Warszawski sąd okręgowy wydał postanowienie, zgodnie z którym wobec trzech oskarżonych w procesie dotyczącym zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów zastosowany będzie dozór policyjny, nie areszt. Z tą decyzją nie zgadza się Prokuratura Okręgowa w Krakowie, która zapowiada złożenie zażalenia.
Decyzja Sądu Okręgowego w Warszawie oznacza, że dwóch oskarżonych, w tym główny oskarżony Robert S., będzie mogło wyjść na wolność. Trzeci z nich, Dariusz S., odbywa karę pozbawienia wolności w związku z inną sprawą. Wobec całej trójki areszt w związku z tą sprawą stosowany był przez ponad trzy lata. Decyzja o jego uchyleniu nie jest prawomocna.
Proces dotyczący zabójstwa byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej-Jaroszewicz ruszył przed Sądem Okręgowym w Warszawie w sierpniu ubiegłego roku. Prokuratura oskarża Roberta S. o uduszenie Piotra Jaroszewicza oraz zastrzelenie jego żony, a Dariusz S. i Marcin B. oskarżeni są o współudział w zabójstwie byłego premiera. Wszyscy trzej to byli członkowie tzw. gangu karateków, który w latach 90. dokonał kilkudziesięciu napadów rabunkowych.
Zmiana środka zapobiegawczego z aresztu na dozór policyjny
Podczas środowej rozprawy sąd uznał, że nie wystąpi do sądu apelacyjnego z wnioskiem o przedłużenie trzem oskarżonym aresztu oraz wydał postanowienie zmieniające stosowany wobec nich środek zapobiegawczy - z aresztu na dozór policyjny.
Zgodnie z postanowieniem oskarżeni będą musieli stawiać się w jednostce policji właściwej dla ich miejsca zamieszkania dwa razy w tygodniu. Nie będą mogli również kontaktować się ze sobą nawzajem oraz świadkami w sprawie. Sąd zastosował też wobec nich zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu.
- Sąd nie może nie reagować na wynikające z rozprawy osłabienie mocy materiału dowodowego. W niniejszej sprawie na sprawstwo oskarżonych wskazują jedynie dowody z wyjaśnień Dariusza S. oraz Marcina B. – uzasadniała tę decyzję sędzia Agnieszka Jarosz.
Podkreśliła jednocześnie, że wyjaśnienia oskarżonych charakteryzowały się "zmiennością i wzajemną sprzecznością". Jak wskazała, na tym etapie Dariusz S. oraz Marcin B. nie przyznają się do popełnienia zarzucanego im czynu, przy czym wskazują na sprawstwo Roberta S., który również nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu.
Sędzia wskazała, że do czasu składania wyjaśnień przez oskarżonych uzasadniona była obawa matactwa. Jako że w środę proces wszedł w fazę postępowania dowodowego, ta obawa "zdezaktualizowała się". Sędzia przypomniała jednocześnie, że areszt wobec każdego z oskarżonych stosowany był ponad trzy lata.
Prokuratura Okręgowa w Krakowie złoży zażalenie
Prokuratura zapowiedziała zaskarżenie decyzji sądu. "Dzisiejsze postanowienie zaskoczyło urząd prokuratorski. Już teraz mogę powiedzieć, że nie podzielamy tego stanowiska i planujemy tę decyzję zaskarżyć" – zapowiedziała prok. Katarzyna Płończyk z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Podkreśliła jednak, że złożenie zażalenia nie wstrzymuje wykonania postanowienia.
"Jeżeli chodzi o Dariusza S., to najprawdopodobniej w dniu dzisiejszym nie opuści on zakładu karnego, z uwagi na fakt, iż odbywa karę pozbawienia wolności w innej sprawie. Być może doszło do jakichś zaliczeń okresu tymczasowego aresztowania na poczet tej kary i coś się zmieni, natomiast jego sytuacja jest nieco inna niż pozostałych oskarżonych" – wskazała prokurator.
Niedługo później pojawił się komunikat prokuratury. "Decyzja podjęta przez sąd z urzędu jest zaskakująca, gdyż sąd nie zakwestionował ustaleń prokuratury co do sprawstwa oskarżonych odnośnie zarzucanych im zabójstw. Co więcej stwierdził wysokie prawdopodobieństwo ich popełnienia. Uznał jednak, że dalszy tok postępowania są w stanie zabezpieczyć wolnościowe środki zapobiegawcze, w tym dozór policji, zakaz opuszczania kraju i zakaz kontaktowania się ze współpodejrzanymi i świadkami" - napisano.
"Decyzja Sądu Okręgowego w Warszawie oznacza, iż oskarżeni o zbrodnię zabójstwa, w tym jeden z nich o zabicie czterech osób i usiłowanie pozbawienia życia kolejnej osoby, opuszczą areszt śledczy i będą odpowiadali w tej sprawie z tzw. wolnej stopy. Jest tym bardziej zaskakująca, że sąd wydał ją, mimo że żaden z oskarżonych nie składał wniosku o uchylenie tymczasowego aresztowania, a prokurator złożył do sądu wniosek o przedłużenie tymczasowego aresztowania wobec wszystkich oskarżonych" - poinformowano w komunikacie.
"Dodać należy, iż w połowie lipca 2021 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie odrzucił zażalenie Roberta S. na postanowienie o przedłużeniu tymczasowego aresztowania. Sąd uznał, iż zgromadzony w sprawie materiał dowodowy wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez niego wszystkich zarzucanych mu przestępstw, a prawidłowy tok prowadzonego przeciwko niemu postępowania jest w stanie zabezpieczyć wyłączenie izolacyjny środek zapobiegawczy. Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekał w tej sprawie niewiele ponad miesiąc temu w oparciu o ten sam materiał dowodowy" - dodano.
"Prokuratura Okręgowa w Krakowie niezwłocznie zaskarży bulwersującą w świetle ustaleń dowodowych decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie" - przekazano w komunikacie.
Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 16 września.
Zabójstwo Jaroszewiczów. Przebieg zbrodni według śledczych
Prokuratura zarzuciła trzem mężczyznom zasiadającym na ławie oskarżonych napad rabunkowy na posesję Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji w warszawskim Aninie w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku, podczas którego mieli wspólnie zamordować Piotra Jaroszewicza, zaś Robert S. miał zabić Alicję Solską-Jaroszewicz. Robertowi S. zarzucono również zabójstwo małżeństwa S. w 1991 r. w Gdyni oraz usiłowanie zabójstwa mężczyzny w Izabelinie w 1993 r. Grozi im kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Według prokuratury w dniu napadu oskarżeni przez wiele godzin obserwowali posesję ofiar. Po wejściu do domu Jaroszewiczów przez uchylone okno łazienki Robert S. miał obezwładnić Piotra Jaroszewicza uderzeniem w tył głowy znalezioną bronią palną. Oskarżeni mieli przywiązać mężczyznę do fotela. Z kolei Alicja Solska-Jaroszewicz została skrępowana i położona na podłodze w łazience. Oskarżeni mieli przeszukać dom, zabrać z niego - poza dwoma pistoletami - pięć tysięcy marek niemieckich, pięć złotych monet oraz damski zegarek.
Jak wskazuje prokuratura, prawdopodobnie w momencie opuszczania przez sprawców domu pokrzywdzonych, już w godzinach wczesnoporannych, Piotr Jaroszewicz wyswobodził się z więzów. Napastnicy znów posadzili go w fotelu. Następnie, gdy dwaj sprawcy trzymali go za ręce, Robert S. miał go udusić. Według prokuratury, po morderstwie Piotra Jaroszewicza Robert S. miał zabrać z gabinetu pokrzywdzonego jego sztucer, poszedł do łazienki, w której leżała związana Alicja Solska-Jaroszewicz i miał ją zastrzelić.
Źródło: PAP