Zarzuty czynnej napaści na policjantów usłyszało pięć osób zatrzymanych po sobotniej manifestacji górniczej w Zabrzu. Kolejnej zarzucono znieważenie funkcjonariusza. W efekcie zajść m.in. pięciu policjantów zostało rannych.
Po sobotniej manifestacji reakcję funkcjonariuszy skrytykował szef Solidarności Piotr Duda. Wnioski o wyjaśnienia do przedstawicieli policji i rządu zapowiedziało PiS. Policjanci odpowiadają, że ich interwencja zapobiegła m.in. większym stratom.
Manifestacja, licząca około trzy tysiące osób, przeszła w sobotę ulicami Zabrza. Wyruszyła sprzed stadionu miejscowego Górnika i zakończyła się przed gmachem Domu Muzyki i Tańca, w którym odbywała się doroczna gala Laurów Kompetencji i Umiejętności. Jednym z nagrodzonych w tym roku został prezydent Bronisław Komorowski, jednak na dzień przed uroczystością organizatorzy podali, że prezydent nie będzie w niej uczestniczył.
Wybuchowy przebieg
W czasie manifestacji w Katowicach uzgodniono porozumienie rządu ze związkami w sprawie planu naprawczego dla Kompanii Węglowej. Mimo to w Zabrzu przed Domem Muzyki i Tańca doszło do starć części demonstrujących z policjantami. Rannych zostało pięciu funkcjonariuszy. Jeden ma złamaną nogę, a czterech zostało poparzonych przez rzucone w ich kierunku race.
Zatrzymano łącznie dziewięć osób. Jak poinformował rzecznik zabrzańskiej policji Marek Wypych, w niedzielę pięciu zatrzymanych usłyszało zarzuty czynnej napaści na policjanta (wobec nich skierowane zostaną wnioski o areszt), a jeszcze jedna osoba dostała zarzut znieważenia funkcjonariusza. Trzej pozostali zatrzymani zostali zwolnieni, najprawdopodobniej odpowiedzą za zniszczenie mienia.
Przebieg policyjnej interwencji w Zabrzu skrytykował w mediach uczestniczący w manifestacji szef Solidarności Piotr Duda. Na antenie TVN24 wyraził nadzieję, że minister spraw wewnętrznych wyciągnie konsekwencje wobec „dowódcy, który w Zabrzu dopuścił do tego, że policjanci przepychali się nie z pseudokibicami, tylko z początku były tam całe rodziny, małe dzieci”. - O mało doszło tam do tragedii - zaznaczył w programie „Kawa na ławę” Duda. - To, co stało się później, to była tylko konsekwencja złej decyzji dowódcy tej akcji - uznał szef Solidarności. Zapewnił, że przed Domem Muzyki i Tańca „nikt nikomu nic nie robił”. - Nie było potrzeby takiej interwencji, że policja spychała ze schodów demonstrantów, wśród których były całe rodziny. (…) Moja interwencja i kolegów z Solidarności pozwoliła na to, że na chwilę sytuacja się uspokoiła. Później opuściliśmy ten teren, no i doszło już później do regularnych walk między pseudokibicami i policją, ale na to już wpływu ja ani normalni demonstranci nie mieliśmy - wskazał Duda.
Nawiązując do wcześniejszych relacji związkowca Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało, że będzie w tej sprawie domagało się wyjaśnień od komendanta głównego policji oraz szefowej MSW.
Policyjna perspektywa
Relacjonując przebieg interwencji Wypych podkreślił, że grupa protestujących przełamała ustawione przed Domem Muzyki i Tańca bariery ochronne i próbowała wedrzeć się do budynku. - Zwlekaliśmy praktycznie do ostatniej chwili, by użyć sił policyjnych. Siły te zostały użyte w momencie, gdy nastąpiło realne zagrożenie, że osoby wtargną do środka. Stanęliśmy tak, aby oddzielić kordonem grupę protestujących od budynku - podkreślił policjant.
Wypych zaznaczył, że efektem nawoływań policji do zaprzestania agresywnych zachowań oraz rzucania racami i petardami w budynek, było obrzucenie funkcjonariuszy tymi przedmiotami, a także m.in. kostką brukową, kamieniami i butelkami. Wtedy kordon wypchnął tłum poza wyznaczoną strefę. - Myślę, że dzięki przewidzeniu zagrożenia otrzymaliśmy wsparcie z Komendy Wojewódzkiej w Katowicach oraz z ościennych komend i mieliśmy siły i środki stosowne chyba do potrzeb i pozwalające na szybką i skuteczną reakcję. Dzięki temu dziś nikt nie mówi o stratach – poza tymi po stronie policyjnej - uznał Wypych.
Policjant za nieuprawnione uznał zarzuty ws. rzekomych ataków funkcjonariuszy na bezbronne kobiety i dzieci. - Proszę zwrócić uwagę, czy policja użyła środków w postaci wody, gazu czy też strzelb? Żaden z tych środków nie był użyty m.in. dlatego, że spodziewaliśmy się, że w grupie manifestujących mogą być kobiety i dzieci - wskazał.
Wypych uznał też, że trudno jednoznacznie stwierdzić, czyj protest odbył się w sobotę w Zabrzu. Podkreślił, że policjantów atakowała bardzo liczna grupa młodych ludzi – w większości nietrzeźwych. Nietrzeźwi byli m.in. zatrzymani uczestnicy manifestacji. Wszyscy oni są znani policji jako związani nie tyle z górnictwem, co ze środowiskiem pseudokibiców.
Autor: mk/kka / Źródło: PAP