Aston od 11 lat był wiernym przyjacielem swojego pana. Ten jednak okazał się oprawcą. Na pytanie, dlaczego zabił swojego psa, Czesław K. odpowiedział, że niedługo się przeprowadza do innego miasta, więc pies nie jest mu już potrzebny.
Na przeraźliwe wołanie psa o pomoc zareagowali mieszkańcy Gąbkowic na Dolnym Śląsku. - Mąż mówił, że tam słyszał piski i wycie tego psa - relacjonuje Barbara Kowalińska, sąsiadka oprawcy. Gdy kobieta poszła na miejsce, Czesław K. miał powiedzieć "wypier... z podwórka i sobie dzwoń na policję jak chcesz". - No to proszę bardzo, wzięłam i zadzwoniłam - mówi Barbara Kowalińska.
Niestety, gdy policjanci przyjechali na miejsce, na pomoc dla Astona było już za późno. Jak mówi kom. Sławomir Waleński, oficer prasowy komendanta powiatowego policji w Miliczu, pies był w stanie agonalnym. Zdaniem weterynarza, jedyne co można było zrobić, to jak najszybciej ulżyć mu w cierpieniu i go uśpić.
Zabił, bo się przeprowadza
Wyjaśnienia złożone policjantom przez gospodarza bulwersują. - Wyjaśnił, że lada dzień przeprowadza się do innego miasta i ten pies po prostu był już mu niepotrzebny. Nie miał co z nim zrobić i tak go niestety potraktował - mówi kom. Sławomir Waleński.
Gdyby jednak mężczyzna wykazał się odrobiną dobrej woli, to pies znalazłby nowy dom. Już miesiąc temu sąsiedzi oferowali mu pomoc. Mówili, że jeśli nowi lokatorzy nie będą chcieli wziąć psa, to oni się zaopiekują Astonem. Jak się okazało, Czesław K. wolał zabić psa. Teraz sąsiedzi mają nadzieję, że mężczyzna - za to, co się stało - poniesie surową karę.
Prokuratura postawiła Czesławowi K. zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad swoim psem. Grożą mu nawet dwa lata więzienia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24