać czy informacje, które przekazał S. w czasie przesłuchania, to "literatura faktu" czy raczej "publicystyka".
- Staramy się zweryfikować opowieść, porównać ją z faktami - tłumaczy jeden ze śledczych.
Wiadomo, że biznesmen usłyszał dwa zarzuty: utrudniania śledztwa i ujawnienia materiałów ze śledztwa. S. nie został jednak zatrzymany, ale ma w ciągu kilku dni wpłacić 50 tys. zł.
S. musi wpłacić poręczenie majątkowe, bo prokuratorzy podejrzewają, że jego wcześniejsze zachowanie utrudniało wszczęte przez nich śledztwo. Chodzi o sytuację, w której najpierw zapewniał, że przekaże dowody mające świadczyć o funkcjonowaniu w śląskim sądzie zorganizowanej grupy przestępczej, a potem się z tego wycofał.
Miał wyjechać, ale został w kraju
Kontrowersyjny biznesmen był od piątku ubiegłego tygodnia oficjalnie "poszukiwanym". Prokuratura chciała go przesłuchać i przeanalizować rzekome dowody, którymi miał dysponować.
S. całą historię zmienił w serial - najpierw twierdził, że opuszcza Polskę, jest w drodze do "bezpiecznego kraju". Jednocześnie twierdził, że zależy mu wyłącznie na tym, aby sprawą rzekomej grupy przestępczej zajęli się solidnie policjanci i prokuratorzy. Następnie wrzucił do sieci filmiki, w których obrażał niewybrednymi słowami prokuratorów z Warszawy, a szefa prokuratury generalnej Andrzeja Seremeta określił mianem "żyda" i ogłosił, że kupi materiały go obciążające.
Ostatecznie jednak we wtorek stawił się w prokuraturze.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24