Zarzuty rodziców ws. Zosi dotyczą dwóch pielęgniarek. "Co do innych osób padały tylko pochwały"

Zosia przebywała na oddziale od grudnia do stycznia
Zosia przebywała na oddziale od grudnia do stycznia
Źródło: tvn24

Rodzice dzieci przebywających w szpitalu w Łukowie skonfrontowali się ze wszystkimi pielęgniarkami i wskazali te ,które miały zaniedbywać 13-miesięczną Zosię, podopieczną domu dziecka. Jak się okazało, ich zastrzeżenia dotyczą pracy dwóch z nich. - Na 18 pań pielęgniarek tylko dwóm postawiono zarzuty. Pozostałe zostały od razu oczyszczone i wykluczone z dalszego postępowania przez skarżących - poinformował dyrektor szpitala.

- Rodzice skarżący spotkali się twarzą w twarz z personelem pielęgniarskim - powiedział w środę po południu Grzegorz Gomoła, dyrektor szpitala w Łukowie.

Jak tłumaczył, rodzice zidentyfikowali jedną pielęgniarkę, która "sprawowała opiekę nad Zosią z opóźnieniem sięgającym do 30 minut". - Drugiej pani pielęgniarce postawiono zarzut, że nie przekazywała telefonu (do pełnomocnika praw pacjenta - red.) celem złożenia skargi. Powstał tez zarzut niepodania posiłku 27 grudnia, co będzie badane - wyjaśnił dyrektor Gomoła w rozmowie z TVN24.

- Na 18 pań pielęgniarek, tylko dwóm postawiono zarzuty. Pozostałe zostały od razu oczyszczone i wykluczone z dalszego postępowania przez rodziny skarżących - mówił dyrektor po konfrontacji. Jak dodał, skarżący nie mówili też o wielogodzinnych opóźnieniach w opiece nad dzieckiem. Zapewniał, że nie było też sytuacji, iż dziecko przez kilka godzin leżało w odchodach.

- Zdjęcie Zosi w odchodach, które obiegło Polskę, zostało wykonane w takiej sytuacji, że rano, gdy Zosia się obudziła i zaczęła płakać, jedna z pań - rodzic - poinformowała personel, który w tym momencie podawał leki na innych salach. I nie czekając, ta pani sama Zosię umyła i przewinęła. Nie mamy tutaj sytuacji, że Zosia leżała kilka godzin w tych odchodach. To jest dla nas bardzo cenna informacja - mówił dyrektor.

Jak tłumaczył, zarzuty rodziców sprowadzają się do tego, że "czas reakcji był wydłużony i był zarzut zaniedbania w postaci niepodania na czas posiłku". - I te kwestie będziemy wyjaśniali - zapewnił. Dodał, że poza tym, iż rodzice mieli zastrzeżenia do pracy dwóch pielęgniarek, chwalili pracę pozostałych. - Co do innych osób padały tylko pochwały. Usłyszałem też ciepłe słowa pod adresem pielęgniarek - mówił dyrektor.

Miała być brudna i zaniedbana

13-miesięczna dziewczynka przebywała w szpitalu w Łukowie od grudnia 2014 roku o stycznia 2015 roku. Na co dzień Zosia mieszka w domu dziecka. Jej matka ma ograniczone prawa rodzicielskie.

Według matek innych dzieci, przebywających na oddziale łukowskiego szpitala, pielęgniarki nie zajmowały się dziewczynką tak często, jak powinny. Zosia miała być wygłodzona i leżała we własnych odchodach. Kobiety, jako dowód, przedstawiły zarejestrowane przez siebie filmy. CZYTAJ WIĘCEJ

Innego zdania była ordynator, która w rozmowie z TVN24 mówiła, że jej zdaniem do sytuacji opisanych przez rodziców nie mogło dochodzić.

- Pielęgniarka ma wgląd przez szyby, które są ścianami w tym oddziale. Lekarz dyżurny często, może czasami zbyt często zagląda do pacjentów. Jest wręcz niemożliwe, żeby dziecko pozostawało bez opieki kilka godzin - mówiła Hanna Kołodziej, ordynator oddziału dziecięcego szpitala w Łukowie.

Kontrole w szpitalu ws. małej Zosi. Rodzice mają wskazać winne pielęgniarki

Kontrole w szpitalu ws. małej Zosi. Rodzice mają wskazać winne pielęgniarki

Konfrontacje i kontrole w szpitalu

Szpital wdrożył jednak procedury wyjaśniające, a dyrekcja placówki we wtorek na konferencji prasowej podkreślała, że zależy jej na tym, by sprawa została zbadana. - Dyrektor już zawiadomił rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Siedlcach. Jutro (w czwartek - red.) ma się odbyć kontrola krajowego konsultanta do spraw pediatrii, a w piątek ma się pojawić krajowy konsultant ds. pielęgniarek - tłumaczyła w środę po południu reporterka TVN24 Ewa Paluszkiewicz.

"Postępowanie wyjaśniające pokaże, co się naprawdę działo"

"Postępowanie wyjaśniające pokaże, co się naprawdę działo"

Prokuratura bada sprawę

Sprawą małej Zosi zajęła się prokuratura. - Przyjęliśmy zawiadomienie o przestępstwie od dyrektorki placówki wielofunkcyjnej, w której przebywa to dziecko. Zażądaliśmy dokumentacji medycznej dotyczącej procesu jej leczenia ze szpitala w Łukowie i dokumentacji medycznej, jaka znajduje się w tej placówce - powiedziała we wtorek w rozmowie z TVN24 Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Jak zapowiedziała, po tym jak spłyną materiały, prokurator podejmie decyzję co do ewentualnego wszczęcia śledztwa w sprawie narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia.

Gdy zabrudziła pościel, przewijały ją inne matki. Gdzie były pielęgniarki? Prokuratura bada sprawę małej Zosi

Gdy zabrudziła pościel, przewijały ją inne matki. Gdzie były pielęgniarki? Prokuratura bada sprawę małej Zosi

100-procentową opiekę powinien dać dom dziecka

Kto powinien opiekować się dzieckiem wychowującym się w domu dziecka, które trafia do szpitala? Jak przekonywał przedstawiciel fundacji, która zajmuje się sprawą Zosi, w tej sytuacji pełną opiekę powinien zagwarantować dom dziecka.

- Jeżeli jest zagrożenie życia, a w tym przypadku było, z uwagi na to, że Zosia miała biegunkę i wymioty, to powinna 100-procentową opiekę dać placówka. Jeżeli takiej opiekunki nie mieli, powinni zgłosić się o przyznanie opiekunki do PCPR (Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie - red.), bądź starostwa i podejrzewam, że taką dodatkową opiekę by mieli - wyjaśnił wspomniany przedstawiciel.

Jak podkreślił, nawet gdy jest problem i dziecko już jest w szpitalu, to pielęgniarka, która widzi, że mały pacjent nie ma odpowiedniej opieki, powinna zgłosić przełożonej pielęgniarce, iż dziecko stałej opieki potrzebuje.

Autor: kde/gry/kwoj / Źródło: tvn24

Czytaj także: