Zawiódł "Żelazny"

 
Grupa "Żelazny" w pełnym składzie wystąpi najwcześniej za trzy lata
Źródło: TVN24

Z ustaleń komisji badającej tragiczny wypadek w czasie pokazów lotniczych w Radomiu wynika że zawiódł Lech Marchelewski, lider zespołu akrobacyjnego, który nie wykonał prawidłowo figury. Do raportu komisji dotarł "Dziennik".

Komisja badająca katastrofę podczas ubiegłorocznego Air Show w Radomiu zakończyła już najważniejsze prace. Raport będzie gotowy pod koniec kwietnia.

Pierwszego września 2007 roku w czasie radomskich pokazów rozbiły się dwa samoloty zespołu akrobacyjnego "Żelazny". Zginęli doświadczeni piloci: Lech Marchelewski, lider zespołu oraz Piotr Banachowicz. Wykonywali skomplikowaną figurę, tzw. rozetę. Polega ona na tym, że najpierw trzy samoloty lecą razem pionowo w górę, później rozchodzą się na trzy strony i każdy zatacza pętlę. Potem schodzą się nisko nad ziemią. Mijającą się parę samolotów lider przecina pod kątem 90 stopni. W Radomiu figura się nie udała. Lech Marchelewski uderzył od dołu w samolot Banachowicza.

Co ustaliła komisjaKomisja wykluczyła usterkę maszyny, wpływ pogody, błędy w organizacji pokazów. Odrzucono też hipotezę, że lider próbował popełnić samobójstwo (brano ją pod uwagę, ponieważ był to jego pożegnalny lot). - Nie zapraszałby żony na kolejny dzień pokazów. Nie stwierdziliśmy, by miał problemy rodzinne - mówi Edmund Klich, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Jest pewne, że to Marchelewski nie wykonał figury prawidłowo. To on miał obserwować dwa pozostałe samoloty i pilnować odległości od nich. - Według programu miał przelecieć pod mijającą się parą samolotów. Przeszedł jednak za wysoko, na poziomie kolegi nadlatującego z jego lewej strony - mówi Klich.

Marchelewski zobaczył kolegów w ostatniej chwili. Podbił maszynę do góry, ale było za późno.

Komisja nie wie, co sprawiło, że Marchelewski nie widział kolegów. Pilota mogło przyćmić podczas wyprowadzania maszyny z pętli. Wówczas występują przeciążenia. Mogą im towarzyszyć zaburzenia wzroku. Zdaniem Klicha, taka przyczyna błędu doświadczonego pilota jest bardzo prawdopodobna.

"Czekamy na raport"Na raport komisji czeka Aeroklub Ziemi Lubuskiej, skąd pochodzili piloci z "Żelaznego". Jeszcze przed katastrofą do zespołu przyjęto dwóch nowych pilotów, po niej - trzeciego. - Czekamy na raport. Rezerwujemy terminy kolejnych pokazów, ale na razie nie podpisujemy umów - mówi Artur Haładyn, dyrektor aeroklubu.

Z sześciu samolotów zostały cztery. Zespół jest na razie gotowy do wykonywania akrobacji w składzie trzech. - Dajemy sobie trzy lata, żeby wrócić do wykonywania akrobacji szóstką - mówi Haładyn.

Czytaj także: